Wednesday, February 15, 2017

Jezus w ambulansie

 Dwa tygodnie temu wstawiłem na FB krótki komunikat – To stało się nagle, byłem już w ambulansie, "odjechałem" - jak powiedział lekarz. Gdy znów zobaczyłem sufit ambulansu i twarze lekarzy, usłyszałem "wróciłeś". Potem był szpital, zabiegi i powrót do życia. Jestem Bogu wdzięczny. Proszę o modlitwy, abym dobrze umiał wykorzystać darowaną szansę”.
W ciągu kilku następnych dni, kilkaset osób, od Australii, przez Europę aż do Kanady zareagowało „lajkami” oraz słowami otuchy i modlitwy do Pana życia i śmierci. Było to dla mnie, w tym szczególnym czasie bardzo ważne, gdyż wlewały w moje obolałe serce nadzieję i pewność, że Bóg ma dla mnie jeszcze jakieś zadanie. Wprawdzie ciało moje znajdowało na szpitalnym łóżku Kliniki Kardiologicznej w Poznaniu, lecz duch mój posilany niezliczonymi modlitwami, unosił mnie wysoko w przestrzeń, gdzie panuje Boża obecność.
Wszystko zaczęło się od bólu w okolicy serca. Wezwaliśmy ambulans i o pięciu minutach, gdy ratownicy stwierdzili jaki jest rzeczywisty stan, postanowili przetransportować mnie do szpitala. Mieszkam w dzielnicy, w której znajduje się jeden z największych cmentarzy w tym rejonie. Jadąc do centrum miasta, muszę zawsze objeżdżać ten teren. Tym razem, gdy ambulans znalazł się na ulicy Grunwaldzkiej, na wprost bramy cmentarnej, musiał zatrzymać się, gdyż mój stan uległ pogorszeniu. Jeden z ratowników powiedział do mnie kilkakrotnie: „Proszę nie zamykać oczu”. Poczułem, jak gdyby ktoś położył na moich powiekach ogromne ciężarki – nie mogłem powstrzymać ich przed opadaniem.
Po chwili, przed moimi oczami pojawiły się jakieś geometryczne figury, bardzo regularne, które ktoś starał się układać, jak puzzle, w jedną całość. Później, przez ten obraz zaczął przebijać się widok sufitu ambulansu, na którym coraz wyraźniej świeciła „ledowa” lampa. Chwilkę później zobaczyłem trzy twarze ratowników, których oczy miały szczególny wyraz, jak gdyby mówiły: „to nie nasza zasługa”. Jeden z nich, bardzo łagodnym głosem, pełnym radości wyszeptał: „Wróciłeś”.

