Sunday, June 22, 2025

Izrael wszczepiony

Miałem okazję odwiedzić w swoim życiu sporo krajów, mniej lub bardziej egzotycznych. Największe wrażenie, zarówno emocjonalne, jak i duchowe, zrobiła na mnie wizyta w Izraelu. Myśl, jaka najczęściej towarzyszyła oglądaniu znanych miejsc w tym kraju, to świadomość, że Pan Jezus też tutaj był. Wprawdzie dzisiaj naszym oczom ukazują się inne widoki, nawet woda w jeziorze Genezaret jest inna, to jednak jest to Ziemia Święta, jak potocznie określa się ten skrawek na naszej planecie.

Jednak nie o wdziękach turystycznych chcę pisać, lecz o Izraelu. Sama nazwa wywołuje już w sercu osoby wierzącej ciepłe uczucie. To ten sam Izrael, o jakim czytamy w Biblii, chociaż niezupełnie taki sam. Pamiętam, jak już w samolocie, zanim wylądował na lotnisku Ben Guriona w Tel Awiwie, zapytałem siedzącą obok mnie młodą Izraelitkę, czy mieszkańcy tego kraju wierzą w Boga. Odpowiedź była zaskakująca, a jednakowoż prawdziwa – „Może niektórzy tak, ale większość myśli każdego dnia o tym, jak pozbyć się terrorystów, którzy nieustannie atakują nas rakietami”. Później zrozumiałem to lepiej, ale o tym też nie chcę teraz pisać.

Biblia, a szczególnie Stary Testament, pełna jest Izraela. Od momentu, kiedy Bóg powiedział do Jakuba „od tej pory już nie będziesz się nazywał Jakub, lecz twoje imię będzie brzmiało Izrael. I tak otrzymał imię Izrael (Rdz 35:10), to słowo pojawia się prawie na każdej stronie Biblii. Moja komputerowa Biblia wciągu 0.1 sekundy wykazała, że słowo Izrael występuje w Starym Testamencie aż 2518 razy w 2241 wersetach. Do tego należy dodać 78 razy w 76 wersetach Nowego Testamentu. Więc jest to temat jak najbardziej godny zgłębienia przez każdego, kto wierzy w Boga, a tym bardziej przez tych, którzy miłują Jezusa, syna tego narodu. Ostatni raz Izrael jest wspomniany w Księdze Objawienia w przedostatnim rozdziale, że na bramach Nowej Jerozolimy będą „wypisane imiona, które są imionami dwunastu plemion synów Izraela (Ap 21:12). Założę się, że większość chrześcijan miałaby dziś kłopot wymienić kilka imion synów Jakuba. Natomiast jestem pewien, że apostoł Paweł, gdy w niebie będzie przechodzić przez bramę Beniamina, serce zabije mu szybciej, bo jak sam powiedział, że jest „z rodu Izraela, z plemienia Beniamina, Hebrajczyk z Hebrajczyków (Flp 3:5).

Bóg, już w momencie nawrócenia Saula z Tarsu, powierzył mu ewangelię, aby zaniósł ją również do narodu wybranego – „ Pan jednak odpowiedział: Idź, bo wybrałem go sobie za narzędzie. On zaniesie Moje imię do pogan i królów, i synów Izraela (Dz 9:15). Dlatego Paweł niejednokrotnie mówił o sobie: I ja przecież jestem Izraelitą, potomkiem Abrahama, z plemienia Beniamina (Rz 11:1).

Często spotykam wśród ludzi wierzących osoby mówiące, że Bóg odrzucił Izraela i na jego miejsce powołał Kościół, tak jak gdyby już więcej nie zajmował się tym narodem. Właśnie we wspomnianym wyżej wersecie Paweł zadaje retoryczne pytanie: Czy Bóg odrzucił swój lud? To niemożliwe!”.

Gdy przyjrzymy się dokładnie służbie i nauczaniu Chrystusa, to możemy zauważyć, jak często nasz Pan odwołuje się do obietnic danych Izraelowi. Zanim się narodził, Maria w duchowym natchnieniu, wielbiąc Pana, powiedziała o Tym, którego nosiła już w swoim łonie: Przyszedł z pomocą swemu słudze Izraelowia, pamięta bowiem o swoim miłosierdziu, jak przyrzekł naszym praojcom, Abrahamowi i jego potomkom po wszystkie wieki k 1:54). Lecz celem przyjścia Chrystusa nie było odbudowanie ziemskiego królestwa dla tego narodu, lecz odkupienie na wieki wszystkie narody przez pojednanie z Bogiem przez Swoją krew. Żydzi nie mogli tego pojąć, dlatego chcieli Go ukamienować, zanim oddał Swoje życie na krzyżu. Drogą do osiągnięcia wiecznego zbawienia jest przyjęcie wiarą usprawiedliwienia, jakie daje Chrystus przez Swoją śmierć. Jezus powiedział o tym bardzo wyraźnie w momencie, gdy Żydzi Go nie przyjęli: Tym zaś, którzy Je przyjęli, dało moc stania się dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w Jego imię, którzy nie z krwi ani z woli ciała, ani z woli mężczyzny, lecz z Boga zostali zrodzeni (Jn 1:12,13).

Apostoł Paweł, głosząc ewangelię najczęściej w synagogach, aby wypełnić zadanie, jakie Bóg mu zlecił w momencie nawrócenia, wskazywał na uprzywilejowaną pozycję, jaką posiadali Izraelici. Możemy to zobaczyć, gdy dokładnie przyjrzymy się treści listu do Efezjan. Większość wierzących stanowili Izraelici, gdy Paweł wszedł do synagogi. Odważnie nauczał przez trzy miesiące. Rozprawiał i przekonywał o Królestwie Boga (Dz 19:8). Wprawdzie, niektórzy trwali z uporem w niewierze i mówili źle wobec ludu o Drodze (w. 9), to jednak wielu uwierzyło, a pierwszymi wierzącymi w Jezusa byli zarówno Żydzi jak i Grecy.

