Saturday, July 19, 2025

Jak cię widzą

... tak cię piszą - mówi znane polskie przysłowie, które oznacza, że ludzie oceniają innych na podstawie pierwszego wrażenia, głównie ich wyglądu i zachowania. Oznacza to, że to, jak wyglądamy i jak się zachowujemy, wpływa na to, jak inni nas postrzegają i jak o nas myślą (AI).

Pisałem poprzednio w rozważaniu pod tytułem: Granice luzu w kościele? na temat wyglądu zewnętrznego w naszym religijnym środowisku. Postanowiłem znów powrócić do tej sprawy, lecz tym razem chcę zwrócić uwagę bardziej na tych, którzy zostali ustanowieni „nie jak ci, którzy mają władzę nad powierzonymi sobie, ale jak ci, którzy stają się wzorem dla trzody” (1 Ptr 5:3).

Wzór, czyli praktyczny przykład do naśladowania, winni dawać ci, których Chrystus powołał do szczególnego zadania w Jego Kościele. Pastorzy, duchowi przywódcy lokalnego kościoła, który jest równocześnie częścią całego Ciała Chrystusowego, są odpowiedzialni przed Głową Kościoła nie tylko za zdrową naukę, lecz również i za bardzo praktyczny przykład codziennego życia, we wszystkich jego aspektach. Dlatego na liście kwalifikacji osób uznawanych przez członków lokalnej wspólnoty wierzących za swoich przywódców, znajdują się takie wymagania, jak:„nienaganny, niezarozumiały, nieskory do gniewu, do nadużywania wina, awantur, aby nie szukał nieczystych korzyści, ale był gościnny, kochający dobro, rozsądny, sprawiedliwy, pobożny, powściągliwy” (Tyt 1:7,8). Apostoł Paweł stawiał tak wysokie wymagania, ponieważ zależało mu na tym, aby, jak polecił starszym ze zboru w Efezie, uważali „na samych siebie i na całą trzodę, w której Duch Święty ustanowił was biskupami” (Dz 20:28).

Piszę jak zwykle z zakłopotaniem, gdyż widzę ogromne odstępstwo do biblijnych wzorców, jakie zostały powierzone przywódcom w zborach. Obawiam się, iż podobny obraz, ukazujący te zmiany, możemy znaleźć w Starym Testamencie, gdy Bóg wołał do Swego ludu głosem proroka: „Biada pasterzom, którzy prowadzą do zguby i rozpraszają trzodę Mojego pastwiska – wyrocznia Pana!” (Jr 23:1). Prorok Ezechiel powiedział wprost, nazywając rzeczy po imieniu: „Biada pasterzom Izraela, którzy byli pasterzami samych siebie. Czy pasterze nie pasą owiec? Spożywacie mleko, okrywacie się wełną, zabijacie to, co tłuste, nie pasiecie owiec. Słabej nie wzmocniliście, chorej nie leczyliście, mającej złamanie nie obwiązaliście, zbłąkanej nie zwróciliście a zaginionej nie szukaliście. Panowaliście nad nimi siłą i surowością” (Ez 34:2-4).

Nie chcę w tym rozważaniu odnosić się do poszczególnych zarzutów, jakie usłyszeli pasterze narodu Bożego, lecz jedynie zwrócić uwagę na przykład, który jak zwykle idzie z góry. We wspomnianym na początku rozważaniu na temat panoszącego się luzu w zborach, pisałem o niedbałości w ubiorach. Uważam, że to, jak się ubieramy, jest istotne w życiu społecznym, gdyż nasz ubiór świadczy o naszym odnoszeniu się do innych członków naszej wspólnoty. Niedbały ubiór mówcy świadczy jedynie o braku szacunku do słuchaczy.

Wiem, że mody się zmieniają i dzisiaj nie ubieramy się tak, jak nasi dziadkowie, czy nawet rodzice. Jest to kwestią zwyczajów, jakie całe społeczeństwo uznaje za normę. Oczywiście, istnieją dość szeroko tolerowane granice dostosowywania się do tych norm. Są takie sytuacje, gdy przekraczanie przyjętych norm jest niedopuszczalne, o czym pisałem we wspomnianym na wstępie wpisie.

Ubiór jest kwestią ogólnoludzką, niezależną od tego, czy ktoś wierzy w Boga, czy nie. Już na samym początku naszej Biblii czytamy, że na skutek grzesznego nieposłuszeństwa wobec Stwórcy, nasi przodkowie w raju, „ukryli się przed obliczem PANA Boga pośród drzew ogrodu” (Rdz 3:8). Dlaczego? Ponieważ „otworzyły się obojgu oczy i spostrzegli, że są nadzy” (w. 7). Pierwszą reakcją ich sumienia na zaistniały stan, było przyodzianie się, coś, czego nie znali dotychczas.

Bóg, jak gdyby uznając nową potrzebę człowieka po upadku w grzech, „zrobił ubranie ze skóry dla Adama i dla jego żony i odział ich” (Rdz 3: 21). Od tego czasu, aż do uzyskania przez ludzi odrodzonych do Bożego Królestwa przemienionych ciał, obowiązuje noszenie ubiorów. To, jakiego, pozostaje już sprawą obyczajów. Kościół został dany temu światu w celu składania świadectwa o Bogu, który jest święty i nie podlega chwilowym modom i zmianom.

Nigdzie w Biblii nie znajdziemy przepisów odnośnie do obowiązującej mody w ubieraniu się. Jedynie kapłani w Starym Testamencie mieli wyraźnie określone stroje, jakie musieli przywdziewać podczas pełnienia służby. Można by powiedzieć dzisiaj, że skoro jesteśmy z łaski „potomstwem wybranym, królewskim kapłaństwem, narodem świętym, ludem wykupionym, abyście opowiadali o cnotach Tego, który was wezwał z ciemności do swojej niezwykłej światłości” (1 Ptr 2:9), to powinniśmy wziąć na siebie wręcz obowiązek szczególnej reprezentacji ludu Bożego w tym świecie.

Jeśli ktoś twierdzi, że w Duchu Świętym mamy pełną swobodę postępowania i nie obowiązują go żadne normy, to tak naprawdę jest ignorantem wolności w Duchu. Apostoł Paweł ostrzega wszystkich wierzących, z pewnością nie tylko w zborach Galacji: „Tylko nie traktujcie tej wolności jako sposobu do ulegania ciału, ale przez miłość służcie sobie nawzajem” (Ga 5:13). Prawdziwa miłość natomiast, „nie jest bezwstydna, nie szuka swego” (1 Kor 13:5).

Jak napisałem wcześniej, przykład idzie z góry. Dlatego też uczyniłem mały „fotokolaż” ukazujący zmiany zachodzące w środowisku współczesnych duszpasterzy. Dla porównania, w środowisku sportowych dziennikarzy, taka przemiana nie ma miejsca. Można zapytać, dlaczego? Skoro we współczesnym świecie następują zmiany w modzie, to dlaczego żaden dziennikarz nie wystąpi przed ludźmi, którym służy przekazem informacji, w podartych dżinsach? Zdjęcie umieszczone na początku tego wpisu ukazuje kaznodzieję” w czasie nabożeństwa, za którym podąża wielu młodych chrześcijan.

Może ktoś powie, że to jest nieistotne dla życia duchowego kościoła. Warto jest więc się zastanowić, dlaczego jedynie w środowisku duchownych ewangelicznych, którzy nie mają służbowych strojów, nastąpiło ostatnio tak wielkie rozluźnienie. Myślę, że załączone na początku zdjęcie odnosi się do współczesnych pastorów, którzy podobnie jak starotestamentowi pasterze, przestali troszczyć się o powierzoną im trzodę - myślą jedynie o sobie samych, aby wyglądać cool w oczach świata.

Jak to dobrze, że mamy Tego, o Którym Bóg powiedział: „Jak pasterz dogląda swej trzody w dniu, w którym znajduje się wśród swych rozproszonych owiec, tak będę doglądał Moich owiec. Uwolnię je z każdego miejsca tam, gdzie się rozproszyły w dzień pełen obłoków i chmurny (Ez 34:12).

Musimy mieć na uwadze słowa, jakie apostoł Piotr wypowiedział o wiernych pasterzach, których Duch Święty ustanowił, aby paśli Jego owce, że „gdy się objawi Arcypasterz, otrzymacie niewiędnący wieniec chwały” (1 Ptr. 5:4)Wieniec, odznaczenie otrzymują jedynie wierni słudzy.

Obawiam się jednak, że dla wielu współczesnych pasterzy większą wartość stanowią dżinsy, niż wieniec chwały. 

Henryk Hukisz

Saturday, July 12, 2025

Porzucenie świętości i kara

Zapewniam, że „Zbrodnia i kara” Fiodora Dostojewskiego nie stanowi wzoru do tego rozważania, chociaż główny wątek tego klasycznego dzieła ukazuje nam prawdę, że gorszą rzeczą niż kara jest ciężar sumienia i nad tym aspektem chcę się pochylić.