To był szczególny moment, jak później to sobie uświadomiłem z położenia na mapie. Ambulans zatrzymał się przed skrzyżowaniem z ulicą Cmentarną. To tak, jak gdybym znalazł się na rozdrożu życia i śmierci – mógł skręcić w lewo, albo jechać dalej prosto do szpitala, gdzie miałem zapewnioną pomoc medyczną.
Podobnie jak w sytuacji, o której pisze apostoł Paweł do Koryntian, że znalazł się w utrapieniu „jakie nas spotkało w Azji, iż ponad miarę i ponad siły nasze byliśmy obciążeni tak, że nieomal zwątpiliśmy o życiu naszym; doprawdy, byliśmy już całkowicie pewni tego, że śmierć nasza jest postanowiona, abyśmy nie na sobie samych polegali, ale na Bogu, który wzbudza umarłych” (2 Kor. 1:8). Dlatego jestem Bogu wdzięczny za wasze wsparcie i modlitwy, i mogę dać świadectwo, że to, przez co Pan mnie przeprowadził, stało się przy waszym także współdziałaniu przez modlitwę (w. 11) za mnie.
Kościół, to jest Ciało Pana Jezusa, które wspólnie tworzymy, jest żywym organizmem, który spojony i związany „przez wszystkie wzajemnie się zasilające stawy, według zgodnego z przeznaczeniem działania każdego poszczególnego członka, rośnie i buduje siebie samo w miłości” (Efez. 4:16). Dalej, apostoł Paweł zachęca wierzących, aby „w każdej modlitwie i prośbie zanoście o każdym czasie modły w Duchu i tak czuwajcie z całą wytrwałością i błaganiem za wszystkich świętych” (Efez. 6:18).
Od zarania istnienia Kościoła, tej szczególnej społeczności świętych, możemy doświadczać mocy modlitwy. Pan Jezus, zakładając zręby tej duchowej budowli, pozostawił wiele wspaniałych obietnic, które są jak materiał budowlany - łączą nas w jedno Ciało. Jedną z tych obietnic jest zapewnienie, że „wszystko, o cokolwiek byście się modlili i prosili, tylko wierzcie, że otrzymacie, a spełni się wam” (Mar. 11:24). Dlatego też, już od pierwszego dnia, ci którzy uwierzyli, trwali „w modlitwach” (Dz.Ap. 2:42).
Jakiś czas później, gdy Piotr dowiedział się, że w Joppie pewna wierząca dziewczynka o wdzięcznym imieniu Dorkas umarła, postanowił skorzystać z obietnicy, jaką Pan Jezus dał Kościołowi. Gdy wszedł do domu, który napełniony był płaczem i wspomnieniami o uczynkach zmarłej, ten wierny sługa Pański, wbrew temu, co zobaczył, „padł na kolana i modlił się; potem zwrócił się do ciała i rzekł: Tabito, wstań! Ona zaś otworzyła oczy swoje i, ujrzawszy Piotra, usiadła” (Dz.Ap. 9:40).
Dlatego apostoł Jakub, który widział niejeden cud modlitwy, zachęca wierzących: „Cierpi kto między wami? Niech się modli (Jak. 5:13). Nie zawsze jednak wiemy jak się modlić, gdyż jedynie prośby wynikająca z ufności, jaką mamy do Jezusa, dają nam pewność, iż, „jeżeli prosimy o coś według jego woli, wysłuchuje nas” (1 Jan 5:14). Dlatego zawsze jest dobrze opierać się na głosie Pocieszyciela, który „wspiera nas w niemocy naszej; nie wiemy bowiem, o co się modlić, jak należy, ale sam Duch wstawia się za nami w niewysłowionych westchnieniach” (Rzym. 8:26).
Pan Jezus nie tylko uczył jak należy się modlić, lecz przede wszystkim, zostawił nam przykład. Jak wiemy, On sam często spędzał czas na modlitwie. Ewangeliści opisują nam dość dokładnie, że „gdy rozpuścił lud, wstąpił na górę, aby samemu się modlić. A gdy nastał wieczór, był tam sam” (Mat. 14:23). Lecz On nie był tam sam, gdyż był to czas szczególnej obecności z Ojcem, z którym rozmawiał o wszystkim co czynił i mówił. To właśnie podczas jednej z takich społeczności z Ojcem, „wygląd oblicza jego odmienił się, a szata jego stała się biała i lśniąca” (Łuk. 9:29). A gdy nadeszła chwila, na jaką przyszedł, „oddalił się od nich, jakby na rzut kamienia, i padłszy na kolana, modlił się, mówiąc: Ojcze, jeśli chcesz, oddal ten kielich ode mnie; wszakże nie moja, lecz twoja wola niech się stanie” (Łuk. 22:41,42).
Jestem Bogu wdzięczny za modlitwy świętych, za was wszystkich, którzy w tej godzinie próby, jaką ostatnio przechodziłem, byliście ze mną. Apostoł Paweł doświadczał również tej łaski, gdy wierzący modlili się za niego, aby Bóg otwierał przed nim drzwi do dalszej służby. Dlatego zachęcał wierzących do trwania w tym dobrym zwyczaju, pisząc, aby „w każdej modlitwie i prośbie zanoście o każdym czasie modły w Duchu i tak czuwajcie z całą wytrwałością i błaganiem za wszystkich świętych i za mnie, aby mi, kiedy otworzę usta moje, dana była mowa do śmiałego zwiastowania ewangelii” (Efez. 6:18,19).
Apostoł Jan, pod koniec swego życia zobaczył wspaniały obraz, gdy wszelkie kolano zgięło się i każdy język wyznał, „że Jezus Chrystus jest Panem, ku chwale Boga Ojca” (Filip. 2:11). Wówczas to, jeden z aniołów stojących przed Bożym ołtarzem, podniósł złotą kadzielnicę, z której unosił się dym „z modlitwami świętych” (Obj. 8:4). Wierzę, że nie zabraknie wśród tych modlitw i waszych.
Jestem Bogu szczególnie wdzięczny za waszą pamięć i modlitwy, jakie zanosiliście za mnie w tej godzinie próby, jakiej zostałem ostatnio poddany.
Henryk Hukisz

1 comment:

  1. wszystkiego dobrego, ja miałem też poważne przejście w czerwcu 2016 - po wypadku w stanie krytycznym trafiłem do Kliniki Intensywnej Terapii - miesiąc pod respiratorem i w śpiączce, amputowana ręka, - nie dawano mi szans ale wszechmogący Zbawiciel Jezus Chrystus miał inne zdanie i inny plan :) - http://mieczducha888.blogspot.com/2016/11/pan-jezus-nadal-czyni-cuda-uratowany.html


    , pozdrawiam i wszelkich Chrystusowych błogosławieństw

    ReplyDelete

Note: Only a member of this blog may post a comment.