Wierzący Izraelici byli dobrym przykładem w nauczaniu Pawła, dając świadectwo, że Bóg jest wierny Swoim obietnicom i dokładnie realizuje Swój plan odkupienia z przekleństwa grzechu. Izrael został ukształtowany jako naród w czasie niewoli egipskiej w chwili pojawienia się Mojżesza, który stał się przywódcą i przeprowadził plan wyzwolenia. Bóg postanowił wybrać ten naród, aby przez niego objawiać Swoje imię pozostałym mieszkańcom ziemi. Dlatego uczynił go szczególnym ludem – „Ty bowiem jesteś dla PANA, twego Boga, świętym ludem. Ciebie wybrał PAN, twój Bóg, ze wszystkich narodów, które są na ziemi, abyś był Jego ludem i wyłączną własnością (Pwt 7:6).

W Bożym odwiecznym planie, zanim powstał świat i wszystko, co napełnia ziemię, Stwórca miał na uwadze wybawienie z niewoli grzechu wszystkich ludzi. Dlatego, gdy wypełnił się czas, jak napisał Paweł: Kiedy jednak nadeszła pełnia czasu, Bóg posłał swego Syna, który narodził się z niewiasty, narodził się pod Prawem,żeby wykupić tych, którzy podlegali Prawu, abyśmy otrzymali przybrane synostwo (Ga 4:4), do młodej Żydówki z Nazaretu przyszedł Boży posłaniec z wiadomością, że z niej narodzi się Zbawiciel świata. Pan Jezus wypełnił całkowicie plan Ojca i oddał Swoje życie za grzeszny świat. 

Spełniła się wielka obietnica nowego przymierza, o którym mówili wielcy prorocy, Izajasz, Jeremiasz, Daniel i Ezechiel - Oto nadchodzą dni – wyrocznia PANA – że zawrę z domem Izraela i domem Judy nowe przymierze. Nie takie przymierze, jak to, które zawarłem z ich ojcami w dniu, gdy ich ująłem za rękę, żeby ich wyprowadzić z ziemi egipskiej. To Moje przymierze złamali, chociaż Ja byłem ich władcą – wyrocznia PANA. Takie bowiem przymierze zawrę z domem Izraela po tych dniach – wyrocznia PANA: Moje Prawo umieszczę w ich wnętrzu i wypiszę na ich sercu. Ja będę im Bogiem, oni zaś będą Mi ludem” (Jr 31:31-33).

Dzięki ofierze Chrystusa pozostałe narody uzyskały dostęp do obietnic i nadziei, jakimi Bóg obdarował wybrany naród. Kościół, będąc Ciałem Chrystusa, stał się nowym ludem, nabytym za cenę krwi Baranka, jak napisał Paweł: Zostaliście bowiem nabyci za wielką cenę” (1 Kor 6:20). Izrael za swoje odstępstwo od wiary i obietnic został odcięty, lecz Bóg jest wierny i nie zapomina o danych obietnicach, dlatego rzekł, że jeśli powrócą i odrzucą niewiarę, zostaną wszczepieni, gdyż Bóg ma moc wszczepić ich ponownie (Rz 11:23)

Dziś Kościół jest środkiem objawienia Bożej mądrości i mocy, jak kiedyś Bóg czynił to przez Swój umiłowany naród. Bóg jednak nadal realizuje Swój plan wobec narodu wybranego, którego nie odrzucił, gdyż Jego obietnice są niezmienne. Biblia zawiera wiele obietnic odnośnie Izraela, szczególnie odnoszących się do czasów ostatecznych. To właśnie do Jerozolimy powróci Chrystus, aby rządzić przez tysiąc lat na całym świecie. Prorok Zachariasz namalował dokładny obraz Dnia, w którym Jego nogi staną na Górze Oliwnej, która jest na wschód od Jerozolimy, a ona na pół się rozpadnie od wschodu na zachód, i powstanie bardzo wielka dolina” (Za 14:4).

Powinniśmy pilnie obserwować wydarzenia, jakie dzieją się obecnie na Bliskim Wschodzie. Wojny toczone z Izraelem są wpisane w Boży plan i świadczą jedynie o tym, że czas dopełnienia zbliża się nieuchronnie. Ostatnia księga Biblii zawiera ważne przesłanie Głowy Kościoła. Jezus Chrystus, pochodzący według ciała z rodu Dawida, a ustanowiony Synem Boga w mocy według Ducha” (Rz 1:2), mówi: Ja, Jezus, posłałem Mojego anioła, aby zaświadczył wam o tym, co dotyczy Kościołów. Ja jestem korzeń i potomstwo Dawida, gwiazda świecąca, poranna. A Duch i Panna Młoda mówią: Przyjdź! I ten, kto słyszy, niech powie: Przyjdź! A ten, kto pragnie, niech przychodzi, kto chce, niech darmo weźmie wodę życia” (Ap 22:16,17).

Izrael i Kościół są Bożym dziełem dla Jego Chwały. Izajasz zapowiadał czas powrotu Izraela: „Teraz tak mówi PAN, Ten, który stworzył ciebie, Jakubie, i ukształtował cię,  Izraelu: Nie bój się, bo cię odkupiłem, wezwałemd po imieniu, należysz do Mnie! Gdy będziesz przemierzał wody – Ja będę z tobą, – nie zatopią cię rzeki. Gdy będziesz przechodził przez ogień, nie poparzysz się, i płomień cię nie spali. Ja, PAN, jestem bowiem twoim  Bogiem, Święty Izraela jest twoim wybawicielem” (Iz 43:1-3).

Któż jest w stanie sprzeciwić się Bożym obietnicom?

Henryk Hukisz

Monday, June 9, 2025

O jedno drzewo za daleko

Powodem większości problemów, jakie nękają ludzkość od jej zarania, jest egoizm. Jest on „piętą achillesową”, czułym punktem, który z łatwością wykorzystuje diabeł w walce z prawdziwym życiem naśladowców Chrystusa. Bez względu na epokę, egoizm był zawsze złym motywatorem podejmowania decyzji czy wyznaczania kierunku rozwoju.

Już na samym początku dziejów, Ewa w raju mając do dyspozycji owoce  z każdego drzewa w ogrodzie” (Rdz 2:16), postanowiła jednak skorzystać z zaproszenia do skonsumowania z jeszcze jednego, można powiedzieć: „O jedno drzewo za daleko”. Wiemy, że ta propozycja pochodziła od jej wroga, który sprytnie wykorzystał jej egoistyczne pragnienie niezależności. Ewa uległa pokusie wspaniałej perspektywy i uwierzyła, że w dniu, w którym zjecie owoc, otworzą się wasze oczy i będziecie, jak Bóg, znali dobro i zło (Rdz 3:5).