Muszę przyznać, że w naszym ewangelicznym królestwie łaski zbyt łatwo ulegamy zapewnieniom niektórych nauczycieli, że nie musimy zbytnio przejmować się karą. Chrystus - głoszą nam z kazalnic - wziął na Siebie całą naszą winę i my możemy już w podskokach zdążać do niebiańskiej ojczyzny. Musimy jednak zastanowić się nad tym, czy rzeczywiście zostaliśmy już zwolnieni z odpowiedzialności za nasze czyny? Jak należy rozumieć zapowiedź apostoła Pawła: „Wszyscy bowiem musimy stawić się przed trybunałem Chrystusa, aby każdy odebrał to, co będąc w ciele zdziałał – dobro lub zło” (2 Kor 5:10)? Te słowa są skierowane do ludzi wierzących w Pana Jezusa, a nie do niezbawionych grzeszników.

Pozwolę sobie postawić pytanie: „Czy osoba narodzona na nowo i zbawiona dzięki łasce Bożej, powinna obawiać się jakiejś kary?” Postaram się znaleźć odpowiedzieć na to pytanie w wersecie, na który zwróciłem już uwagę we wpisie „Granica świętości”. Autor listu skierowanego głównie do Żydów zamieszcza w nim poważną przestrogę: „Uważajcie, abyście nie zrezygnowali ze słuchania Tego, który mówi. Jeśli bowiem tamci nie uniknęli kary, gdy zrezygnowali ze słuchania Tego, który pouczał na ziemi, to o wiele bardziej nie unikniemy jej my, którzy odwracamy się od Tego, który poucza z niebios” (Hbr 12:25). Chcę zwrócić szczególną uwagę na występujące tu dwa razy słowo „zrezygnować”. W oryginale brzmi ono παραιτήσησθε[paraiteseste] i znaczy - „nie mieć nic wspólnego z”, „szukać wymówek”, „odrzucić”.

Zanim przejdę do egzegezy tego słówka, przedstawię pewną anegdotę z nim związaną. W czasie studiów teologicznych moja koleżanka na egzaminie z egzegezy Nowego Testamentu popełniła błąd w odczytaniu tekstu z Ew. Łukasza 14:16-20 (BW). W połowie wersetu 20. nagle jej wzrok przeskoczył na poprzednie zdanie i w efekcie zabrzmiało to tak: „A inny rzekł: Żonę pojąłem i  ...idę je wypróbować; proszę cię, miej mię za wytłumaczonego”. Użyte w tym zdaniu słówko „wytłumaczony” jest tym samym, które znajdujemy w Hbr 12:25.

Greckie słowo „παραιτήσησθε” przetłumaczone w naszym tekście jako „zrezygnować” użyte zostało w Nowym Testamencie 12 razy. Głównie w przypowieści o uczcie, na którą zaproszeni wymawiali się, czyli zrezygnowali z możliwości skorzystania z jej dobrodziejstw. Warto jest zauważyć, że zaproszenie było darmowe, czyli z łaski. Jednak w rezultacie nie skorzystali z tych dobrodziejstw, gdyż zrezygnowali lub zgodnie z innym znaczeniem, nie chcieli mieć nic wspólnego z tym wydarzeniem. To jest bardzo niebezpieczna postawa, gdyż wyraża pogardę wobec możliwości skorzystania z czegoś, co jest darowane z łaski.

Drugie znaczące użycie tego słówka występuje właśnie we wspomnianym rozdziale Listu do Hebrajczyków. W 19. wersecie jest nawiązanie do postawy Izraelitów, którzy znaleźli się w pobliżu świętej góry, na którą został wezwany Mojżesz, aby tam odebrać zapisane słowa Bożego Prawa. W historii ludzkości nie było jeszcze takiego wydarzenia, aby jakiś bóg przemawiał bezpośrednio do człowieka - „Czy słyszał jakiś naród głos Boga przemawiającego ze środka ognia, jak ty słyszałeś i pozostałeś przy życiu?” (Pwt 4:33).  Dlatego ludzie świadomi konsekwencji kontaktu ze świętością Boga, przestraszyli się i „ci, którzy usłyszeli ten głos, błagali, aby już więcej do nich nie mówił(Hbr 12:19). W tym zdaniu słowo „παρῃτήσαντο[paretesanto] ma znaczenie: błagać o coś, aby mieć wymówkę albo odrzucić, zrezygnowiać. Kolejne użycie występuje dwukrotnie w wersecie 25. i jest ostrzeżeniem, aby nie popełnić takiego samego błędu, jak to uczynili Izraelici, którzy odrzucali słowa, jakie Bóg do nich kierował.

Z pewnością podczas lektury Starego Testamentu można zauważyć, iż największym grzechem popełnianym w historii Izraela było odrzucanie słów, jakie Bóg kierował przez Mojżesza lub później przez swoich proroków. Przypomnę jedynie słowa proroka Jeremiasza, który ostrzegał naród wybrany przed skutkami nieposłuszeństwa: „Nieustannie i niestrudzenie wysyłałem do was wszystkie Moje sługi – proroków, mówiąc: Zawróćcie, każdy ze swej złej drogi i uczyńcie dobrymi wasze czyny i nie chodźcie za innymi bogami, by im służyć, abyście mogli mieszkać na ziemi, którą dałem wam i waszym ojcom. Jednak nie nadstawiliście ucha ani nie posłuchaliście Mnie” (Jr 35:15). Postawa odrzucania słów Boga nie wynikała jedynie ze strachu przed świętością, lecz była świadomym nieposłuszeństwem. Gdy prorok zapowiadał możliwość powrotu do Boga, naród odpowiedział: „To daremne! Raczej będziemy kierować się naszymi zamiarami. Każdy będzie postępował według zatwardziałości swego złego serca” (Jr 18:12).

Nie dziwmy się więc, że autor listu skierowanego do Izraelitów tak bardzo ich przestrzegał, aby teraz, gdy Bóg dał możliwość odwrócenia losu dzięki ofierze Chrystusa, nie popełnili znów tego samego odrzucenia. Dlatego w tym rozdziale jest mowa o karceniu, czyli dyscyplinowaniu Bożych dzieci jako wyraz szczególnej miłości. Tutaj autor powtarza za Salomonem: „Nie gardź, mój synu, karceniem PANA, nie odrzucaj Jego napomnień. PAN bowiem karci tego, kogo kocha, jak ojciec swego umiłowanego syna” (Prz 3:11,12). Mojżesz również zapowiadał Boże wychowywanie poprzez słowa, które Bóg posyła do wybranego narodu - „Poznaj w swoim sercu, że jak człowiek wychowuje swego syna, tak PAN, twój Bóg, wychowuje ciebie. Będziesz więc przestrzegał przykazań PANA, twego Boga, abyś postępował Jego drogami i Jego się lękał” (Pwt 8:5,6). Nieposłuszeństwo zawsze rodzi karę.

To, że autorzy Nowego Testamentu odwołują sie do starotestamentowych przykładów znaczy, że nam również grozi odstępstwo od Bożych słów, gdyż „to zaś jest przykładem dla nas, abyśmy nie pożądali złych rzeczy, jak oni pożądali” (1 Kor 10:6). Dlatego autor Listu do Hebrajczyków pisze wprost: „Szukajcie ze wszystkimi pokoju i uświęcenia, bez którego nikt nie będzie oglądał Pana(Hbr 12:14). Słowo „nikt” znaczy, że nie ma takiej możliwości, aby ktoś, kto pogardzi słowem Pana, kto świadomie odrzuci świętość Bożego Słowa, tak jak to czynili Izraelici, nie może liczyć już więcej na łaskę. W tym samym liście czytamy, że „Niemożliwe jest przecież, aby ci, którzy raz otrzymali światło, którzy zakosztowali daru niebiańskiego i stali się uczestnikami Ducha Świętego, którzy zakosztowali wspaniałego Słowa Boga i mocy przyszłego wieku, a mimo to odpadli, znowu odnowili się dla nawrócenia, gdyż sami od nowa krzyżują Syna Boga i wystawiają na szyderstwo” (Hbr 6:4-6). To są słowa przerażające, gdyż świadczą o Bożej świętości i sprawiedliwości. Apostoł Paweł napisał do wierzących w zborach Galacji: „Nie dajcie się zwodzić, Bóg nie pozwala szydzić z siebie. Co bowiem człowiek posieje, to będzie zbierał” (Ga 6:7).

Nie dajmy się zwieść nauczycielom, którzy mówią, że Bóg jest miłością i nie będzie karać Swoich dzieci. Takie nauczanie sprawia, że ludzie wierzący podchodzą do Słów Boga bez należytej bojaźni i szacunku. Pozbawianie Słowa Bożego szacunku, odzierając go z „sacrum”, czyli świętości, prowadzi do lekceważenia tego, co mówi Bóg. Spotykamy się coraz częściej z przekształcaniem tekstów biblijnych w historyjki i żarty. Paweł przestrzegał Tymoteusza, aby jako „wypróbowany i nienaganny pracownik, który wiernie przekazuje Słowo prawdy. Unikaj pospolitej, pustej mowy, bo tych, którzy się nią posługują, prowadzi ona do coraz większej bezbożności” (2 Tm 2:15,16).

Czasy ostateczne charakteryzują się powszechnym odstępstwie od zdrowej nauki Słowa Bożego. Ludzie uważają, że są na tyle mądrzy, że sami sobie poradzą bez mocy Boga. Dlatego w społecznościach ewangelicznych coraz częściej angażują psychoterapeutów i socjologów, zamiast duszpasterzy odwołujących się do Słowa Bożego, które jedynie ma moc przekształcać grzeszną naturę człowieka.

