Usłyszałem kiedyś przykład ilustrujący pewną prawdę, że tak jak w niedojrzałym jabłku znajdują się wszystkie cechy, jakie posiada owoc w pełni dojrzały, lecz ich jeszcze nie widać, tak samo jest z Bożymi darami, jakie każdy z nas otrzymał. Są one w prawdzie jeszcze nie rozwinięte, lecz potencjalnie już je posiadamy i winniśmy okazywać Bogu za nie naszą wdzięczność.
W tym miejscu moje myśli pobiegły własną drogą, do moich doświadczeń z jabłkami w dzieciństwie. Zdarzało się wówczas dość często, że widząc piękne zielone jabłuszko, zapragnąłem je skonsumować zanim osiągnęło stan dojrzałości. Zamiast słodyczy, w ustach poczułem jedynie kwaśny smak. Na nic zdało się myślenie o zawartym w nim potencjale dojrzałości.
Dojrzałości nie osiąga się na drugi dzień, ona przychodzi po dość długim czasie. Dla osób niecierpliwych - zbyt długim. Dojrzewanie jest naturalnym procesem, który bardzo często zostaje przyśpieszany w nienaturalny sposób i dla smakosza jest to nie do przyjęcia. Ponieważ w dzieciństwie mieliśmy sad owocowy, mogłem nieraz doświadczać wspaniałości smaków w pełni dojrzałych jabłek, śliwek, czereśni, agrestu i innych darów Bożych, jakie w nim rosły. Niestety dzisiaj większość owoców kupowanych w sklepach osiąga stan dojrzałości w sztucznych warunkach. Mogą w prawdzie ucieszyć nasz wzrok, gdyż są piękne, okrąglutkie i kolorowe, lecz nie maja swojego naturalnego smaku, jakim mogą nas jedynie zadowolić, gdy przejdą naturalny proces dojrzewania.
Bóg oczekuje również naszej dojrzałości, co do tego nie ma wątpliwości. On pragnie, abyśmy w naturalnych warunkach duchowego rozwoju osiągali właściwy stan, gdy „wszyscy dojdziemy do jedności wiary i poznania Syna Bożego, do człowieka doskonałego, do miary dojrzałości wynikającej z pełni Chrystusa” (Ef 4:13). W języku oryginalnym, w jakim zapisane są słowa Nowego Testamentu, występuje tu wyraz τελειον [teleion], który znaczy dojrzałość, pełnię, kompletność cech, jakie osiąga się na drodze rozwoju. Wzorem naszej dojrzałości jest ta, jaką Bóg nam pokazał w Swoim Synu, Jezusie Chrystusie. Nie można jej osiągnąć na drodze własnej pobożności, wyrzeczeń, postów i modlitw, ani poprzez spełnianie rad i poleceń nauczanych na przeróżnych seminariach i konferencjach wyzwalania w sobie potencjału. Te cechy pojawiają się w efekcie naturalnego duchowego rozwoju, jaki tworzy w nas Duch Święty, którego otrzymaliśmy w nowym narodzeniu.
Nasz problem polega na tym, że brakuje nam cierpliwości i chcemy osiągać nasze cele natychmiast, z dużym przyśpieszeniem. Dzieje się tak w naszym życiu modlitewnym, gdy chcemy mieć odpowiedź od razu. Pisałem o tym w rozważaniu „Modlitewne Pendolino”, wskazując na to, że Bóg jest Panem czasu i odmierza go według zupełnie innej skali, jak napisał apostoł Piotr – „jeden dzień u Pana jest jak tysiąc lat, a tysiąc lat, jak jeden dzień” (2 Ptr 3:8). My natomiast wszystko odmierzamy naszym miernikiem czasu, dlatego też chcemy osiągać efekt dojrzałości w warunkach sztucznych, podobnie jak to dzieje się w owocami dostarczanymi do supermarketów.