Ta technika zwodzenia nie odeszła do lamusa, lecz niestety, ludzie wierzący ciągle szukają nowszych form pobożności, bogobojności, uważając te biblijne za przestarzałe, już nieatrakcyjne dla współczesnego człowieka. Coraz częściej słyszy się o nowych formach oddawania czci Bogu, a nowym stylu życia tak, aby nie odróżniał się zbytnio od tego świata. Usprawiedliwieniem takich tendencji jest potrzeba dotarcia z ewangelią do współczesnego człowieka. Tylko należy zadać sobie pytanie: Jaką ewangelią? Czy tą, jaką zostawił nam Chrystus?  Czy dostosowaną do oczekiwań współczesnego człowieka? Panuje dość dziwna filozofia, że trzeba stać się pijakiem, aby dotrzeć do pijących, trzeba używać środków odurzających, aby być zaakceptowanym przez odurzone towarzystwo, i tak dalej...

Chciałbym odnieść się do tego, co współcześnie kształtuje większość trendów, jakie przenikają również do chrześcijaństwa. Wzrost gospodarczy i rosnące zapotrzebowanie na dobra materialne sprawiają, że stajemy się społeczeństwem konsumpcyjnym. Konsumpcjonizm stał się filozofią współczesnego świata. Czym jest konsumpcjonizm? Według internetowej encyklopedii to „postawa polegająca na nieusprawiedliwionej rzeczywistymi potrzebami oraz kosztami ekologicznymi, społecznymi czy indywidualnymi, konsumpcji dóbr materialnych i usług, lub pogląd polegający na uznawaniu tej konsumpcji za wyznacznik jakości życia lub za najważniejszą, względnie jedyną wartość – hedonistyczny materializm. Nadmierna konsumpcja, traktowana przez Adama Smitha w pracy ‘Bogactwo narodów’, za najpotężniejszego wroga stabilnego wzrostu gospodarczego, stanowi odejście od dawnej etyki społeczeństwa ...” (Net). Lepsze zrozumienie, na czym polega konsumpcyjny styl życia, może dać nam słownikowa definicja tego określenia – „jeść, spożywać; zużywać zakupiony towar na własną potrzebę, charakteryzuje się nadmiernym przywiązywaniem wagi do dóbr materialnych”(SJP)

Oczywiście, te wyjaśnienia dotyczą ogólnego pojęcia konsumpcjonizmu, lecz niestety, muszę ze smutkiem powiedzieć, że taki styl życia przenika coraz bardziej do chrześcijaństwa. Bo jak inaczej można zrozumieć przekonywanie osób zainteresowanych nowym życiem w Chrystusie, że jak się nawrócą, to Bóg zaspokoi każdą potrzebę, obiecując życie wolne od problemów i chorób. Natomiast celowo pomija się te fragmenty ewangelii Chrystusowej, w których Jezus mówi o prawdziwym naśladowaniu Go: „Ponieważ jednak ze świata nie jesteście, bo Ja was wybrałem ze świata, dlatego świat was nienawidzi. Przypomnijcie sobie Słowo, które Ja wam powiedziałem: Sługa nie jest większy od swego pana. Jeśli Mnie prześladowali, to i was będą prześladować” (Jn 15:19,20). 

Nic dziwnego, że tak „nawrócone osoby będą ciągle domagać się dla siebie więcej od Boga. Filozofia wynikająca z egoistycznego nastawienia, że muszę mieć każde błogosławieństwo, że Bóg musi mnie uzdrowić, że muszę mieć dużo pieniędzy, z łatwością opanowuje umysły i serca wielu chrześcijan. Ja, ja, ja  - zawsze na pierwszym miejscu. Pod tym kątem organizuje się konferencje, seminaria, spotkania, zapewniając, że to, czego najbardziej potrzebujesz, jest w twoim zasięgu, tylko musisz zastosować technikę wyzwolenia, uwolnienia i wrócisz do domu w lepszym samopoczuciu.

Badając kwestię konsumpcyjnego stylu życia, uderzyło mnie znaczenie słowa „konsumować” w języku angielskim – "consuming", którego najprostsza definicja, w dowolnym tłumaczeniu znaczy - „mieć umysł wypełniony czymś, co całkowicie pochłania uwagę, totalnie absorbuje”. Uważam, że jest to coś więcej, niż tylko „zużywać zakupiony towar na własną potrzebę”. Nauczanie apostoła Pawła na temat praktycznego chrześcijaństwa wskazuje na potrzebę dzielenia się z bliźnimi środkami, jakie zdobywa się na własne potrzeby. Żródłem pozyskiwania tych środków jest praca, o której Paweł pisze: niech własnymi rękami czyni to, co dobre, aby miał się czym dzielić z tym, który jest w potrzebie” (Ef 4:28). Warto jest zwrócić uwagę na myśl wprowadzającą - „Nie dawajcie miejsca diabłu. Kto kradł, niech już nie kradnie, ale niech raczej pracuje” (Ef 4:27). Oczywiście, praca nie jest obowiązkiem, jak pisał ten sam Paweł: Jeśli ktoś nie chce pracować, niech też nie je” (2 Tes 3 :10).

Tutaj muszę odnieść się do powszechnego nastawienia naszego społeczeństwa, w przeważającej mierze katolickiego, na branie więcej, niż to wynika z pracy. Z łatwością przyjmuje się, wręcz uważa się, że należą się wszelkiego rodzaju dodatki „+”, jak np. 800+. Taka postawa jest w sprzeczności z etosem pracy, która ma w sobie wielką wartość. Oczywiście, w świecie opanowanym przez księcia ciemności, trudno oczekiwać Bożej sprawiedliwości. Pan Jezus odniósł się do tej kwestii: Wiecie, że ci, którzy uchodzą za władców narodów, panują nad nimi, a przywódcy dają im odczuć swoją władzę” (Mk 10:42). Ewangelista Łukasz wyjaśnia, że „władców nazywa się dobroczyńcami” (Łk 22:25), którzy pozyskują naród, obdarowując różnymi „+”, a nie zapewnieniem godziwego wynagrodzenia, aby wystarczyło na to, by podzielić się z tymi, którzy są w potrzebie. Prerogatywa dzielenia się z potrzebującymi jest przypisana tym, którzy pracują.