Apostoł Paweł pod natchnieniem Ducha Świętego pisał, „że w dniach ostatecznych nadejdą czasy trudne. Ludzie bowiem będą samolubni, chciwi na pieniądze, aroganccy, pyszni, bluźnierczy, nieposłuszni rodzicom, niewdzięczni, bezbożni, nieczuli, bezlitośni, rzucający oszczerstwa, nieopanowani, gwałtowni, niemiłujący dobra, zdrajcy, lekkomyślni, nadęci, kochający bardziej przyjemności niż Boga, udający pobożność, ale odrzucający jej moc”. Dlatego Paweł radzi: „Od takich ludzi trzymaj się z daleka” (2 Tm 3:1-5).

Rodion Raskolnikow, główny bohater „Zbrodni i kary” Dostojewskiego, pogodził się z koniecznością poniesienia kary za dokonaną zbrodnię, lecz to, co głównie męczyło go przez całe życie, to ciężar sumienia, od którego nie potrafił uciec. Izraelici podobnie jak Ezaw, dla którego „nie było już możliwości nawrócenia, chociaż jej szukał ze łzami” (Hbr 12:17), to jednak my mamy taką możliwość dzięki krwi Baranka Bożego, bo „o ileż bardziej krew Chrystusa, który przez Ducha wiecznego siebie samego jako niewinnego ofiarował Bogu, oczyści nasze sumienie z martwych uczynków, abyśmy służyli Bogu żyjącemu(Hbr 9:14).

Mając już oczyszczone sumienia, musimy pamiętać o przestrodze, o jakiej pisał apostoł Piotr mając na uwadze ludzi, którzy „wyzwalają się od brudów świata przez poznanie naszego Pana i Zbawiciela, Jezusa Chrystusa, a ponownie uwikłani, zostają przez nie pokonani, to staje się dla nich to ostatnie gorsze niż to pierwsze. Lepiej byłoby dla nich, aby nie poznali drogi sprawiedliwości niż po jej poznaniu odwrócili się od przekazanego im świętego przykazania” (2 Ptr 2:20,21).  

Autor Listu do Hebrajczyków kończy rozpatrywany tu rozdział ostrzeżeniem: „Nasz Bóg jest bowiem ogniem pożerającym” (Hbr 12:29). Lepiej nie ryzykować sprawdzenia tego na sobie!

Henryk Hukisz

Monday, July 7, 2025

Granica świętości

Niezwykłość Biblii polega głównie na tym, że jest Słowem Bożym. Dokładnie to oznacza, że zagłębiając się w lekturę naszej Biblii, słuchamy Boga, który mówi bezpośrednio do naszego serca. Za każdym razem, gdy otwieramy tę Księgę, towarzyszy temu drżenie serca, gdyż przekraczamy granicę świętości. Mamy świadomość, że mamy do czynienia z Kimś, w kim od wieków nie ma zmiany ani cienia zmienności” (Jk 1:17). Obawiam się, że powszechność współczesnych przekładów tekstu biblijnego, a co gorsza, daleko idące parafrazy tego tekstu sprawiają, że zanika święte drżenie serca u czytelnika. Współczesna stylistyka zdań i dobór słów usuwają z Biblii „sacrum”, tak charakterystyczne przy kontakcie ze świętym tekstem.

Bóg był, jest i zawsze będzie święty. Jego słowa również posiadają ten przymiot. Gdy Bóg mówił do człowieka, zawsze wyczuwalna była różnica i człowiek przejawiał uniżenie wobec Stwórcy. W pierwszym kontakcie po zgrzeszeniu, gdy „usłyszeli głos PANA Boga przechadzającego się po ogrodzie w dziennym powiewie, wtedy Adam i jego żona ukryli się przed obliczem PANA Boga pośród drzew ogrodu” (Rdz 3:8). Dlaczego - zapytał Bóg. Odpowiedź Adama wyjaśnia ten powód - „Usłyszałem Twój głos w ogrodzie, przestraszyłem się, bo jestem nagi, i się schowałem(w.10).

Jestem przekonany, że dopiero gdy nastanie czas, aby to „co zniszczalne, przyoblekło się w niezniszczalność, a to, co śmiertelne, przyoblekło się w nieśmiertelność” (1 Kor 15:53), odkupieni krwią Baranka Bożego będą mogli stanąć bez żadnych przeszkód bezpośrednio przed obliczem Wszechmogącego Boga, już bez cienia lęku. Dopóki ten moment nie nastanie, wszyscy nosimy cielesny obraz pierwszego Adama, skażony grzechem i buntem wobec świętego Boga.

Warto jest śledzić historię, w jaki sposób Bóg tworzył Swój wybrany naród, który miał się stać Jego ambasadorem wśród pozostałych narodów na ziemi. Kluczowym momentem było wyprowadzenie z Egiptu, gdy w czasie 40. letniej wędrówki Pan kształtował Swój lud, przemawiając do niego przez Mojżesza.

Minęły dopiero trzy miesiące od cudownego przejścia przez Morze Czerwone, gdy cały obóz stanął w cieniu Góry Synaj. Bóg wybrał to miejsce, aby przemówić do wybranego narodu przez męża, którego ustanowił przywódcą. Na górę został wezwany jedynie Mojżesz, natomiast cały naród musiał zgromadzić się wokół tej góry. Pan oznajmił Mojżeszowi: „Oto Ja przyjdę do ciebie w gęstym obłoku, aby lud słyszał, gdy będę z tobą rozmawiał, i uwierzył ci na zawsze” (Wj 19:9). Bóg wyznaczył również granicę, nieprzekraczalny warunek, aby mogli bezpiecznie słuchać tego, co im powie. Cały naród miał trwać w gotowości słuchania poza wyznaczoną linią - „Zakreślisz ludowi granice dookoła, mówiąc: Nie ważcie się wstępować na górę ani dotykać jej podnóża. Każdy, kto dotknie góry, zginie” (Wj 19:12).

Z pewnością wiele osób pamięta kadry z filmu „Dziesięć Przykazań” z 1956 roku z Charltonem Hestonem w roli Mojżesza. Osobiście do dziś pamiętam scenę pisania przykazań ogniem spadającym prosto z nieba. Nie sądzę jednak, że nawet ten klasyczny obraz oddaje w pełni świętość słów, jakie pojawiły się na kamiennych tablicach. Biblia, najlepszy zapis Bożego działania, jest niezbitym dowodem, że święty Bóg przemówił do człowieka i Jego Słowa zostały zapisane w kanonie Pism tworzących Biblię. Musimy mieć świadomość, że zarówno słowa „zapisane palcem Bożym” (Wj 31:18) na kamiennych tablicach, jak i pozostałe, zapisane na stronach Biblii, posiadają tę samą cechę świętości, gdyż są natchnione przez tego samego Boga. Apostoł Paweł stwierdził, że „całe Pismo jest natchnione przez Boga i pożyteczne do nauczania, przekonywania, upominania, do wychowywania w sprawiedliwości, aby człowiek Boży był doskonały, przygotowany do czynienia wszelkiego dobra” (2 Tym 3:16,17).

Od czasu, gdy Bóg „zapisał na tablicach słowa przymierza, dziesięć słów” (Wj 34:28), każde Jego Słowo ma tę samą moc stwórczą. Bóg zapewnia przez usta proroka Izajasza: „Tak będzie ze słowem, które wychodzi z Moich ust, nie wraca do Mnie bezowocnie, zanim nie wykona tego, co chciałem, i nie osiągnie celu, w jakim je posłałem” (Iz 55:11). Mocy i skuteczności Słowa Bożego nigdy nie przecenimy, gdyż za nim stoi Bóg Wszechmogący. Autor listu do Żydów, którzy nie zrozumieli jeszcze, że to właśnie Chrystus jest odwiecznym Bożym Logosem, napisał, że „żywe jest bowiem Słowo Boga i skuteczne, ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić myśli i zamiary serca” (Hbr 4:12).

Dwa tysiące lat temu spełniły się wszystkie słowa proroków zapowiadające nadejście Mesjasza, który zawrze z ludźmi Nowe Przymierze. Ewangelista Jan napisał o Chrystusie, że „Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas pełne łaski i prawdy. Ujrzeliśmy Jego chwałę, chwałę jako Jednorodzonego od Ojca” (Jn 1:14). Natomiast autor wspomnianego Listu do Żydów stwierdził jednoznacznie, że „Bóg, który dawniej wielokrotnie i na różne sposoby przemawiał do ojców przez proroków, w tych ostatnich dniach przemówił do nas przez Syna. Jego ustanowił dziedzicem wszystkiego, przez Niego też stworzył wszechświat” (Hbr 1:1,2).

Jezus Chrystus, będąc Bożym Słowem, którym Bóg stworzył wszystko co istnieje, wypowiadał tylko to, co Ojciec włożył w Jego usta. Zwróćmy uwagę na wypowiedź Pana Jezusa: „Kto Mnie odrzuca i nie przyjmuje Moich słów, ten ma swego sędziego: Słowo, które głosiłem, ono będzie go sądzić w dniu ostatecznym. Nie mówiłem bowiem sam od siebie, ale Ten, który Mnie posłał, Ojciec, On Mi polecił, co mam mówić i głosić” (Jn 12:48,49). Zdajemy więc sobie sprawę ze znaczenia słów Pana Jezusa, to tak, jak gdyby przemawiał sam Bóg Ojciec. Jaką wagę przywiązywał Bóg do słów, jakie kierował do narodu wybranego?

