Wielokrotnie proszono mnie, abym spisał historię zboru w Poznaniu, którego byłem pastorem przez kilkanaście lat. Ponieważ znam osobiście czasy, gdy w Poznaniu istniał tylko zbór Kościoła Chrześcijan Baptystów. Później powstał zbór Zjednoczonego Kościoła Ewangelicznego, z którego w latach 70. wyłoniły się zbory Ewangelicznych Chrześcijan i Kościoła Zielonoświątkowego.
Poniżej zamieszczam fragment z powstającej autobiografii, który dotyczy sytaucji, w jakiej uczyliśmy się ufności, jaką pokładaliśmy w naszym Panu. Dla współczesnych młodych czytelników tamte czasy nie są znane i są nawet trudne do wyobrażenia, dlatego myślę, że tym fragmentem zainteresuję młode pokolenie historią współczesnych zborów ewangelicznych w Poznaniu.
Po roku nasza rodzina powiększyła się w naturalny sposób - pojawiła się pierwsza córeczka. Wiedziałem, że jestem głową rodziny, dlatego gdy tylko zorientowaliśmy się, że będziemy mieć dziecko, postanowiłem znaleźć odpowiednią pracę, by móc utrzymać całą rodzinę. Żona też pracowała, lecz nie mieliśmy pewności, że będzie mogła utrzymać swoje zatrudnienie. Gdy w zakładzie pracy, gdzie była zatrudniona, zorientowali się, iż jest w ciąży, natychmiast wręczono jej wypowiedzenie. Muszę przytoczyć tło historyczne - działo się to w czasach Polski Ludowej, rządziła wówczas jedyna słuszna partia robotnicza. Był marzec i w prasie zamieszczono tekst przemówienia I sekretarza partii z okazji Dnia Kobiet, w którym została podkreślona troska partii o los pracujących kobiet. Wykorzystałem wówczas kilka akapitów z tego przemówienia i w podobnym stylu napisałem pismo do Wydziału Spraw Obywatelskich przy wojewódzkim komitecie partii, aby poskarżyć się na to, w jaki sposób potraktowano moją żonę będącą w ciąży. Ku naszemu zaskoczeniu, po krótkim czasie szef kadr tego zakładu osobiście, gdyż nie mieliśmy wówczas telefonu, pojawił się u nas i powiadomił moją żonę, że może wrócić do pracy w trybie natychmiastowym. Oczywiście, żona wróciła na swoje stanowisko i stwierdziła, że została otoczona lepszą troską, niż poprzednio.
Pomimo tego, mając na uwadze niestabilność zatrudnienia kobiet, postanowiłem poszukać pracy, zgodnie ze zdobytym w 1965 roku wykształceniem technicznym w Technikum Łączności. Podczas rozmowy kwalifikacyjnej, gdy składałem wniosek o zatrudnienie, padało pytanie: „Co pan robił po 1965 roku?”, ponieważ w życiorysie nie ujawniałem charakteru studiów, jakie ukończyłem, a był już rok 1974. W każdym przypadku, gdy powiedziałem, że studiowałem teologię w Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej, po odpowiedź musiałem przyjść następnego dnia. Decyzja zawsze brzmiała jednakowo: „Niestety, nie ma możliwości zatrudnienia”.
Ponieważ, jak już powiedziałem, zaufałem Bogu we wszystkim, ciągle miałem nadzieję, że jest jakieś rozwiązanie. Kolejna wizyta w sprawie zatrudnienia miała miejsce w kadrach firmy, która poszukiwała pracowników do serwisu aparatury kontrolno-pomiarowej. Rozmowa przebiegała standardowo, było pytanie o to co robiłem po roku 1965 i moja odpowiedź brzmiała tak samo jak dotychczas, lecz szefowa kadr zamyśliła się chwilkę i zapytała, czy znam angielski. Na moją twierdzącą odpowiedź, pani podniosła ręce do góry i wykrzyknęła: „Z nieba pan spada!”. Po chwili wyjaśniła, że właśnie poszukują takiej osoby, gdyż firma podpisała kontrakt z producentem aparatury pomiarowej w Wielkiej Brytanii i potrzebują pracownika serwisowego i tłumacza w jednej osobie. Jednak u Boga wszystko jest możliwe - miałem ciekawą pracę, możliwość wyjazdów na szkolenia do krajów zachodniej Europy, co w tamtych czasach było traktowane jako szczególny przywilej.
Po kilku latach, kiedy nasza rodzina znów się powiększyła i mieliśmy już dwie córeczki, mieszkanie w jednym pokoju o powierzchni prawie 15 m kwadratowych stawało się nie do zniesienia. Wówczas postanowiłem budować drugą połówkę bliźniaka. Przedsięwzięcie dość ryzykowne jak na młodą rodzinę bez zapewnienia stałej dobrze płatnej pracy w niepewnych czasach. Często, gdy sytuacja jest bez wyjścia, podejmujemy bardziej ryzykowne decyzje. Wierzę, że w takich momentach Bóg poddaje testowi naszą wiarę i zaufanie w Jego troskę i ochronę. Jak bardzo w takich sytuacjach doświadczamy prawdziwości słów Pana Jezusa: „Szukajcie więc najpierw Królestwa Boga i Jego sprawiedliwości, a wszystko inne będzie wam dodane” (Mt. 6:33). Wcale nie chodzi o to, że nie powinniśmy troszczyć się o swoje życie, lecz jeśli podejmiemy wyzwanie służenia Bogu, wówczas On okaże troskę na miarę Stwórcy i Pana wszechświata.
Druga połowa lat 70-siątych przyniosła wielkie przemiany polityczne i gospodarcze. Lecz nie mieliśmy wyjścia, musieliśmy powiększyć mieszkanie, tak że przystąpiliśmy do realizacji tego planu z nadzieją w sercu, że Pan przeprowadzi nas przez to dzieło. Była nawet taka sytuacja, że musiałem brać urlop bezpłatny i samemu stanąć na rusztowaniu i wznosić mury naszego domu. Mój tata, zaprawiony w budowie niejednego domu, wiernie towarzyszył i wspomagał w dokończeniu tego dzieła. Pamiętam ten moment, gdy druga córeczka zaczęła już chodzić i nasz pokoik był zbyt mały, aby zrobić kilka kroków bez wpadnięcia na jakiś mebel. Dlatego podjęliśmy decyzję, aby przeprowadzić się do nowego mieszkania pomimo tego, że piętro nie było jeszcze wykończone. Był rok 1980.
Henryk Hukisz
No comments:
Post a Comment
Note: Only a member of this blog may post a comment.