Chrześcijanin też musi pracować, aby „jeść chleb”. Praca, a raczej jej wynik, może również stanowić pokusę posiadania więcej niż jest potrzebne. Paweł odnosi się również do tej kwestii, powołując się na własne doświadczenie: „Nauczyłem się poprzestawać na tym, co mam. Umiem żyć w biedzie i umiem żyć w dostatku. Do wszystkiego jestem należycie przygotowany: mogę być syty i głodny, żyć w dostatku i w biedzie” (Flp 4:11,12). Oczywiście Paweł nie posiadał rodziny na utrzymaniu, dlatego jego przykład jedynie wskazuje na to, co dla niego było najważniejsze.

Prawdziwy chrześcijanin jest całkowicie przesiąknięty Chrystusem i swoją wartość i znaczenie znajduje w pozycji, jaką zapewnia Boża łaska. Apostoł Paweł jasno określił, co powinno wypełniać serca chrześcijan – Jeśli więc razem z Chrystusem zostaliście wskrzeszeni, szukajcie tego, co w górze, gdzie Chrystus zasiada po prawicy Boga. Myślcie też o tym, co w górze, a nie o tym, co ziemskie (Kol 3:1,2). Kluczowym słowem w tym zdaniu jest wyraz „jeśli więc”. Wskrzeszenie z Chrystusem do nowego życia wymaga uśmiercenia starego człowieka, który podatny jest na pokusy konsumpcyjnego życia ponad rzeczywiste potrzeby. Tylko nowy człowiek w Chrystusie potrafi „poprzestawać na tym, co ma” i nie będzie sięgać po owoce na zakazanym drzewie.

Niestety, często dzieje się tak, że ta światowa filozofia, inspirowana przez  władcę sił, które unoszą się w powietrzu, ducha, który teraz działa w synach buntu (Ef 2:2), wdziera się do kościołów i staje się tematem nauczania. Apostoł Paweł, najlepszy nauczyciel pierwszej epoki Kościoła, wskazuje na niebezpieczeństwo opanowania naszych myśli przez Bożego przeciwnika. Dlatego, w trosce o umysły wierzących, pisał: Lękam się jednak, żeby, tak jak w swojej przebiegłości wąż zwiódł Ewę, tak i wasze umysły nie zostały przypadkiem odwiedzione od prostoty i czystości wobec Chrystusa (2 Kor 11:3). Wcześniej, w tym samym liście, podał bardzo praktyczną radę – każdą wyniosłość, która powstaje przeciwko poznaniu Boga, i wszelki umysł zniewalamy do posłuszeństwa Chrystusowi (2 Kor 10:5).

Chcę zakończyć wskazaniem na człowieka, który zostawił dla nas wszystkich dobry przykład. Może trochę starodawny, bo sprzed dwóch tysięcy lat, lecz ten człowiek uzyskał dobrą ocenę samego Chrystusa, który powiedział o nim, że wśród urodzonych z kobiet nikt nie jest większy od Jana k 7:28). Jan Chrzciciel wyznał: On musi wzrastać, a ja stawać się mniejszym (Jn 3:30). To jest prawidłowy kierunek bogacenia się - mieć coraz mniej pragnień własnych, aby posiąść w pełni Chrystusa, w którym są ukryte wszystkie skarby mądrości i poznania (Kol 2:3).

Pisałem kiedyś na podobny temat „Choćbym wszystko miał...”. Napisałem tam, że my również stajemy przed wyborem - wziąć coś z tego świata, czy pozostać z Chrystusem i dać świadectwo, że z Niego bowiem, przez Niego i dla Niego jest wszystko. Jemu chwała na wieki. Amen (Rz 11:36)

Henryk Hukisz

Friday, June 6, 2025

Pełnia życia w Chrystusie

 Jednym z najczęściej cytowanych tekstów biblijnych na temat tego, gdzie mieszka Bóg, są słowa Chrystusa: „W domu Mojego Ojca jest wiele mieszkań. Jeśliby tak nie było, to czy powiedziałbym wam, że idę przygotować wam miejsce? Gdy pójdę i przygotuję wam miejsce, znowu przyjdę i zabiorę was do siebie, abyście tam, gdzie Ja jestem i wy byli” (Jn 14:2,3). Czy rzeczywiście Pan Jezus miał na uwadze to, jak najczęściej naucza się na temat domu Ojca, że On właśnie wybiera się do nieba, gdzie mieszka Bóg, aby tam przygotować dla nas miejsce? Powszechnie uważa się, że Chrystus zabierze nas tam dopiero gdy przyjdzie powtórnie na ziemię po Swój Kościół.

Niestety, z powodu niezbyt wnikliwego studiowania tekstu biblijnego przez nauczycieli, wierzących pozbawia się poznania całej prawdy o pełni życia, jakie mamy zagwarantowane w Chrystusie. Apostoł Paweł pisał do wierzących w Koryncie o mądrości, jakiej Bóg udziela tym, którzy mają udział w zmartwychwstaniu Chrystusa: „To, czego oko nie ujrzało ani ucho nie usłyszało, ani co nie wstąpiło do serca człowieka, Bóg przygotował tym, którzy Go miłują” (1 Kor 2:9). I tu znów, najczęściej się naucza, że te tajemne i zakryte rzeczy oczekują nas dopiero po przekroczeniu progu nieba. Osobiście jestem przekonany o tym, że tych wspaniałości możemy doświadczać już w czasie naszej ziemskiej pielgrzymki do wieczności.

Duch Święty, o którym Chrystus powiedział, że „kiedy zaś przyjdzie On, Duch Prawdy, doprowadzi was do całej prawdy” (Jn 16:13). Zadaniem więc Ducha Świętego jest objawienie całej prawdy o nowym życiu, jakie otrzymujemy w Chrystusie. Apostoł Paweł powołuje się na mądrość Bożą, w której jedynie możemy poznać pełnię darów łaski, ponieważ „my nie otrzymaliśmy ducha świata, lecz Ducha, który pochodzi od Boga, abyśmy poznali dary łaski udzielone nam przez Boga. O nich to mówimy nie wyuczonymi słowami ludzkiej mądrości, ale słowami, których nauczył nas Duch, wyjaśniając duchowe dary ludziom Ducha” (1 Kor 2:12,13). Dary łaski odnoszą się do życia w Duchu tu na ziemi, a nie dopiero, gdy zostaniemy przeniesieni do wieczności w niebie.