Możemy nieraz spotkać osoby, które zaraz po nawróceniu, już następnego dnia porywają się z przysłowiową motyką na duchowe „słońce”. Wydaje im się, że mogą już innych nauczać, doradzać, wypędzać demony i dokonywać heroicznych czynów w Bożym Królestwie. Zachowują się jak świeżo upieczony kierowca, któremu wydaje się, że posiada już niezbędne umiejętności, aby poruszać się swoim pojazdem po drogach publicznych, i usiadłszy za kierownicą, wciska gaz do przysłowiowej „dechy”. Limity na drogach są dla doświadczonych kierowców, którzy mają wyrobione już nawyki reagowania w trudnych warunkach. Ci z „zielonym liskiem”, muszą przejść jeszcze naturalny proces dojrzewania.
Nie wystarczy powołać się na werset biblijny, mówiąc że tak jest napisane, lecz w Bożym Królestwie liczy się jeszcze wola Króla, który wyznacza czas i miejsce działania. On wie, że potrzebujemy czasu, aby dojrzeć do tego, by mieć „wyćwiczone zmysły do rozróżniania dobra i zła” (Hbr 5:14).
Uczeń Chrystusa nie wychodzi nigdy przed swego Mistrza, lecz zgodnie z Jego słowami: „Uczeń nie przewyższa nauczyciela. Dopiero gdy się nauczy wszystkiego, będzie jak jego nauczyciel” (Łk 6:40), czeka posłusznie na wydanie polecenia, aby uczynić tylko to, co zostało mu nakazane. Pan Jezus wymagał od Swoich uczniów wytrwałości, która kształtuje się w przeciwnościach i w doświadczeniach. Jezus, gdy mówił o czasach, w których Jego uczniowie będą „znienawidzeni przez wszystkich ze względu na Moje imię” (Łk 21:17), zapewnił, że „przez swoją wytrwałość ocalicie wasze dusze” (w. 19). Później Jakub, w powszechnym liście do wierzących napisał: „Wiecie przecież, że z wypróbowania waszej wiary rodzi się wytrwałość. Wytrwałość zaś niech się przejawia w doskonałym dziele, abyście byli doskonali, nienaganni, bez żadnych braków” (Jk 1:3,4). Tu znów odwołuję się do języka oryginału tego listu, w którym występuje słowo τελειον [teleion], oddane w naszym przekładzie jako "doskonali". Widzimy tu, że wytrwałość prowadzi do dojrzałości,
„Drugą stroną medalu” w procesie dojrzewania jest zwlekanie z podejmowaniem zadań wyznaczonych przez Pana. Chrystus powierza najpierw sprawy mniejszej wagi, zanim powoła do zadań ważniejszych. Chrystus powiedział: „Znakomicie, sługo dobry i wierny, w małych rzeczach byłeś wierny, nad wieloma cię ustanowię. Wejdź do radości swego pana” (Mt 25:21). Tak więc, wielkie zadania powierzane są dopiero po wiernym wypełnieniu małych. Lecz niestety, niektórzy zatrzymali się na poziomie tych małych spraw. Pisał o tym autor Listu do Hebrajczyków, że „chociaż przez ten czas powinniście być już nauczycielami, to jednak sami znowu potrzebujecie, żeby ktoś was pouczał o podstawowych zasadach nauki Bożej. Potrzebujecie mleka, a nie stałego pokarmu” (Hbr 5:12).
Bóg potrzebuje ludzi dojrzałych, którzy osiągnęli ten poziom życia i służby w naturalnym rozwoju, jaki zapewnia społeczność Kościoła, gdzie podawany jest stosowny pokarm dla każdego wierzącego. Niektórzy muszą przyjmować jedynie mleko Słowa Bożego, zanim osiągną dojrzałość. Jedynie „dorośli przyjmują pokarm stały, gdyż przez używanie mają wyćwiczone zmysły do rozróżniania dobra i zła” (Heb. 5:14). Znów musimy odwołać się do oryginału, gdyż w tym wersecie użyte jest słowo τελειον [teleion], które określa cechy człowieka, który może dokonać więcej niż „niemowlę w Chrystusie”, które potencjalnie posiada wszystkie cechy dojrzałości, lecz jeszcze w stanie nierozwiniętym.
Wierzę, że Bogu bardziej smakują dojrzałe jabłka.
Henryk Hukisz
No comments:
Post a Comment
Note: Only a member of this blog may post a comment.