Warto więc jest wrócić do tego szczególnego momentu, gdy Bóg przemówił na Górze Synaj. Autor Listu do Hebrajczyków przypomina to wydarzenie ku przestrodze dla nas. Pisze między innymi, abyśmy „nie zrezygnowali ze słuchania Tego, który mówi. Jeśli bowiem tamci nie uniknęli kary, gdy zrezygnowali ze słuchania Tego, który pouczał na ziemi, to o wiele bardziej nie unikniemy jej my, którzy odwracamy się od Tego, który poucza z niebios” (Hbr 12:25). Gdy Bóg przemówił pierwszy raz na Syjonie, góra i ziemia wokoło niej zadrżała. Mojżesz i ludzie, którzy byli świadkami, a przede wszystkim byli adresatami tych słów, drżeli z przerażenia, gdyż znaleźli się w bezpośredniej bliskości świętego Boga. Później prorok Izajasz, gdy zobaczył Pana i usłyszał głosy aniołów śpiewających: „Święty, święty, święty” zawołał: „Biada mi, jestem zgubiony! Jestem człowiekiem o nieczystych wargach i mieszkam pośród ludu o nieczystych  wargach, ponieważ moje oczy widziały Króla, PANA Zastępów” (Iz 6:5).

Jaką postawę wobec Słowa Boga do ludzi powinniśmy przyjmować w czasie łaski? Czy fakt, że otrzymaliśmy przebaczenie grzechów, upoważnia nas do swawolnego traktowania Słowa Bożego? Czy rzeczywiście teraz możemy Boga traktować jak „Tatusia”, który pobłaża naszym wybrykom, bo przecież nas kocha, takich, jacy jesteśmy? Niektórzy uważają, że kiedyś, w czasie obowiązywania Prawa, ludzie drżeli przed świętym Bogiem. Teraz natomiast, w Chrystusie mamy odwagę stać przed obliczem świętego Boga, bo zasłona w świątyni jest już usunięta. Czy rzeczywiście teraz mamy takie prawo i możemy sobie pobłażać wszelkim nakazom świętości i powściągliwości przed Bogiem?

W następnym rozważaniu pochylę się nad wersetem „Uważajcie, abyście nie zrezygnowali ze słuchania Tego, który mówi. Jeśli bowiem tamci nie uniknęli kary, gdy zrezygnowali ze słuchania Tego, który pouczał na ziemi, to o wiele bardziej nie unikniemy jej my, którzy odwracamy się od Tego, który poucza z niebios” (Hbr 12:25). Przy okazji zrobimy małą egzegezę słowa „παραιτησησθε” [paraiteseste], które znaczy - „nie mieć nic wspólnego z”, „szukać wymówek”, „odrzucić”, tutaj przetłumaczone - „zrezygnować”.

Osobiście jestem zwolennikiem okazywania ogromnego szacunku do Słowa Bożego, do całej Biblii, gdyż jest to wielki dar Boży, jaki otrzymaliśmy w naszym życiu. Obchodźmy się z nim „z pobożnością i bojaźnią”, gdyż tak „się Bogu podoba” (Hbr 12:29).

Henryk Hukisz

Sunday, June 22, 2025

Izrael wszczepiony

Miałem okazję odwiedzić w swoim życiu sporo krajów, mniej lub bardziej egzotycznych. Największe wrażenie, zarówno emocjonalne, jak i duchowe, zrobiła na mnie wizyta w Izraelu. Myśl, jaka najczęściej towarzyszyła oglądaniu znanych miejsc w tym kraju, to świadomość, że Pan Jezus też tutaj był. Wprawdzie dzisiaj naszym oczom ukazują się inne widoki, nawet woda w jeziorze Genezaret jest inna, to jednak jest to Ziemia Święta, jak potocznie określa się ten skrawek na naszej planecie.

Jednak nie o wdziękach turystycznych chcę pisać, lecz o Izraelu. Sama nazwa wywołuje już w sercu osoby wierzącej ciepłe uczucie. To ten sam Izrael, o jakim czytamy w Biblii, chociaż niezupełnie taki sam. Pamiętam, jak już w samolocie, zanim wylądował na lotnisku Ben Guriona w Tel Awiwie, zapytałem siedzącą obok mnie młodą Izraelitkę, czy mieszkańcy tego kraju wierzą w Boga. Odpowiedź była zaskakująca, a jednakowoż prawdziwa – „Może niektórzy tak, ale większość myśli każdego dnia o tym, jak pozbyć się terrorystów, którzy nieustannie atakują nas rakietami”. Później zrozumiałem to lepiej, ale o tym też nie chcę teraz pisać.

Biblia, a szczególnie Stary Testament, pełna jest Izraela. Od momentu, kiedy Bóg powiedział do Jakuba „od tej pory już nie będziesz się nazywał Jakub, lecz twoje imię będzie brzmiało Izrael. I tak otrzymał imię Izrael (Rdz 35:10), to słowo pojawia się prawie na każdej stronie Biblii. Moja komputerowa Biblia w ciągu 0.1 sekundy wykazała, że słowo Izrael występuje w Starym Testamencie aż 2518 razy w 2241 wersetach. Do tego należy dodać 78 razy w 76 wersetach Nowego Testamentu. Więc jest to temat jak najbardziej godny zgłębienia przez każdego, kto wierzy w Boga, a tym bardziej przez tych, którzy miłują Jezusa, syna tego narodu. Ostatni raz Izrael jest wspomniany w Księdze Objawienia w przedostatnim rozdziale, że na bramach Nowej Jerozolimy będą „wypisane imiona, które są imionami dwunastu plemion synów Izraela (Ap 21:12). Założę się, że większość chrześcijan miałaby dziś kłopot wymienić kilka imion synów Jakuba. Natomiast jestem pewien, że apostoł Paweł, gdy w niebie będzie przechodzić przez bramę Beniamina, serce zabije mu szybciej, bo jak sam powiedział, że jest „z rodu Izraela, z plemienia Beniamina, Hebrajczyk z Hebrajczyków (Flp 3:5).

Bóg, już w momencie nawrócenia Saula z Tarsu, powierzył mu ewangelię, aby zaniósł ją również do narodu wybranego – „ Pan jednak odpowiedział: Idź, bo wybrałem go sobie za narzędzie. On zaniesie Moje imię do pogan i królów, i synów Izraela (Dz 9:15). Dlatego Paweł niejednokrotnie mówił o sobie: I ja przecież jestem Izraelitą, potomkiem Abrahama, z plemienia Beniamina (Rz 11:1).

Często spotykam wśród ludzi wierzących osoby mówiące, że Bóg odrzucił Izraela i na jego miejsce powołał Kościół, tak jak gdyby już więcej nie zajmował się tym narodem. Właśnie we wspomnianym wyżej wersecie Paweł zadaje retoryczne pytanie: Czy Bóg odrzucił swój lud? To niemożliwe!”.

Gdy przyjrzymy się dokładnie służbie i nauczaniu Chrystusa, to możemy zauważyć, jak często nasz Pan odwołuje się do obietnic danych Izraelowi. Zanim się narodził, Maria w duchowym natchnieniu, wielbiąc Pana, powiedziała o Tym, którego nosiła już w swoim łonie: Przyszedł z pomocą swemu słudze Izraelowi, pamięta bowiem o swoim miłosierdziu, jak przyrzekł naszym praojcom, Abrahamowi i jego potomkom po wszystkie wieki k 1:54). Celem przyjścia Chrystusa nie było odbudowanie ziemskiego królestwa dla tego narodu, lecz odkupienie na wieki wszystkie narody przez pojednanie z Bogiem przez Swoją krew. Żydzi nie mogli tego pojąć, dlatego chcieli Go ukamienować, zanim oddał Swoje życie na krzyżu. Drogą do osiągnięcia wiecznego zbawienia jest przyjęcie wiarą usprawiedliwienia, jakie daje Chrystus przez Swoją śmierć. Jezus powiedział o tym bardzo wyraźnie w momencie, gdy Żydzi Go nie przyjęli: Tym zaś, którzy Je przyjęli, dało moc stania się dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w Jego imię, którzy nie z krwi ani z woli ciała, ani z woli mężczyzny, lecz z Boga zostali zrodzeni (Jn 1:12,13).

Apostoł Paweł, głosząc ewangelię najczęściej w synagogach, aby wypełnić zadanie, jakie Bóg mu zlecił w momencie nawrócenia, wskazywał na uprzywilejowaną pozycję, jaką posiadali Izraelici. Możemy to zobaczyć, gdy dokładnie przyjrzymy się treści listu do Efezjan. Większość wierzących stanowili Izraelici, gdy Paweł wszedł do synagogi. Odważnie nauczał przez trzy miesiące. Rozprawiał i przekonywał o Królestwie Boga (Dz 19:8). Wprawdzie, niektórzy trwali z uporem w niewierze i mówili źle wobec ludu o Drodze (w. 9), to jednak wielu uwierzyło, a pierwszymi wierzącymi w Jezusa byli zarówno Żydzi, jak i Grecy.

