Gdy starasz się dobiec do mety na przyzwoitej pozycji, nie zastanawiasz się
jak wyglądają inni zawodnicy, najważniejsze dla ciebie staje się to, aby nie dać się wyprzedzić. Apostoł Paweł napisał, że nasze duchowe życie można porównać do biegu
sportowca. Warto jest przypomnieć sobie cały fragment dotyczący tej myśli, z
listu, jaki został skierowany do wierzących w zborze korynckim.
1 Kor. 9:19 Będąc wolnym wobec wszystkich, oddałem się w niewolę wszystkim, abym
jak najwięcej ludzi pozyskał.
20
I stałem się dla Żydów jako Żyd, aby Żydów pozyskać; dla tych, którzy są
pod zakonem, jakobym był pod zakonem, chociaż sam pod zakonem nie jestem, aby
tych, którzy są pod zakonem, pozyskać.
21
Dla tych, którzy są bez zakonu, jakobym był bez zakonu, chociaż nie
jestem bez zakonu Bożego, lecz pod zakonem Chrystusowym, aby pozyskać tych,
którzy są bez zakonu.
22
Dla słabych stałem się słabym, aby słabych pozyskać; dla wszystkich
stałem się wszystkim, żeby tak czy owak niektórych zbawić.
23
A czynię to wszystko dla ewangelii, aby uczestniczyć w jej zwiastowaniu.
24
Czy nie wiecie, że zawodnicy na stadionie wszyscy biegną, a tylko jeden
zdobywa nagrodę? Tak biegnijcie, abyście nagrodę zdobyli.
25
A każdy zawodnik od wszystkiego się wstrzymuje, tamci wprawdzie, aby
znikomy zdobyć wieniec, my zaś nieznikomy.
26
Ja tedy tak biegnę, nie jakby na oślep, tak walczę na pięści, nie jakbym
w próżnię uderzał;
27
ale umartwiam ciało moje i ujarzmiam, bym przypadkiem, będąc zwiastunem
dla innych, sam nie był odrzucony.
Główna myśl, jaka przewija się w tym fragmencie dotyczy gotowości
zwiastowania ewangelii. Paweł zauważa, że jako wolny człowiek, sam podejmuje
decyzję, w jaki sposób zaangażować się do tego wielkiego zadania, aby ewangelia
była skutecznie głoszona. Jego dążeniem jest, aby jak najwięcej ludzi mogło
usłyszeć Słowo Boże, które, jak nieskazitelne nasienie, dokonuje odrodzenia
grzesznego serca. Z kolejnych wyjaśnień można odnieść błędne zrozumienie, że
wielki apostoł postępuje obłudnie, udając kogoś innego, niż sam jest w
rzeczywistości, aby tylko pozyskać innych dla Chrystusa. Nic bardziej błędnego,
gdyż nie ma szczerzej oddanego prawdzie Bożej człowieka na ziemi, niż był
apostoł Paweł. Wszystko co mówił, sam tego doświadczył w swojej osobistej
relacji z Panem. Jak napisał w innym liście: „Nie odważę się bowiem mówić o czymkolwiek, czego Chrystus nie dokonał
przeze mnie, aby przywieść pogan do posłuszeństwa słowem i czynem, przez moc
znaków i cudów oraz przez moc Ducha Świętego, tak iż, począwszy od Jerozolimy i
okolicznych krajów aż po Ilirię, rozkrzewiłem ewangelię Chrystusową” (Rzym. 15:18,19).
Wracając do obrazu z życia sportowców możemy zauważyć, że wielu chce dobiec do mety na pierwszej pozycji, lecz zaszczyt stanięcia na najwyższym miejscu na podium należy się
jedynie wytrwałym sportowcom, tym, którzy nie dadzą się wyprzedzić. Gdy
oglądamy nieraz relację z biegów, możemy zauważyć moment, gdy faworyci danej
dyscypliny bacznie obserwują innych rywali, aby nie dać się wyprzedzić. Jest to
normalne zachowanie, podyktowane troską o własny wynik. Apostoł Paweł, chociaż nie wiemy, czy osobiście brał udział
w jakichkolwiek zawodach sportowych, wiedział, że istnieje takie zagrożenie, iż
ktoś inny zdobędzie laur. Dlatego sam był gotowym czynić wszystko, w ramach
obowiązujących reguł, aby nikt inny go nie wyprzedził. Końcowa uwaga, jaka pojawia
się w tym fragmencie, tak naprawdę nie dotyczy pozbawienia zbawienia , lecz
dyskwalifikacji, lub byciem bezwartościowym, nieprzydatnym do osiągnięcia
zamierzonego celu.
Wniosek, jaki wypływa z tego porównania, jest prosty – nie to jest ważne, co dany zawodnik wie o zasadach walki sportowej, lecz jak
praktycznie wykonuje swój bieg, aby zdobyć wieniec. A w przypadku zwiastuna
ewangelii, jest to wieniec nieznikomy.
