W życiu często spotykamy znaki ostrzegające przed
niebezpieczeństwem. Znajdujemy je na słupach elektrycznych, na krawędzi skał,
na płotach posesji, na których znajdują sie ostre psy. Spotykamy je również na
opakowaniach substancji trujących, czy niebezpiecznych dla człowieka. Takie
ostrzeżenia przyjmujemy w trosce o bezpieczeństwo naszego życia i zdrowia.
Wyobraźmy sobie sytauację, w której przed nami
pojawia się znak „Strzeż się człowieka!”. Jak wówczas zareagujemy? Czy
zlekceważymy takie ostrzeżenie, i pójdziemy dalej, śpiewajac w sercu pieśń: „Wiem,
nie zawiedzie mnie Pan”? Czy to będzie z naszej strony rozsądne? Czy raczej nie
powinniśmy przynajmniej zatrzymać się na chwilę i zastanowić się, dlaczego ktoś
umieścił takie ostrzeżenie?
Z pewnością, rozsądnie będzie, jeśli dowiemy się o
przyczynie, dlaczego mamy wystrzegać sie drugiego człowieka. Na pewno nie
dotyczy to wszsytkich ludzi, lecz pewne osoby ze względu na ich charakter.
Skoro ktoś ostrzega, to albo znalazł się już w niebezpieczeństwie grożącym ze
strony pewnych ludzi, lub zna cechy osób, które zagrażają bezpieczeństwu
innych. Żyjemy w takich czasach, że
musimy wystrzegać się pewnych ludzi. Policja zamieszcza informacje o grasujących
w okolicy pedofilach lub o poszukiwanych przestępcach.
Tytuł tego rozważania jest zaczerpnięty ze słów
nie byle kogo, bo samego Chrystusa. Gdy Pan Jezus posyłał swoich uczniów z
ewangelią, która jest przecież adresowana do grzeszników, do ludzi z natury
złych, a jednak już w drugim zdaniu po znanych słowach: „Oto Ja posyłam was
jak owce między wilki, bądźcie tedy roztropni jak węże i niewinni jak gołębice”
(Mat. 10:16), powiedział : „i
strzeżcie się ludzi...” (w.17). Dlaczego?
Przecież wyposażył ich w moc z wysokości, która dawała im przewagę nie tylko
nad ludzkimi grzechami i chorobami, lecz również nad mocami demonicznymi. Czyż
nie powinni wyruszyć w tę misyjną wyprawę w świat ludzi zepsutych z pieśnią na
ustach? A jednak Chrystus, Pan tego dzieła, ostrzegał pierwszych misjonarzy
przed tymi, którzy „będą was wydawać sądom i biczować w swoich synagogach”
(w. 17). Kilka wierszy dalej, czytamy
w tej mowie misyjnej, że „gdy was prześladować będą w jednym mieście,
uciekajcie do drugiego” (w. 23).
Pan Jezus powiedział im również, że będą „w
nienawiści u wszystkich dla imienia mego” (Mat. 10:22). Zachęcał ich do wytrwałości nawet za cenę życia, słowami:
„nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, ale duszy zabić nie mogą” (w. 28). Chrystus przygotował swoich
uczniów na różne sytuacje konfliktowe, w jakich dojdzie do wrogości pomiędzy
członkami tej samej rodziny. Z powodu ewangelii, nastąpią podziały
przebiegające pomiędzy ludźmi których dotychczas łączyła miłość. Z powodu
Chrystusa, nastąpią podziały pomiędzy „synem i ojcem i córkę z jej matką, i
synową z jej teściową” (w. 35).
Ewangelia jest wyzwaniem wobec życia. Ci, którzy
przyjęli prawdziwą ewangelię, będa nienawidzeni z jej powodu. Jezus pocieszał
swoich naśladowców, że „jeśli świat was nienawidzi, wiedzcie, że mnie wpierw
niż was znienawidził” (Jan 15:18).
Pójście wślady Chrystusa musi wywołać reakcję ze strony świata, który Go nie
naśladuje. Ten świat ma swego księca, diabła i jego demoniczne zastępy, których
wolę wykonuje. My byliśmy kiedyś również pod jego panowaniem, lecz teraz chroni
nas krew Baranka Bożego. Świat, to znaczy ludzie, którzy nadal w nim żyją, nienawidzą
nas, ponieważ wybraliśmy Chrystusa. Apostoł Paweł oświadczył, że „wszyscy,
którzy chcą żyć pobożnie w Chrystusie Jezusie, prześladowanie znosić będą” (2 Tym. 3:12).
Jaki więc powinien być nasz stosunek do tych, którzy
nas nienawidza z powodu Chrystusa? Odpowiedź znajdziemy w słowach Nauczyciela,
który nawiązując do dotychczasowej nauki Zakonu, powiedział: „A Ja wam
powiadam: Miłujcie nieprzyjaciół waszych i módlcie się za tych, którzy was
prześladują” (Mat:5:44). Jak więc
pogodzić te słowa, nakazujące miłowanie nieprzyjaciół, z poleceniem Chrystusa: „i
strzeżcie się ludzi”?
O nieprzyjaciół nie musimy się starać. Oni sami
sie pojawią w naszym życiu. Spotykamy ich w każdej sytuacji, gdy postanawiamy
żyć zgodnie z ewangelią. Mogą to być pojedyńcze osoby, całe grupy społeczne,
lub, jak to dzieje się obecnie, wyznawcy wrogiej chrześcijaństwu religii, jaką
jest islam.
Nie widzę nic dziwnego w tym, że odczuwamy lęk w
obliczu najazdu tysięcy muzułamanów do naszych miast i regionów, w których już
mieszkamy. Ta obawa o nasze życie i codzienne sprawy, jak szkoła dla dzieci,
praca rodziców, środowisko ulicy i placu zabaw, wyzwala w nas odruch obronny.
Nikt przecież nie wpycha się dobrowolnie w sytuację niebezpieczną, lecz
przygotowuje się na nią, jeśli nie ma możliwości „ucieczki do drugiego miasta”.
Oczywiście, że ta sytuacja, jaka ma obecnie miejsce
w Europie, może być postrzegana również jako nowe pole misyjne. Lecz nie my
sami sobie organizujemy tę misję. Lecz jeśli Bóg ma taki plan, to zapewniam, że
On również da ochronę, lub przygotuje na moment, gdy „bedą zabijać ciało”.
Był czas, gdy w Nowym Jorku pojawił sie sługa
Boży, Dawid Wilkerson. Nie on sam wyznaczył sobie to zadanie, lecz Bóg. Dlatego
mógł dokonać rzeczy niemożliwych dla przeciętnego człowieka. Dzięki mocy Bożej,
niebezpieczni ludzie, których na coodzień wystrzegali sie inni wierzący,
stawali się potulni jak baranki, gdy Duch Swięty włączył się do akcji.
Może i ty jesteś dziś wezwany do tego szczególnego
zadania, aby muzułmanom nieść ewangelię. Idź więc w mocy Ducha i głoś. Lecz
jeśli Pan cię do tego nie wyznaczył, lepiej jest strzec się ludzi.
Henryk Hukisz
No comments:
Post a Comment
Note: Only a member of this blog may post a comment.