Wierzący Izraelici byli dobrym przykładem w nauczaniu Pawła, dając świadectwo, że Bóg jest wierny Swoim obietnicom i dokładnie realizuje Swój plan odkupienia z przekleństwa grzechu. Izrael został ukształtowany jako naród w czasie niewoli egipskiej w chwili pojawienia się Mojżesza, który stał się przywódcą i przeprowadził plan wyzwolenia. Bóg postanowił wybrać ten naród, aby przez niego objawiać Swoje imię pozostałym mieszkańcom ziemi. Dlatego uczynił go szczególnym ludem – „Ty bowiem jesteś dla PANA, twego Boga, świętym ludem. Ciebie wybrał PAN, twój Bóg, ze wszystkich narodów, które są na ziemi, abyś był Jego ludem i wyłączną własnością (Pwt 7:6).

W Bożym odwiecznym planie, zanim powstał świat i wszystko, co napełnia ziemię, Stwórca miał na uwadze wybawienie z niewoli grzechu wszystkich ludzi. Dlatego, gdy wypełnił się czas, jak napisał Paweł: Kiedy jednak nadeszła pełnia czasu, Bóg posłał swego Syna, który narodził się z niewiasty, narodził się pod Prawem, żeby wykupić tych, którzy podlegali Prawu, abyśmy otrzymali przybrane synostwo (Ga 4:4), do młodej Żydówki z Nazaretu przyszedł Boży posłaniec z wiadomością, że z niej narodzi się Zbawiciel świata. Pan Jezus wypełnił całkowicie plan Ojca i oddał Swoje życie za grzeszny świat. 

Spełniła się wielka obietnica nowego przymierza, o którym mówili wielcy prorocy, Izajasz, Jeremiasz, Daniel i Ezechiel - Oto nadchodzą dni – wyrocznia PANA – że zawrę z domem Izraela i domem Judy nowe przymierze. Nie takie przymierze, jak to, które zawarłem z ich ojcami w dniu, gdy ich ująłem za rękę, żeby ich wyprowadzić z ziemi egipskiej. To Moje przymierze złamali, chociaż Ja byłem ich władcą – wyrocznia PANA. Takie bowiem przymierze zawrę z domem Izraela po tych dniach – wyrocznia PANA: Moje Prawo umieszczę w ich wnętrzu i wypiszę na ich sercu. Ja będę im Bogiem, oni zaś będą Mi ludem” (Jr 31:31-33).

Dzięki ofierze Chrystusa pozostałe narody uzyskały dostęp do obietnic i nadziei, jakimi Bóg obdarował wybrany naród. Kościół, będąc Ciałem Chrystusa, stał się nowym ludem, nabytym za cenę krwi Baranka, jak napisał Paweł: Zostaliście bowiem nabyci za wielką cenę” (1 Kor 6:20). Izrael za swoje odstępstwo od wiary i obietnic został odcięty, lecz Bóg jest wierny i nie zapomina o danych obietnicach, dlatego rzekł, że jeśli powrócą i odrzucą niewiarę, zostaną wszczepieni, gdyż Bóg ma moc wszczepić ich ponownie (Rz 11:23)

Dziś Kościół jest środkiem objawienia Bożej mądrości i mocy, jak kiedyś Bóg czynił to przez Swój umiłowany naród. Bóg jednak nadal realizuje Swój plan wobec narodu wybranego, którego nie odrzucił, gdyż Jego obietnice są niezmienne. Biblia zawiera wiele obietnic odnośnie do Izraela, szczególnie odnoszących się do czasów ostatecznych. To właśnie do Jerozolimy powróci Chrystus, aby rządzić przez tysiąc lat na całym świecie. Prorok Zachariasz namalował dokładny obraz Dnia, w którym Jego nogi staną na Górze Oliwnej, która jest na wschód od Jerozolimy, a ona na pół się rozpadnie od wschodu na zachód, i powstanie bardzo wielka dolina” (Za 14:4).

Powinniśmy pilnie obserwować wydarzenia, jakie dzieją się obecnie na Bliskim Wschodzie. Wojny toczone z Izraelem są wpisane w Boży plan i świadczą jedynie o tym, że czas dopełnienia zbliża się nieuchronnie. Ostatnia księga Biblii zawiera ważne przesłanie Głowy Kościoła. Jezus Chrystus, pochodzący według ciała z rodu Dawida, a ustanowiony Synem Boga w mocy według Ducha” (Rz 1:2), mówi: Ja, Jezus, posłałem Mojego anioła, aby zaświadczył wam o tym, co dotyczy Kościołów. Ja jestem korzeń i potomstwo Dawida, gwiazda świecąca, poranna. A Duch i Panna Młoda mówią: Przyjdź! I ten, kto słyszy, niech powie: Przyjdź! A ten, kto pragnie, niech przychodzi, kto chce, niech darmo weźmie wodę życia” (Ap 22:16,17).

Izrael i Kościół są Bożym dziełem dla Jego Chwały. Izajasz zapowiadał czas powrotu Izraela: „Teraz tak mówi PAN, Ten, który stworzył ciebie, Jakubie, i ukształtował cię,  Izraelu: Nie bój się, bo cię odkupiłem, wezwałem po imieniu, należysz do Mnie! Gdy będziesz przemierzał wody – Ja będę z tobą – nie zatopią cię rzeki. Gdy będziesz przechodził przez ogień, nie poparzysz się, i płomień cię nie spali. Ja, PAN, jestem bowiem twoim  Bogiem, Święty Izraela jest twoim wybawicielem” (Iz 43:1-3).

Któż jest w stanie sprzeciwić się Bożym obietnicom?

Henryk Hukisz

Monday, June 9, 2025

O jedno drzewo za daleko

Powodem większości problemów, jakie nękają ludzkość od jej zarania, jest egoizm. Jest on „piętą achillesową”, czułym punktem, który z łatwością wykorzystuje diabeł w walce z prawdziwym życiem naśladowców Chrystusa. Bez względu na epokę, egoizm był zawsze złym motywatorem podejmowania decyzji czy wyznaczania kierunku rozwoju.

Już na samym początku dziejów, Ewa w raju mając do dyspozycji owoce  z każdego drzewa w ogrodzie” (Rdz 2:16), postanowiła jednak skorzystać z zaproszenia do skonsumowania z jeszcze jednego, można powiedzieć: „O jedno drzewo za daleko”. Wiemy, że ta propozycja pochodziła od jej wroga, który sprytnie wykorzystał jej egoistyczne pragnienie niezależności. Ewa uległa pokusie wspaniałej perspektywy i uwierzyła, że w dniu, w którym zjecie owoc, otworzą się wasze oczy i będziecie, jak Bóg, znali dobro i zło (Rdz 3:5).

Ta technika zwodzenia nie odeszła do lamusa, lecz niestety, ludzie wierzący ciągle szukają nowszych form pobożności, bogobojności, uważając te biblijne za przestarzałe, już nieatrakcyjne dla współczesnego człowieka. Coraz częściej słyszy się o nowych formach oddawania czci Bogu, a nowym stylu życia tak, aby nie odróżniał się zbytnio od tego świata. Usprawiedliwieniem takich tendencji jest potrzeba dotarcia z ewangelią do współczesnego człowieka. Tylko należy zadać sobie pytanie: Jaką ewangelią? Czy tą, jaką zostawił nam Chrystus?  Czy dostosowaną do oczekiwań współczesnego człowieka? Panuje dość dziwna filozofia, że trzeba stać się pijakiem, aby dotrzeć do pijących, trzeba używać środków odurzających, aby być zaakceptowanym przez odurzone towarzystwo, i tak dalej...

Chciałbym odnieść się do tego, co współcześnie kształtuje większość trendów, jakie przenikają również do chrześcijaństwa. Wzrost gospodarczy i rosnące zapotrzebowanie na dobra materialne sprawiają, że stajemy się społeczeństwem konsumpcyjnym. Konsumpcjonizm stał się filozofią współczesnego świata. Czym jest konsumpcjonizm? Według internetowej encyklopedii to „postawa polegająca na nieusprawiedliwionej rzeczywistymi potrzebami oraz kosztami ekologicznymi, społecznymi czy indywidualnymi, konsumpcji dóbr materialnych i usług, lub pogląd polegający na uznawaniu tej konsumpcji za wyznacznik jakości życia lub za najważniejszą, względnie jedyną wartość – hedonistyczny materializm. Nadmierna konsumpcja, traktowana przez Adama Smitha w pracy ‘Bogactwo narodów’, za najpotężniejszego wroga stabilnego wzrostu gospodarczego, stanowi odejście od dawnej etyki społeczeństwa ...” (Net). Lepsze zrozumienie, na czym polega konsumpcyjny styl życia, może dać nam słownikowa definicja tego określenia – „jeść, spożywać; zużywać zakupiony towar na własną potrzebę, charakteryzuje się nadmiernym przywiązywaniem wagi do dóbr materialnych”(SJP)

Oczywiście, te wyjaśnienia dotyczą ogólnego pojęcia konsumpcjonizmu, lecz niestety, muszę ze smutkiem powiedzieć, że taki styl życia przenika coraz bardziej do chrześcijaństwa. Bo jak inaczej można zrozumieć przekonywanie osób zainteresowanych nowym życiem w Chrystusie, że jak się nawrócą, to Bóg zaspokoi każdą potrzebę, obiecując życie wolne od problemów i chorób. Natomiast celowo pomija się te fragmenty ewangelii Chrystusowej, w których Jezus mówi o prawdziwym naśladowaniu Go: „Ponieważ jednak ze świata nie jesteście, bo Ja was wybrałem ze świata, dlatego świat was nienawidzi. Przypomnijcie sobie Słowo, które Ja wam powiedziałem: Sługa nie jest większy od swego pana. Jeśli Mnie prześladowali, to i was będą prześladować” (Jn 15:19,20). 