Pan Jezus użył dość ciekawej przypowieści, aby uświadomić Żydom, którzy
uważali się za prawowierny naród Boży, że mogą zostać wyprzedzeni przez innych,
o których mają zdania jak najgorsze. Mam na uwadze podobieństwo o dwóch synach,
którym ojciec wyznaczył zadanie do wypełnienia. Jeden z nich, widocznie uważał,
że skoro należy do ojcowskiego domu, nie musi przejmować się wykonaniem
polecenia. Drugi natomiast, prawdopodobnie miał w sercu poczucie zależności od
ojca, i chociaż przez chwilę ociągał się z jakiegoś powodu, „ale potem zastanowił się i poszedł” (Mat. 21:30).
Chociaż słudzy kapłanów i starsi narodu wybranego, którzy dopytywali się Pana,
jaką mocą czyni to wszystko, co widzieli w Jego życiu, potrafili udzielić prawidłowej odpowiedzi, to jednak Pan Jezus wskazał na morał ponadczasowy. Powiedział
im wprost: „Zaprawdę powiadam wam, że
celnicy i wszetecznice wyprzedzają was do Królestwa Bożego” (Mat. 21:31). I tu zaraz Pan Jezus użył
przykładu z życia Jana Chrzciciela, aby pokazać, o co naprawdę mu chodziło.
Wiemy, że poselstwo Jana Chrzciciela nie było chętnie przyjmowane przez
tych, którzy już uważali się za sprawiedliwych. Jeśli ktokolwiek miał coś
poprawić w swoim życiu, to ci inni, nigdy my, prawowierni. Jeden z nich, po wejściu
do świątyni mówił Bogu o sobie, tak na wypadek, gdyby Bóg tego nie zauważył: „dziękuję ci, że nie jestem jak inni
ludzie, rabusie, oszuści, cudzołożnicy albo też jak ten oto celnik, poszczę dwa
razy w tygodniu, daję dziesięcinę z całego mego dorobku” (Łuk. 18:17,18). Myślę, że i dzisiaj
nie brakuje takich „sprawiedliwych” pośród nas, nieprawdaż?
Piszę to rozważanie, mając w tle relację z dzisiejszego spotkania
ewangelizacyjnego, jakie zostanie zapisane we współczesnej historii jako „Festiwal
Nadziei”. Rozmowa z jednym z uczestników tego wydarzenia, bezpośrednio po
zakończeniu pierwszego dnia, zainspirowała mnie do napisania o tym. Moje
refleksje, jakimi dzieliłem się przed tym Festiwalem, uświadomiły mi, że wielu
z tych, którzy uważają się już za sprawiedliwych, nie „poszli”, aby wykonać
polecenie Ojca. Drudzy natomiast, chociaż są uważani za „będących w błędzie
teologicznym”, poszli na stadion, ponieważ Ojciec tego od nich oczekiwał.
Nie dajmy się wyprzedzić, gdyż Bóg może nas zaskoczyć swoją akceptacją
tych, którzy są posłuszni i czynią Jego wolę.
Henryk Hukisz
Bracie Henryku, ja już czegoś nie rozumiem! W poprzednim poście piszesz o zielonoświątkowych malinach i wskazujesz na Biblijną niekonsekwencję (co zresztą jest prawdą), a w tym zaprzeczasz...
ReplyDeleteCo jest gorsze? Fałszywy banknot wydrukowany na zwykłej drukarce, czy fałszywy banknot wydrukowany na profesjonalnych maszynach? W zasadzie jedno i drugie jest złe, ale ten z drukarki rozpozna wielu - tak jak brak podobieństwa Kościoła Zielonoświątkowego do pogańskich Zielonych Świąt, natomiast Jezus z Biblii, a Jezus znany większości społeczeństwa pod postacią opłatka - to już musi być trochę lepszy fachowiec, który to odróżni (większa znajomość Oryginału)
Więc darujmy sobie może te zielone maliny, skoro lubimy zajadać się dojrzałymi, ale robaczywymi.
Po co nam przecedzanie komara, skoro połykamy wielbłąda?
Tak to jest jak się idzie na kompromis i drogę ekumenii - z jednej zaciera ważne granice, a z drugiej tylko uwidacznia niepotrzebne podziały, zarówno w KRK jak i po stronie protestanckiej. Niech każdy idzie swoją drogą i nie łączmy na siłę tego co się nie da połączyć - co było zresztą powodem protestu Lutra (bo przecież nauki w KRK się nie zmieniły i tezy Lutra są dalej ważne).
Myślę, że w tych czasach ważniejsze jest dbanie o prawdę niż liberalizowanie Ewangelii byle tylko zdobyć kolejnego człowieka (coś w stylu "obchodzicie morze i ląd, aby pozyskać jednego współwyznawcę, a gdy nim zostanie, czynicie go synem piekła dwakroć gorszym niż wy sami.")