Uważam, że właściwe poznanie prawdy o obecności Boga w naszym życiu ma ogromny wpływ na to, jak przechodzimy przez różne doświadczenia. Boża obecność jest nam zagwarantowana w Chrystusie, gdyż jedynie tylko w Nim możemy w pełni poznać Ojca. Jezus to powiedział właśnie w tym momencie, gdy mówił o zabraniu nas tam, gdzie On jest, a nie gdzie dopiero będzie (Jn 14:3). Dlatego Jezus powiedział: „Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej, jak tylko przeze Mnie” (Jn 14:6). Zauważmy, że bezpośrednio po tych słowach Jezus powiedział, że poznanie Ojca jest równoznaczne z poznaniem Chrystusa. Słowa - „Już Go poznajecie i zobaczyliście(Jn 14:7), zostały wypowiedziane w czasie teraźniejszym dokonanym, a nie, że poznacie dopiero, gdy przyjdzie znów po Kościół. Dlatego oczywista jest reakcja Filipa, który to zrozumiał i zawołał: „Panie, pokaż nam Ojca, a to nam wystarczy” (Jn 14:8). Pan Jezus nie powiedział: „Poczekaj Filipie aż powrócę znów, gdy przyjdę po Kościól i wówczas zobaczysz Ojca”. Wręcz odwrotnie, Pan Jezus zapewnił, że po tym, jak zostanie podniesiony na krzyż, dokąd się teraz wybiera, każdy: „kto Mnie miłuje i będzie zachowywał Moje słowo, Mój Ojciec go umiłuje i do niego przyjdziemy, i zamieszkamy u niego” (Jn 14:23).

Powstaje więc pytanie o to, gdzie mieszka Bóg? Czy gdzieś w niebie, dokąd Chrystus nas zabierze, czy zgodnie z daną obietnicą, Ojciec i Syn Bozy zamieszkają w tych, którzy Go miłują i będą w tym życiu zachowywać Jego słowo? Odpowiedź jest prosta, jak prawda o tym, że dzięki śmierci Chrystusa nasza relacja z Ojcem zostaje naprawiona i już teraz możemy w pełni doświadczać Jego obecność.

Zostaliśmy powołani do nowego życia, w którym rzeczywistością staje się przebywanie w obecności Ojca i Syna Bożego, a jest to możliwe jedynie w Duchu Swiętym. Dlatego Pan Jezus, zanim dokonał dzieła zbawienia przez Swoją ofiarę na Golgocie, powiedział: „Ja poproszę Ojca i da wam innego Orędownika, aby był z wami na wieki, Ducha Prawdy, którego świat przyjąć nie może, ponieważ Go nie widzi i nie zna. Wy Go znacie, bo przebywa z wami i w was będzie” (Jn 14:16,17). Obecność Ducha Bożego w nas wyróżnia wierzących spośród wszystkich innych ludzi, nawet spośród ludzi religijnych, którzy nie narodzili się na nowo. Mając to na uwadze, apostoł Paweł pisał do ludzi wierzących: „Wy natomiast nie żyjecie według ciała, lecz według Ducha, skoro Duch Boga w was mieszka. A jeśli ktoś nie ma Ducha Chrystusa, ten do Niego nie należy” (Rz 8:9).

Nowe życie w Chrystusie to zupełnie inny rodzaj życia, gdyż w sercach ludzi wierzących mieszka Bóg Ojciec i Syn Boży w pełni Ducha Świętego. Paweł wyjaśnia to dalej pisząc, że „otrzymaliście Ducha usynowienia, w którym wołamy: Abba, Ojcze! Duch ten równocześnie świadczy naszemu duchowi, że jesteśmy dziećmi Boga. Jeśli zaś dziećmi, to i dziedzicami, dziedzicami Boga, a współdziedzicami Chrystusa, skoro rzeczywiście cierpimy z Nim, aby też uczestniczyć z Nim w chwale” (Rz 8:15-17).

Zanim weźmiemy udział w dziedzictwie wiecznej chwały, Bóg zapewnia nas o Swojej obecności w doczesnym życiu. Historia Izraela, narodu, który Bóg Sobie wybrał, gdyż miał taką wolę, jest dla nas świadectwem obecności Boga pośród ludzi. Chcę zwrócić uwagę na pewien szczególny moment w tej historii, gdy Salomon zbudował świątynię, aby Izraelici mieli pewność, że Bóg jest obecny posród nich. W chwili poświęcenia świątyni król zastanawiał się: „Czy Bóg rzeczywiście zamieszka na ziemi? Przecież niebo i najwyższe niebiosa nie mogą Cię ogarnąć, a tym bardziej ten dom, który zbudowałem” (1 Krl 8:27). Światynia stała się nie tylko symbolem Bożej obecności, lecz rzeczywistością, gdyż błogosławieństwa Bożej obecności mogły na nich spływać. Jednak pomimo tego, że Bóg jest wszechobecny i jest wszędzie, Izraelici nie zawsze mogli doświadczać tej obecności.

Oto jeden przykładów. Gdy w miastach Judzkich panował spokój a ludzie żyli w dostatku, król Asa powiedział: „Szukaliśmy bowiem PANA, naszego Boga, szukaliśmy Go, a On dał nam odpocząć od wszystkich wrogów” (2 Krn 14:6). Wówczas Boży prorok wyrażnie zapowiedział: Słuchajcie mnie, Aso i wszyscy Judejczycy i Beniaminici! PAN będzie z wami, jeśli wy z Nim będziecie. Jeśli będziecie Go szukać, pozwoli się wam znaleźć, lecz opuści was, jeśli wy Go opuścicie(2 Krn 15:2). Tak więc możemy powiedzieć, że wszechobecny Bóg jest zawsze i wszędzie obecny, jednak osobiste doświadczenie tej obecności jest możliwe pod warunkiem gorliwego szukania Pana. Bóg pozwala się poznać tym, którzy Go szukają. Obawiam się, że obecnie wielu wierzących nie doświadcza Bożej obecności w swoim życiu, ponieważ Go nie szuka. Bardzo często przyczyną takiego stanu jest brak nauczaniu o tym, że w Chrystusie możemy korzystać z pełni Bożej obecności.