Nic dziwnego, że tak „nawrócone osoby będą ciągle domagać się dla siebie więcej od Boga. Filozofia wynikająca z egoistycznego nastawienia, że muszę mieć każde błogosławieństwo, że Bóg musi mnie uzdrowić, że muszę mieć dużo pieniędzy, z łatwością opanowuje umysły i serca wielu chrześcijan. Ja, ja, ja  - zawsze na pierwszym miejscu. Pod tym kątem organizuje się konferencje, seminaria, spotkania, zapewniając, że to, czego najbardziej potrzebujesz, jest w twoim zasięgu, tylko musisz zastosować technikę wyzwolenia, uwolnienia i wrócisz do domu w lepszym samopoczuciu.

Badając kwestię konsumpcyjnego stylu życia, uderzyło mnie znaczenie słowa „konsumować” w języku angielskim – "consuming", którego najprostsza definicja, w dowolnym tłumaczeniu znaczy - „mieć umysł wypełniony czymś, co całkowicie pochłania uwagę, totalnie absorbuje”. Uważam, że jest to coś więcej, niż tylko „zużywać zakupiony towar na własną potrzebę”. Nauczanie apostoła Pawła na temat praktycznego chrześcijaństwa wskazuje na potrzebę dzielenia się z bliźnimi środkami, jakie zdobywa się na własne potrzeby. Żródłem pozyskiwania tych środków jest praca, o której Paweł pisze: niech własnymi rękami czyni to, co dobre, aby miał się czym dzielić z tym, który jest w potrzebie” (Ef 4:28). Warto jest zwrócić uwagę na myśl wprowadzającą - „Nie dawajcie miejsca diabłu. Kto kradł, niech już nie kradnie, ale niech raczej pracuje” (Ef 4:27). Oczywiście, praca nie jest obowiązkiem, jak pisał ten sam Paweł: Jeśli ktoś nie chce pracować, niech też nie je” (2 Tes 3 :10).

Tutaj muszę odnieść się do powszechnego nastawienia naszego społeczeństwa, w przeważającej mierze katolickiego, na branie więcej, niż to wynika z pracy. Z łatwością przyjmuje się, wręcz uważa się, że należą się wszelkiego rodzaju dodatki „+”, jak np. 800+. Taka postawa jest w sprzeczności z etosem pracy, która ma w sobie wielką wartość. Oczywiście, w świecie opanowanym przez księcia ciemności, trudno oczekiwać Bożej sprawiedliwości. Pan Jezus odniósł się do tej kwestii: Wiecie, że ci, którzy uchodzą za władców narodów, panują nad nimi, a przywódcy dają im odczuć swoją władzę” (Mk 10:42). Ewangelista Łukasz wyjaśnia, że „władców nazywa się dobroczyńcami” (Łk 22:25), którzy pozyskują naród, obdarowując różnymi „+”, a nie zapewnieniem godziwego wynagrodzenia, aby wystarczyło na to, by podzielić się z tymi, którzy są w potrzebie. Prerogatywa dzielenia się z potrzebującymi jest przypisana tym, którzy pracują.

Chrześcijanin też musi pracować, aby „jeść chleb”. Praca, a raczej jej wynik, może również stanowić pokusę posiadania więcej niż jest potrzebne. Paweł odnosi się również do tej kwestii, powołując się na własne doświadczenie: „Nauczyłem się poprzestawać na tym, co mam. Umiem żyć w biedzie i umiem żyć w dostatku. Do wszystkiego jestem należycie przygotowany: mogę być syty i głodny, żyć w dostatku i w biedzie” (Flp 4:11,12). Oczywiście Paweł nie posiadał rodziny na utrzymaniu, dlatego jego przykład jedynie wskazuje na to, co dla niego było najważniejsze.

Prawdziwy chrześcijanin jest całkowicie przesiąknięty Chrystusem i swoją wartość i znaczenie znajduje w pozycji, jaką zapewnia Boża łaska. Apostoł Paweł jasno określił, co powinno wypełniać serca chrześcijan – Jeśli więc razem z Chrystusem zostaliście wskrzeszeni, szukajcie tego, co w górze, gdzie Chrystus zasiada po prawicy Boga. Myślcie też o tym, co w górze, a nie o tym, co ziemskie (Kol 3:1,2). Kluczowym słowem w tym zdaniu jest wyraz „jeśli więc”. Wskrzeszenie z Chrystusem do nowego życia wymaga uśmiercenia starego człowieka, który podatny jest na pokusy konsumpcyjnego życia ponad rzeczywiste potrzeby. Tylko nowy człowiek w Chrystusie potrafi „poprzestawać na tym, co ma” i nie będzie sięgać po owoce na zakazanym drzewie.

Niestety, często dzieje się tak, że ta światowa filozofia, inspirowana przez  władcę sił, które unoszą się w powietrzu, ducha, który teraz działa w synach buntu (Ef 2:2), wdziera się do kościołów i staje się tematem nauczania. Apostoł Paweł, najlepszy nauczyciel pierwszej epoki Kościoła, wskazuje na niebezpieczeństwo opanowania naszych myśli przez Bożego przeciwnika. Dlatego, w trosce o umysły wierzących, pisał: Lękam się jednak, żeby, tak jak w swojej przebiegłości wąż zwiódł Ewę, tak i wasze umysły nie zostały przypadkiem odwiedzione od prostoty i czystości wobec Chrystusa (2 Kor 11:3). Wcześniej, w tym samym liście, podał bardzo praktyczną radę – każdą wyniosłość, która powstaje przeciwko poznaniu Boga, i wszelki umysł zniewalamy do posłuszeństwa Chrystusowi (2 Kor 10:5).

Chcę zakończyć wskazaniem na człowieka, który zostawił dla nas wszystkich dobry przykład. Może trochę starodawny, bo sprzed dwóch tysięcy lat, lecz ten człowiek uzyskał dobrą ocenę samego Chrystusa, który powiedział o nim, że wśród urodzonych z kobiet nikt nie jest większy od Jana k 7:28). Jan Chrzciciel wyznał: On musi wzrastać, a ja stawać się mniejszym (Jn 3:30). To jest prawidłowy kierunek bogacenia się - mieć coraz mniej pragnień własnych, aby posiąść w pełni Chrystusa, w którym są ukryte wszystkie skarby mądrości i poznania (Kol 2:3).

Pisałem kiedyś na podobny temat „Choćbym wszystko miał...”. Napisałem tam, że my również stajemy przed wyborem - wziąć coś z tego świata, czy pozostać z Chrystusem i dać świadectwo, że z Niego bowiem, przez Niego i dla Niego jest wszystko. Jemu chwała na wieki. Amen (Rz 11:36)

Henryk Hukisz

Friday, June 6, 2025

Pełnia życia w Chrystusie

 Jednym z najczęściej cytowanych tekstów biblijnych na temat tego, gdzie mieszka Bóg, są słowa Chrystusa: „W domu Mojego Ojca jest wiele mieszkań. Jeśliby tak nie było, to czy powiedziałbym wam, że idę przygotować wam miejsce? Gdy pójdę i przygotuję wam miejsce, znowu przyjdę i zabiorę was do siebie, abyście tam, gdzie Ja jestem i wy byli” (Jn 14:2,3). Czy rzeczywiście Pan Jezus miał na uwadze to, jak najczęściej naucza się na temat domu Ojca, że On właśnie wybiera się do nieba, gdzie mieszka Bóg, aby tam przygotować dla nas miejsce? Powszechnie uważa się, że Chrystus zabierze nas tam dopiero gdy przyjdzie powtórnie na ziemię po Swój Kościół.

Niestety, z powodu niezbyt wnikliwego studiowania tekstu biblijnego przez nauczycieli, wierzących pozbawia się poznania całej prawdy o pełni życia, jakie mamy zagwarantowane w Chrystusie. Apostoł Paweł pisał do wierzących w Koryncie o mądrości, jakiej Bóg udziela tym, którzy mają udział w zmartwychwstaniu Chrystusa: „To, czego oko nie ujrzało ani ucho nie usłyszało, ani co nie wstąpiło do serca człowieka, Bóg przygotował tym, którzy Go miłują” (1 Kor 2:9). I tu znów, najczęściej się naucza, że te tajemne i zakryte rzeczy oczekują nas dopiero po przekroczeniu progu nieba. Osobiście jestem przekonany o tym, że tych wspaniałości możemy doświadczać już w czasie naszej ziemskiej pielgrzymki do wieczności.

Duch Święty, o którym Chrystus powiedział, że „kiedy zaś przyjdzie On, Duch Prawdy, doprowadzi was do całej prawdy” (Jn 16:13). Zadaniem więc Ducha Świętego jest objawienie całej prawdy o nowym życiu, jakie otrzymujemy w Chrystusie. Apostoł Paweł powołuje się na mądrość Bożą, w której jedynie możemy poznać pełnię darów łaski, ponieważ „my nie otrzymaliśmy ducha świata, lecz Ducha, który pochodzi od Boga, abyśmy poznali dary łaski udzielone nam przez Boga. O nich to mówimy nie wyuczonymi słowami ludzkiej mądrości, ale słowami, których nauczył nas Duch, wyjaśniając duchowe dary ludziom Ducha” (1 Kor 2:12,13). Dary łaski odnoszą się do życia w Duchu tu na ziemi, a nie dopiero, gdy zostaniemy przeniesieni do wieczności w niebie.

