W ciągu kilku następnych
dni, kilkaset osób, od Australii, przez Europę aż do Kanady zareagowało
„lajkami” oraz słowami otuchy i modlitwy do Pana życia i śmierci. Było to dla
mnie, w tym szczególnym czasie bardzo ważne, gdyż wlewały w moje obolałe serce
nadzieję i pewność, że Bóg ma dla mnie jeszcze jakieś zadanie. Wprawdzie ciało
moje znajdowało na szpitalnym łóżku Kliniki Kardiologicznej w Poznaniu, lecz
duch mój posilany niezliczonymi modlitwami, unosił mnie wysoko w przestrzeń,
gdzie panuje Boża obecność.
Wszystko zaczęło się od
bólu w okolicy serca. Wezwaliśmy ambulans i o pięciu minutach, gdy ratownicy
stwierdzili jaki jest rzeczywisty stan, postanowili przetransportować mnie do
szpitala. Mieszkam w dzielnicy, w której znajduje się jeden z największych
cmentarzy w tym rejonie. Jadąc do centrum miasta, muszę zawsze objeżdżać ten
teren. Tym razem, gdy ambulans znalazł się na ulicy Grunwaldzkiej, na wprost
bramy cmentarnej, musiał zatrzymać się, gdyż mój stan uległ pogorszeniu. Jeden
z ratowników powiedział do mnie kilkakrotnie: „Proszę nie zamykać oczu”.
Poczułem, jak gdyby ktoś położył na moich powiekach ogromne ciężarki – nie
mogłem powstrzymać ich przed opadaniem.
Po chwili, przed moimi
oczami pojawiły się jakieś geometryczne figury, bardzo regularne, które ktoś
starał się układać, jak puzzle, w jedną całość. Później, przez ten obraz zaczął
przebijać się widok sufitu ambulansu, na którym coraz wyraźniej świeciła
„ledowa” lampa. Chwilkę później zobaczyłem trzy twarze ratowników, których oczy
miały szczególny wyraz, jak gdyby mówiły: „to nie nasza zasługa”. Jeden z nich,
bardzo łagodnym głosem, pełnym radości wyszeptał: „Wróciłeś”.To był szczególny moment, jak później to sobie uświadomiłem z położenia na mapie. Ambulans zatrzymał się przed skrzyżowaniem z ulicą Cmentarną. To tak, jak gdybym znalazł się na rozdrożu życia i śmierci – mógł skręcić w lewo, albo jechać dalej prosto do szpitala, gdzie miałem zapewnioną pomoc medyczną.
Podobnie jak w sytuacji,
o której pisze apostoł Paweł do Koryntian, że znalazł się w utrapieniu „jakie nas spotkało w Azji, iż ponad miarę
i ponad siły nasze byliśmy obciążeni tak, że nieomal zwątpiliśmy o życiu naszym;
doprawdy, byliśmy już całkowicie pewni tego, że śmierć nasza jest postanowiona,
abyśmy nie na sobie samych polegali, ale na Bogu, który wzbudza umarłych” (2 Kor. 1:8). Dlatego jestem Bogu
wdzięczny za wasze wsparcie i modlitwy, i mogę dać świadectwo, że to, przez co
Pan mnie przeprowadził, stało się „przy waszym także współdziałaniu przez modlitwę” (w.
11) za mnie.
Kościół, to jest Ciało Pana Jezusa, które wspólnie tworzymy, jest żywym
organizmem, który spojony i związany „przez
wszystkie wzajemnie się zasilające stawy, według zgodnego z przeznaczeniem
działania każdego poszczególnego członka, rośnie i buduje siebie samo w
miłości” (Efez. 4:16). Dalej,
apostoł Paweł zachęca wierzących, aby „w
każdej modlitwie
i prośbie zanoście o każdym czasie modły w Duchu i
tak czuwajcie z całą wytrwałością i błaganiem za wszystkich świętych” (Efez.
6:18).
Od zarania istnienia Kościoła, tej szczególnej społeczności świętych,
możemy doświadczać mocy modlitwy. Pan Jezus, zakładając zręby tej duchowej
budowli, pozostawił wiele wspaniałych obietnic, które są jak materiał
budowlany - łączą nas w jedno Ciało. Jedną z tych obietnic jest zapewnienie, że „wszystko, o cokolwiek byście się modlili i
prosili, tylko wierzcie, że otrzymacie, a spełni się wam” (Mar. 11:24). Dlatego też, już od pierwszego
dnia, ci którzy uwierzyli, trwali „w
modlitwach” (Dz.Ap. 2:42).