Chciałbym zachęcić do pilnego studiowania pierwszych rozdziałów Listu apostoła Pawła do Efezjan. W pierwszych trzech rozdziałech apostoł zwraca uwagę na to, że „Bóg i Ojciec naszego Pana Jezusa Chrystusa, który na wyżynach niebiańskich udzielił nam w Chrystusie pełni duchowych błogosławieństw” (Ef 1:3). Zwrot „w Chrystusie” lub „w Nim” występuje w tych rozdziałach kilkanaście razy, co znaczy, że pełnia nowego życia jest nam zagwarantowana jedynie w Chrystusie. W Nim zostaliśmy wybrani (Ef 1:4), w Nim mamy odkupienie (Ef 1:7), w Nim poznajemy tajemnice Jego woli (Ef 1:10) oraz moc zmartwychwstania została nam okazana w Chrystusie (Ef 1:20). „Razem z Nim też wskrzesił nas i posadził na wyżynach niebiańskich w Chrystusie Jezusie” (Ef 2:6). W Chrystusie staliśmy się bliskimi przez Jego krew (Ef 2:13) oraz dzięki słowom ewangelii staliśmy się „współdziedzicami, członkami jednego Ciała i współuczestnikami obietnicy w Chrystusie Jezusie” (Ef 3:6). A co najważniejsze, to że „zgodnie z zamiarem podjętym przed wiekami w Chrystusie Jezusie, naszym Panu. W Nim, dzięki Jego wierze, możemy bezpiecznie i ufnie przybliżyć się do Boga” (Ef 3:11, 12).

Godne podkreślenia są słowa wypowiedziane przez Pana Jezusa w czasie, gdy pocieszał uczniów, aby nie trwożyły się ich serca w chwili, gdy „nadeszła godzina, aby został uwielbiony Syn Człowieczy” (Jn 12:23). Te szczególne słowa często są pomijane, gdy czytamy werset 3 z 14 rozdziału ewangelii Jana i brzmią: „wezmę was DO siebie”. Jezus nie powiedział, że weźmie ze sobą, gdy pójdzie do domu Ojca, lecz użył słówka προς, które znaczy „do” i jest przyimkiem kierunku, który „wskazuje na ruch w kierunku do celu” (Słownik Strong’a).

Wierzę, że apostoł Paweł, świetny znawca Pism i języka greckiego, doskonale rozumiał na czym polega pełnia nowego życia w Chrystusie, w którym jedynie można doświadczać obecność Boga. Dlatego w liście do wierzących, z którymi najwięcej czasu poświęcił na budowanie wiary i nadziei, tak wyraźnie wskazywał na bogactwo duchowego błogosławieństwa, jakie płynie z przebywania w obecności Boga.

Zakończę anegdotą, którą kiedyś usłyszałem i osobiście uważam, że dobrze ilustruje poruszony w tym rozważaniu temat.

Na poczatku XX wieku pewien człowiek z naszych ziem postanowił udać się za ocean, aby spróbować tam lepszego życia. Sprzedał wszystko co posiadał, a ponieważ nie należał do bogatych, stać go było jedynie na bilet. W czasie podróży jadł jedynie suchy prowiant, który zabrał ze sobą, gdyż nie stać go było na kupno posiłków. Ostatniego dnia postanowił sobie dogodzić i zjadł na okręcie obfity obiad. Po spożyciu poprosił o rachunek; Jakże wielce był zdziwiony, gdy dowiedział się, że w bilecie miał wykupione codziennie obiady w tej restauracji.

Czy czasami nie zdarzy się, że dopiero przekraczając próg nieba, dowiemy się, że mogliśmy dużo lepiej przeżyć nasze ziemskie życie, gdyż „ile tylko jest obietnic Bożych, wszystkie są w Nim ‘tak’” (2 Kor 1:20).

Henryk Hukisz

Monday, May 26, 2025

System wartości

W czasie trwającej kampanii wyborczej ciągle słyszymy o odwoływaniu się kandydatów do systemu wartości. Chcąc dokonać wyboru zgodnie z sumieniem, powinniśmy dobrze poznać, do jakich wartości odwołuje się dany kandydat. Skoro są różni kandydaci i każdy odwołuje się do wartości, to każdy ma na uwadze inny system wartości.

Czym w ogóle jest system czy hierarchia wartości?  

Popularna Wikipedia podaje bardzo ogólną definicję, bez wskazania na to, jakie wartości należy przyjąć za najważniejsze - „System wartości, to zespół wartości uporządkowany według ich stopnia ważności dla danej jednostki lub zbiorowości, tworzący trwałą, uporządkowaną i hierarchiczną strukturę, kształtujący się stopniowo, w miarę rozwoju i dorastania oraz doskonalony na bieżąco przez całe życie.

Każda jednostka lub zbiorowość ustala własną hierarchię wartości, które dla nich są najważniejsze. Środowiska prawicowe wyznaczają swoje wartości, lewicowe również uznają, co dla nich jest najważniejsze. Nawet jeśli jakaś wartość zostaje określona tym samym słowem, jak np. wolność, to jej znaczenie w różnych zbiorowościach będzie dotyczyć innych kwestii. Dlatego powinniśmy poznać, jaki system wartości wyznaje każdy z kandydatów, aby dokonać właściwego wyboru.

W tym rozważaniu chcę odnieść się do naszego narodowego środowiska, które w przeważającej części jest określane jako religijne, a konkretnie, katolickie. Ponieważ dość długo mieszkałem w Stanach Zjednoczonych, mogłem lepiej przyjrzeć się jakie wartości są uznawane w środowisku katolickiej Polonii, na tle amerykańskiej moralności protestanckiej. Byłem zaskoczony odpowiedzią polskiego księdza na pytanie odnośnie do postawy moralnej człowieka, który ukradł w miejscu pracy jakieś elektronarzędzie. Ksiądz wyjaśnił, że dobrze zrobił, bo widocznie pracodawca płacił mu zbyt mało za pracę, aby mógł sam sobie kupić to, co potrzebuje. Przyznacie, że jest to dość kuriozalne stanowisko wobec kradzieży. Jedno z przykazań Dekalogu mówi jednoznacznie: Nie kradnij” (Wj 20:15).