Uważam, że właściwe poznanie prawdy o obecności Boga w naszym życiu ma ogromny wpływ na to, jak przechodzimy przez różne doświadczenia. Boża obecność jest nam zagwarantowana w Chrystusie, gdyż jedynie tylko w Nim możemy w pełni poznać Ojca. Jezus to powiedział właśnie w tym momencie, gdy mówił o zabraniu nas tam, gdzie On jest, a nie gdzie dopiero będzie (Jn 14:3). Dlatego Jezus powiedział: „Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej, jak tylko przeze Mnie” (Jn 14:6). Zauważmy, że bezpośrednio po tych słowach Jezus powiedział, że poznanie Ojca jest równoznaczne z poznaniem Chrystusa. Słowa - „Już Go poznajecie i zobaczyliście(Jn 14:7), zostały wypowiedziane w czasie teraźniejszym dokonanym, a nie, że poznacie dopiero, gdy przyjdzie znów po Kościół. Dlatego oczywista jest reakcja Filipa, który to zrozumiał i zawołał: „Panie, pokaż nam Ojca, a to nam wystarczy” (Jn 14:8). Pan Jezus nie powiedział: „Poczekaj Filipie aż powrócę znów, gdy przyjdę po Kościól i wówczas zobaczysz Ojca”. Wręcz odwrotnie, Pan Jezus zapewnił, że po tym, jak zostanie podniesiony na krzyż, dokąd się teraz wybiera, każdy: „kto Mnie miłuje i będzie zachowywał Moje słowo, Mój Ojciec go umiłuje i do niego przyjdziemy, i zamieszkamy u niego” (Jn 14:23).

Powstaje więc pytanie o to, gdzie mieszka Bóg? Czy gdzieś w niebie, dokąd Chrystus nas zabierze, czy zgodnie z daną obietnicą, Ojciec i Syn Bozy zamieszkają w tych, którzy Go miłują i będą w tym życiu zachowywać Jego słowo? Odpowiedź jest prosta, jak prawda o tym, że dzięki śmierci Chrystusa nasza relacja z Ojcem zostaje naprawiona i już teraz możemy w pełni doświadczać Jego obecność.

Zostaliśmy powołani do nowego życia, w którym rzeczywistością staje się przebywanie w obecności Ojca i Syna Bożego, a jest to możliwe jedynie w Duchu Swiętym. Dlatego Pan Jezus, zanim dokonał dzieła zbawienia przez Swoją ofiarę na Golgocie, powiedział: „Ja poproszę Ojca i da wam innego Orędownika, aby był z wami na wieki, Ducha Prawdy, którego świat przyjąć nie może, ponieważ Go nie widzi i nie zna. Wy Go znacie, bo przebywa z wami i w was będzie” (Jn 14:16,17). Obecność Ducha Bożego w nas wyróżnia wierzących spośród wszystkich innych ludzi, nawet spośród ludzi religijnych, którzy nie narodzili się na nowo. Mając to na uwadze, apostoł Paweł pisał do ludzi wierzących: „Wy natomiast nie żyjecie według ciała, lecz według Ducha, skoro Duch Boga w was mieszka. A jeśli ktoś nie ma Ducha Chrystusa, ten do Niego nie należy” (Rz 8:9).

Nowe życie w Chrystusie to zupełnie inny rodzaj życia, gdyż w sercach ludzi wierzących mieszka Bóg Ojciec i Syn Boży w pełni Ducha Świętego. Paweł wyjaśnia to dalej pisząc, że „otrzymaliście Ducha usynowienia, w którym wołamy: Abba, Ojcze! Duch ten równocześnie świadczy naszemu duchowi, że jesteśmy dziećmi Boga. Jeśli zaś dziećmi, to i dziedzicami, dziedzicami Boga, a współdziedzicami Chrystusa, skoro rzeczywiście cierpimy z Nim, aby też uczestniczyć z Nim w chwale” (Rz 8:15-17).

Zanim weźmiemy udział w dziedzictwie wiecznej chwały, Bóg zapewnia nas o Swojej obecności w doczesnym życiu. Historia Izraela, narodu, który Bóg Sobie wybrał, gdyż miał taką wolę, jest dla nas świadectwem obecności Boga pośród ludzi. Chcę zwrócić uwagę na pewien szczególny moment w tej historii, gdy Salomon zbudował świątynię, aby Izraelici mieli pewność, że Bóg jest obecny posród nich. W chwili poświęcenia świątyni król zastanawiał się: „Czy Bóg rzeczywiście zamieszka na ziemi? Przecież niebo i najwyższe niebiosa nie mogą Cię ogarnąć, a tym bardziej ten dom, który zbudowałem” (1 Krl 8:27). Światynia stała się nie tylko symbolem Bożej obecności, lecz rzeczywistością, gdyż błogosławieństwa Bożej obecności mogły na nich spływać. Jednak pomimo tego, że Bóg jest wszechobecny i jest wszędzie, Izraelici nie zawsze mogli doświadczać tej obecności.

Oto jeden przykładów. Gdy w miastach Judzkich panował spokój a ludzie żyli w dostatku, król Asa powiedział: „Szukaliśmy bowiem PANA, naszego Boga, szukaliśmy Go, a On dał nam odpocząć od wszystkich wrogów” (2 Krn 14:6). Wówczas Boży prorok wyrażnie zapowiedział: Słuchajcie mnie, Aso i wszyscy Judejczycy i Beniaminici! PAN będzie z wami, jeśli wy z Nim będziecie. Jeśli będziecie Go szukać, pozwoli się wam znaleźć, lecz opuści was, jeśli wy Go opuścicie(2 Krn 15:2). Tak więc możemy powiedzieć, że wszechobecny Bóg jest zawsze i wszędzie obecny, jednak osobiste doświadczenie tej obecności jest możliwe pod warunkiem gorliwego szukania Pana. Bóg pozwala się poznać tym, którzy Go szukają. Obawiam się, że obecnie wielu wierzących nie doświadcza Bożej obecności w swoim życiu, ponieważ Go nie szuka. Bardzo często przyczyną takiego stanu jest brak nauczaniu o tym, że w Chrystusie możemy korzystać z pełni Bożej obecności.

Chciałbym zachęcić do pilnego studiowania pierwszych rozdziałów Listu apostoła Pawła do Efezjan. W pierwszych trzech rozdziałech apostoł zwraca uwagę na to, że „Bóg i Ojciec naszego Pana Jezusa Chrystusa, który na wyżynach niebiańskich udzielił nam w Chrystusie pełni duchowych błogosławieństw” (Ef 1:3). Zwrot „w Chrystusie” lub „w Nim” występuje w tych rozdziałach kilkanaście razy, co znaczy, że pełnia nowego życia jest nam zagwarantowana jedynie w Chrystusie. W Nim zostaliśmy wybrani (Ef 1:4), w Nim mamy odkupienie (Ef 1:7), w Nim poznajemy tajemnice Jego woli (Ef 1:10) oraz moc zmartwychwstania została nam okazana w Chrystusie (Ef 1:20). „Razem z Nim też wskrzesił nas i posadził na wyżynach niebiańskich w Chrystusie Jezusie” (Ef 2:6). W Chrystusie staliśmy się bliskimi przez Jego krew (Ef 2:13) oraz dzięki słowom ewangelii staliśmy się „współdziedzicami, członkami jednego Ciała i współuczestnikami obietnicy w Chrystusie Jezusie” (Ef 3:6). A co najważniejsze, to że „zgodnie z zamiarem podjętym przed wiekami w Chrystusie Jezusie, naszym Panu. W Nim, dzięki Jego wierze, możemy bezpiecznie i ufnie przybliżyć się do Boga” (Ef 3:11, 12).

Godne podkreślenia są słowa wypowiedziane przez Pana Jezusa w czasie, gdy pocieszał uczniów, aby nie trwożyły się ich serca w chwili, gdy „nadeszła godzina, aby został uwielbiony Syn Człowieczy” (Jn 12:23). Te szczególne słowa często są pomijane, gdy czytamy werset 3 z 14 rozdziału ewangelii Jana i brzmią: „wezmę was DO siebie”. Jezus nie powiedział, że weźmie ze sobą, gdy pójdzie do domu Ojca, lecz użył słówka προς, które znaczy „do” i jest przyimkiem kierunku, który „wskazuje na ruch w kierunku do celu” (Słownik Strong’a).

Wierzę, że apostoł Paweł, świetny znawca Pism i języka greckiego, doskonale rozumiał na czym polega pełnia nowego życia w Chrystusie, w którym jedynie można doświadczać obecność Boga. Dlatego w liście do wierzących, z którymi najwięcej czasu poświęcił na budowanie wiary i nadziei, tak wyraźnie wskazywał na bogactwo duchowego błogosławieństwa, jakie płynie z przebywania w obecności Boga.

Zakończę anegdotą, którą kiedyś usłyszałem i osobiście uważam, że dobrze ilustruje poruszony w tym rozważaniu temat.