Jakiś czas później, gdy Piotr dowiedział się, że w Joppie pewna wierząca
dziewczynka o wdzięcznym imieniu Dorkas umarła, postanowił skorzystać z obietnicy,
jaką Pan Jezus dał Kościołowi. Gdy wszedł do domu, który napełniony był płaczem
i wspomnieniami o uczynkach zmarłej, ten wierny sługa Pański, wbrew temu, co
zobaczył, „padł na kolana i modlił się;
potem zwrócił się do ciała i rzekł: Tabito, wstań! Ona zaś otworzyła oczy swoje
i, ujrzawszy Piotra, usiadła” (Dz.Ap. 9:40).
Dlatego apostoł Jakub, który widział niejeden cud modlitwy, zachęca
wierzących: „Cierpi kto między wami?
Niech się modli” (Jak. 5:13). Nie
zawsze jednak wiemy jak się modlić, gdyż jedynie prośby wynikająca z ufności,
jaką mamy do Jezusa, dają nam pewność, iż, „jeżeli
prosimy o coś według jego woli, wysłuchuje nas” (1 Jan 5:14). Dlatego zawsze jest dobrze opierać się na głosie
Pocieszyciela, który „wspiera nas
w niemocy naszej; nie wiemy bowiem, o co się modlić, jak należy, ale sam Duch wstawia się za nami w
niewysłowionych westchnieniach” (Rzym. 8:26).
Pan Jezus nie tylko uczył
jak należy się modlić, lecz przede wszystkim, zostawił nam przykład. Jak wiemy,
On sam często spędzał czas na modlitwie. Ewangeliści opisują nam dość
dokładnie, że „gdy rozpuścił lud,
wstąpił na górę, aby samemu się modlić. A gdy nastał wieczór, był tam sam” (Mat. 14:23). Lecz On nie był tam sam,
gdyż był to czas szczególnej obecności z Ojcem, z którym rozmawiał o
wszystkim co czynił i mówił. To właśnie podczas jednej z takich społeczności z
Ojcem, „wygląd oblicza jego odmienił
się, a szata jego stała się biała i lśniąca” (Łuk. 9:29). A gdy nadeszła chwila, na jaką przyszedł, „oddalił się od nich, jakby na rzut
kamienia, i padłszy na kolana, modlił się, mówiąc: Ojcze, jeśli chcesz, oddal
ten kielich ode mnie; wszakże nie moja, lecz twoja wola niech się stanie” (Łuk. 22:41,42).
Jestem Bogu wdzięczny za
modlitwy świętych, za was wszystkich, którzy w tej godzinie próby, jaką
ostatnio przechodziłem, byliście ze mną. Apostoł Paweł doświadczał również
tej łaski, gdy wierzący modlili się za niego, aby Bóg otwierał przed nim drzwi
do dalszej służby. Dlatego zachęcał wierzących do trwania w tym dobrym
zwyczaju, pisząc, aby „w każdej
modlitwie i prośbie zanoście o każdym czasie modły w Duchu i tak czuwajcie z
całą wytrwałością i błaganiem za wszystkich świętych i za mnie, aby mi, kiedy
otworzę usta moje, dana była mowa do śmiałego zwiastowania ewangelii” (Efez. 6:18,19).
Apostoł Jan, pod koniec
swego życia zobaczył wspaniały obraz, gdy wszelkie kolano zgięło się i każdy
język wyznał, „że Jezus Chrystus jest
Panem, ku chwale Boga Ojca” (Filip.
2:11). Wówczas to, jeden z aniołów stojących przed Bożym ołtarzem, podniósł
złotą kadzielnicę, z której unosił się dym „z
modlitwami świętych” (Obj. 8:4).
Wierzę, że nie zabraknie wśród tych modlitw i waszych.
Jestem Bogu szczególnie
wdzięczny za waszą pamięć i modlitwy, jakie zanosiliście za mnie w tej godzinie
próby, jakiej zostałem ostatnio poddany.
Henryk Hukisz
wszystkiego dobrego, ja miałem też poważne przejście w czerwcu 2016 - po wypadku w stanie krytycznym trafiłem do Kliniki Intensywnej Terapii - miesiąc pod respiratorem i w śpiączce, amputowana ręka, - nie dawano mi szans ale wszechmogący Zbawiciel Jezus Chrystus miał inne zdanie i inny plan :) - http://mieczducha888.blogspot.com/2016/11/pan-jezus-nadal-czyni-cuda-uratowany.html
ReplyDelete, pozdrawiam i wszelkich Chrystusowych błogosławieństw