Obecnie, gdy wróciłem i znów mieszkam w zdominowanym przez katolików środowisku, ze zdziwieniem obserwuję obojętność na różne formy bezprawia. Nie chodzi mi tylko o ignorowanie przez kierowców zasad ruchu drogowego. To, co mnie najbardziej przeraża, to pobłażliwe odnoszenie się do alkoholizmu. Fakt zatrzymania przez policję tysięcy pijanych kierowców spotyka się z obojętnością ze strony całego społeczeństwa. Pijaństwo jest tak powszechne, że religijne uroczystości jak chrzciny, pierwsza komunia, wesela i stypy, jedynie przyczyniają się do popularyzowania tego zjawiska. Pamiętam do dziś zdziwienie na twarzy kucharki, która przygotowywała posiłek na naszym przyjęciu weselnym, gdy na pytanie, ile wódki zamawiamy, usłyszała: „Alkoholu nie będzie”.

Nie jestem w stanie zrozumieć, że kilka milionów wyborców z obojętnością przyjmuje ujawnione wyłudzenie mieszkania od starszej osoby, przez kandydata na najwyższy urząd w państwie. Uzależnienie od „snusa”, szkodliwej dla zdrowia substancji nikotynowej, też nie stanowi przeszkody w popieraniu kandydata. Skoro w katolickim społeczeństwie toleruje się uzależnienie od alkoholu, to można „brać więcej”. Zauważmy, że nawet urzędujący prezydent, który bardzo często podkreśla swoją katolickość, odnośnie do tej używki oświadczył, że kandydat z tego powodu ubolewa. Jakoś nikomu też nie przeszkadza, że wspomniany kandydat publicznie zakpił z Pisma Świętego, parafrazując słowa Psalmu 23. gdy wskazując na zgromadzony tłum, głośno zawołał: „Choćbym szedł ciemną doliną, zła się nie ulęknę, bo Wy jesteście ze mną”. Jego religijni zwolennicy nie okazali nawet zniesmaczenia tym bluźnierstwem, wręcz odwrotnie, nagrodzili mówcę gromkimi oklaskami.

Należy więc zastanowić się, jakie wartości wyznaje taka osoba? Widocznie mieszczą się w tolerowanych przez większość przekrętach i łamaniu podstawowych norm moralnych. Publicznie można powiedzieć wszystko, czego oczekują zwolennicy. Wyraźnie widać, na jakim poziomie są te oczekiwania.  

Po drugiej stronie naszego wyboru też nie możemy zgodzić się ze wszystkimi wartościami. Zwrócę uwagę jedynie na te, jakich prawdziwy chrześcijanin nie może tolerować. Wiadomo, że lewica, część rządzącej koalicji, największy nacisk kładzie na prawo do aborcji i wolność dla środowisk LGBTQ. Pisałem już o tym na moim blogu, że liberalne społeczeństwa uznają za swoje najwyższe wartości prawo kobiet do aborcji - „Barbarzyńskie prawo kobiet”, oraz popularyzowanie ideologii LGBTQ - „Związki z piekła rodem”. Odsyłam do lektury wskazanych wpisów.

Chciałbym jednak przy tej okazji zwrócić uwagę na to, że w społeczeństwie, które w 88,8% stanowią katolicy (wg ISKK) zdecydowaną większość aborcji dokonują kobiety związane z kościołem katolickim. Zastanawia mnie więc fakt, czy nauka tego kościoła, która surowo zakazuje dokonania tego zabiegu, nie przewyższa świeckiego prawa dopuszczającego aborcję?

Jakie więc zająć stanowisko wobec obu stron, gdy musimy dokonać wyboru jednej? Czy powinniśmy przyjąć zasadę mniejszego zła? Może jednak warto zachować dystans wobec wartości deklarowanych przez obie strony? Przecież nie dokonujemy wyboru przywódcy religijnego, lecz politycznego przywódcę państwa, który ma nam zapewnić wolność wyznawania religijnych wartości zgodnych z naszym sumieniem, opartych bezpośrednio na Biblii.

Musimy również pamiętać o nauczaniu apostoła Pawła odnośnie do władzy państwowej: „Proszę więc przede wszystkim, aby prośby, modlitwy, błagania i dziękczynienia były zanoszone za wszystkich ludzi, za królów i wszystkich rządzących, abyśmy mogli wieść życie spokojne i bezpieczne, z całą pobożnością i godnością” (1 Tm 2:1,2). Celem naszych modlitw jest spokojne i bezpieczne życie w pobożności i w spokoju, abyśmy mogli zachowywać wartości, jakie wynikają z Bożego Słowa, czyli z Biblii, a nie są nam narzucane przez tę czy też drugą stronę, którą wybrała demokratyczna większość. 

Z pewnością mogą zdarzyć się sytuacje, gdy będziemy musieli zachować postawę posłuszeństwa jedynie wobec Boga, który jest naszym jedynym Panem. Już pierwsi chrześcijanie w powstającym Kościele Jezusa Chrystusa, musieli dokonywać podobnego wyboru. Apostoł Piotr oświadczył stanowczo: „Czy wobec Boga jest słuszne bardziej słuchać was niż Boga?” (Dz 4:19). Oczywiście, gdy rządzący będą zabraniać wierzącym głosić i wyznawać Boże prawdy, odpowiemy: „Nie możemy przecież nie mówić tego, co widzieliśmy i słyszeliśmy” (w. 20). Wówczas z radością weźmiemy na siebie konsekwencje takiego sprzeciwu, podobnie jak nasi bracia w pierwszym wieku - „Oni odchodzili sprzed Sanhedrynu i cieszyli się, że stali się godni cierpieć dla tego Imienia. Nie przestawali też co dzień nauczać w świątyni i po domach i głosić Dobrą Nowinę o Chrystusie Jezusie” (Dz 5:41,42).

Od tego, jakiego wyboru dokonamy, zależeć będzie nasza ziemska egzystencja przez najbliższe lata. Dlatego wcześniej musimy dokonać głębszej analizy, jak postąpić podczas tych wyborów. Przy jakim nazwisku postawić wymagany przez prawo krzyżyk, aby później móc postępować zgodnie z biblijnymi wartościami.