Na poczatku XX wieku pewien człowiek z naszych ziem postanowił udać się za ocean, aby spróbować tam lepszego życia. Sprzedał wszystko co posiadał, a ponieważ nie należał do bogatych, stać go było jedynie na bilet. W czasie podróży jadł jedynie suchy prowiant, który zabrał ze sobą, gdyż nie stać go było na kupno posiłków. Ostatniego dnia postanowił sobie dogodzić i zjadł na okręcie obfity obiad. Po spożyciu poprosił o rachunek; Jakże wielce był zdziwiony, gdy dowiedział się, że w bilecie miał wykupione codziennie obiady w tej restauracji.

Czy czasami nie zdarzy się, że dopiero przekraczając próg nieba, dowiemy się, że mogliśmy dużo lepiej przeżyć nasze ziemskie życie, gdyż „ile tylko jest obietnic Bożych, wszystkie są w Nim ‘tak’” (2 Kor 1:20).

Henryk Hukisz

Monday, May 26, 2025

System wartości

W czasie trwającej kampanii wyborczej ciągle słyszymy o odwoływaniu się kandydatów do systemu wartości. Chcąc dokonać wyboru zgodnie z sumieniem, powinniśmy dobrze poznać, do jakich wartości odwołuje się dany kandydat. Skoro są różni kandydaci i każdy odwołuje się do wartości, to każdy ma na uwadze inny system wartości.

Czym w ogóle jest system czy hierarchia wartości?  

Popularna Wikipedia podaje bardzo ogólną definicję, bez wskazania na to, jakie wartości należy przyjąć za najważniejsze - „System wartości, to zespół wartości uporządkowany według ich stopnia ważności dla danej jednostki lub zbiorowości, tworzący trwałą, uporządkowaną i hierarchiczną strukturę, kształtujący się stopniowo, w miarę rozwoju i dorastania oraz doskonalony na bieżąco przez całe życie.

Każda jednostka lub zbiorowość ustala własną hierarchię wartości, które dla nich są najważniejsze. Środowiska prawicowe wyznaczają swoje wartości, lewicowe również uznają, co dla nich jest najważniejsze. Nawet jeśli jakaś wartość zostaje określona tym samym słowem, jak np. wolność, to jej znaczenie w różnych zbiorowościach będzie dotyczyć innych kwestii. Dlatego powinniśmy poznać, jaki system wartości wyznaje każdy z kandydatów, aby dokonać właściwego wyboru.

W tym rozważaniu chcę odnieść się do naszego narodowego środowiska, które w przeważającej części jest określane jako religijne, a konkretnie, katolickie. Ponieważ dość długo mieszkałem w Stanach Zjednoczonych, mogłem lepiej przyjrzeć się jakie wartości są uznawane w środowisku katolickiej Polonii, na tle amerykańskiej moralności protestanckiej. Byłem zaskoczony odpowiedzią polskiego księdza na pytanie odnośnie do postawy moralnej człowieka, który ukradł w miejscu pracy jakieś elektronarzędzie. Ksiądz wyjaśnił, że dobrze zrobił, bo widocznie pracodawca płacił mu zbyt mało za pracę, aby mógł sam sobie kupić to, co potrzebuje. Przyznacie, że jest to dość kuriozalne stanowisko wobec kradzieży. Jedno z przykazań Dekalogu mówi jednoznacznie: Nie kradnij” (Wj 20:15).

Obecnie, gdy wróciłem i znów mieszkam w zdominowanym przez katolików środowisku, ze zdziwieniem obserwuję obojętność na różne formy bezprawia. Nie chodzi mi tylko o ignorowanie przez kierowców zasad ruchu drogowego. To, co mnie najbardziej przeraża, to pobłażliwe odnoszenie się do alkoholizmu. Fakt zatrzymania przez policję tysięcy pijanych kierowców spotyka się z obojętnością ze strony całego społeczeństwa. Pijaństwo jest tak powszechne, że religijne uroczystości jak chrzciny, pierwsza komunia, wesela i stypy, jedynie przyczyniają się do popularyzowania tego zjawiska. Pamiętam do dziś zdziwienie na twarzy kucharki, która przygotowywała posiłek na naszym przyjęciu weselnym, gdy na pytanie, ile wódki zamawiamy, usłyszała: „Alkoholu nie będzie”.

Nie jestem w stanie zrozumieć, że kilka milionów wyborców z obojętnością przyjmuje ujawnione wyłudzenie mieszkania od starszej osoby, przez kandydata na najwyższy urząd w państwie. Uzależnienie od „snusa”, szkodliwej dla zdrowia substancji nikotynowej, też nie stanowi przeszkody w popieraniu kandydata. Skoro w katolickim społeczeństwie toleruje się uzależnienie od alkoholu, to można „brać więcej”. Zauważmy, że nawet urzędujący prezydent, który bardzo często podkreśla swoją katolickość, odnośnie do tej używki oświadczył, że kandydat z tego powodu ubolewa. Jakoś nikomu też nie przeszkadza, że wspomniany kandydat publicznie zakpił z Pisma Świętego, parafrazując słowa Psalmu 23. gdy wskazując na zgromadzony tłum, głośno zawołał: „Choćbym szedł ciemną doliną, zła się nie ulęknę, bo Wy jesteście ze mną”. Jego religijni zwolennicy nie okazali nawet zniesmaczenia tym bluźnierstwem, wręcz odwrotnie, nagrodzili mówcę gromkimi oklaskami.

Należy więc zastanowić się, jakie wartości wyznaje taka osoba? Widocznie mieszczą się w tolerowanych przez większość przekrętach i łamaniu podstawowych norm moralnych. Publicznie można powiedzieć wszystko, czego oczekują zwolennicy. Wyraźnie widać, na jakim poziomie są te oczekiwania.  

Po drugiej stronie naszego wyboru też nie możemy zgodzić się ze wszystkimi wartościami. Zwrócę uwagę jedynie na te, jakich prawdziwy chrześcijanin nie może tolerować. Wiadomo, że lewica, część rządzącej koalicji, największy nacisk kładzie na prawo do aborcji i wolność dla środowisk LGBTQ. Pisałem już o tym na moim blogu, że liberalne społeczeństwa uznają za swoje najwyższe wartości prawo kobiet do aborcji - „Barbarzyńskie prawo kobiet”, oraz popularyzowanie ideologii LGBTQ - „Związki z piekła rodem”. Odsyłam do lektury wskazanych wpisów.

Chciałbym jednak przy tej okazji zwrócić uwagę na to, że w społeczeństwie, które w 88,8% stanowią katolicy (wg ISKK) zdecydowaną większość aborcji dokonują kobiety związane z kościołem katolickim. Zastanawia mnie więc fakt, czy nauka tego kościoła, która surowo zakazuje dokonania tego zabiegu, nie przewyższa świeckiego prawa dopuszczającego aborcję?

Jakie więc zająć stanowisko wobec obu stron, gdy musimy dokonać wyboru jednej? Czy powinniśmy przyjąć zasadę mniejszego zła? Może jednak warto zachować dystans wobec wartości deklarowanych przez obie strony? Przecież nie dokonujemy wyboru przywódcy religijnego, lecz politycznego przywódcę państwa, który ma nam zapewnić wolność wyznawania religijnych wartości zgodnych z naszym sumieniem, opartych bezpośrednio na Biblii.

Musimy również pamiętać o nauczaniu apostoła Pawła odnośnie do władzy państwowej: „Proszę więc przede wszystkim, aby prośby, modlitwy, błagania i dziękczynienia były zanoszone za wszystkich ludzi, za królów i wszystkich rządzących, abyśmy mogli wieść życie spokojne i bezpieczne, z całą pobożnością i godnością” (1 Tm 2:1,2). Celem naszych modlitw jest spokojne i bezpieczne życie w pobożności i w spokoju, abyśmy mogli zachowywać wartości, jakie wynikają z Bożego Słowa, czyli z Biblii, a nie są nam narzucane przez tę czy też drugą stronę, którą wybrała demokratyczna większość. 

Z pewnością mogą zdarzyć się sytuacje, gdy będziemy musieli zachować postawę posłuszeństwa jedynie wobec Boga, który jest naszym jedynym Panem. Już pierwsi chrześcijanie w powstającym Kościele Jezusa Chrystusa, musieli dokonywać podobnego wyboru. Apostoł Piotr oświadczył stanowczo: „Czy wobec Boga jest słuszne bardziej słuchać was niż Boga?” (Dz 4:19). Oczywiście, gdy rządzący będą zabraniać wierzącym głosić i wyznawać Boże prawdy, odpowiemy: „Nie możemy przecież nie mówić tego, co widzieliśmy i słyszeliśmy” (w. 20). Wówczas z radością weźmiemy na siebie konsekwencje takiego sprzeciwu, podobnie jak nasi bracia w pierwszym wieku - „Oni odchodzili sprzed Sanhedrynu i cieszyli się, że stali się godni cierpieć dla tego Imienia. Nie przestawali też co dzień nauczać w świątyni i po domach i głosić Dobrą Nowinę o Chrystusie Jezusie” (Dz 5:41,42).

Od tego, jakiego wyboru dokonamy, zależeć będzie nasza ziemska egzystencja przez najbliższe lata. Dlatego wcześniej musimy dokonać głębszej analizy, jak postąpić podczas tych wyborów. Przy jakim nazwisku postawić wymagany przez prawo krzyżyk, aby później móc postępować zgodnie z biblijnymi wartościami.

Henryk Hukisz