Henryk Hukisz

Tuesday, May 20, 2025

Syjon miasto Boga

Aktualnie piszę na temat Bożego mieszkania i staram się odpowiedzieć na pytanie: „Gdzie jest Dom Ojca?”. Wprawdzie Bóg jest obecny wszędzie, gdyż był już Bogiem, zanim ten wszechświat został stworzony, jednak dla człowieka, którego stworzył na Swoje podobieństwo, postanowił zamieszkać pośród ludzi.

Nie byłoby żadnego problemu, gdyby już na początku człowiek nie wymówił Bogu posłuszeństwa i Adam z Ewą musieli opuścić Eden w czasie, gdy Pan przechadzał się „po ogrodzie w dziennym powiewie” (Rdz 3:8). Grzech spowodował to, że bezpośrednia i bliska relacja człowieka ze Stwórcą została zerwana, zniszczona i niemożliwa do odbudowania.

Bóg jednak nie rezygnował z planu powrotu do tej relacji, gdyż bardzo pragnął przywrócić społeczność ze Swoim stworzeniem. W historii Izraela widzimy wiele prób nawiązywania tej relacji. Piękny obraz widzimy w sytuacji, gdy Izrael wyprowadzony z niewoli egipskiej, stanął na progu Ziemi Obiecanej. Wówczas Pan nakazał bezwzględnie zniszczyć wszelkie przejawy i pamiątki pogańskich religii i w tak oczyszczonym miejscu nakazał: „Będziecie szukać miejsca, które wybierze PAN, wasz Bóg, spomiędzy wszystkich waszych plemion, aby tam trwale przebywało i zamieszkało Jego Imię. Tam będziesz przychodził” (Pwt 12:5). Boża instrukcja była bardzo przejrzysta, gdyż wskazane przez Boga miejsce miało uświadamiać Izraelitom, że tam będą spotykać się ze świętym Bogiem. Mojżesz, przywódca tego narodu usłyszał podobne wezwanie, gdy Bóg go powołał: „Zdejm z nóg sandały swoje, bo miejsce, na którym stoisz, jest ziemią świętą” (Wyj 3:5).

Później to miejsce, na którym Bóg spotykał się z człowiekiem, przybierało szczególny charakter. Wpierw był to namiot zgromadzenia z arką przymierza, później świątynia, jaką zbudował Salomon, w której Izraelici doświadczali pojednania z Bogiem, składając mnóstwo różnych ofiar. Był to jedynie obraz, cień tego, co miało stać się dopiero z udziałem Bożego Syna, Jezusa Chrystusa.  

Prorocy i królowie Starego Testamentu przepowiadali realizację Bożego planu pojednania z człowiekiem w ofierze Chrystusa na Golgocie. Psalmista namalował piękny obraz: „To Ja namaściłem sobie Króla, na Syjonie, Mojej świętej górze. Ogłaszam więc postanowienie PANA! Powiedział do Mnie: Ty jesteś Moim Synem, dziś Ciebie zrodziłem. Zażądaj tylko, a dam Ci w dziedzictwo narody i w posiadanie krańce ziemi” (Ps 2:6-8).

Góra Syjon pojawia się wielokrotnie w proroctwach Starego Testamentu. Zarówno Izajasz, jak i Jeremiasz i Zachariasz przywołują nadejście czasu, gdy na Syjonie Pan zgromadzi znów Swój lud.  Izajasz napisał: „Wejdź na wysoką górę zwiastunie dobrej nowiny Syjonie! Podnieś z mocą swój głos zwiastunko dobrej nowiny, Jerozolimo! Podnieś się, nie lękaj! Powiedz miastom Judy: Oto wasz Bóg! Oto Pan BÓG przychodzi z mocą, silnym ramieniem sprawuje władzę. Oto Jego nagroda jest razem z Nim, przed Nim Jego zapłata. On pasie swe stado jak pasterz, zbiera je swoim ramieniem, jagnięta nosi na piersi, owce karmiące prowadzi ostrożnie” (Iz 40:9-11).

Góra Syjon dla Izraela jest nadzieją odkupienia i spełnienia wszystkich obietnic, jakimi Bóg obdarował Swój wybrany naród. Jeremiasz zapowiedział nastanie wielkiej radości - „Przyjdą i będą radośnie wykrzykiwać na wysokim Syjonie, rozpromienią się z powodu dobroci PANA: zboża, moszczu, oliwy, owiec i bydła. Ich życie będzie jak nawodniony ogród, nigdy już więcej nie podupadnie. Wtedy dziewica będzie radośnie tańczyć razem z młodzieńcami i starcami. Ich żałobę zamienię w radość, pocieszę ich i rozweselę po smutku” (Jr 31:12,13).

Izrael do dziś czeka na Mesjasza. Prorocy zapowiadają nastanie szczególnego czasu, gdy wypełnią się wszystkie elementy Bożego planu. Apostoł Paweł znał te wszystkie zapowiedzi i oczekiwał na ich spełnienie. Wydawało się, że Żydzi odrzucili możliwość indywidualnego pojednania z Bogiem przez ofiarę Chrystusa. Wówczas Paweł zadał retoryczne pytanie: „Czy Bóg odrzucił swój lud?”, na które natychmiast odpowiedział: „To niemożliwe! I ja przecież jestem Izraelitą, potomkiem Abrahama, z plemienia Beniamina. Bóg nie odrzucił swojego ludu, który wcześniej poznał” (Rz 11:1,2).

Powróćmy jednak do Syjonu. W oczekiwaniu całego Izraela to określenie jest fundamentem nadziei na pełne zbawienie, jakie obiecał im Bóg. Wiemy też, że żaden naród na świecie nie spotkał się z takim ogromem nienawiści i chęci totalnej zagłady. W czasach starożytnych takie pragnienie planował zrealizować Haman, lecz Bóg uratował Swój naród przez Esterę. W czasach Imperium Rzymskiego cesarz Tytus postanowił wyeliminować Izraela z historii. Naród jednak rozproszył sie na prawie dwa tysiąclecia i przetrwał na obliczu całej Ziemi. W naszych już czasach, w 1948 roku spełniły się proroctwa odnośnie do powrotu Izraela do ziemi obiecanej Abrahamowi. Żyjemy w bardzo ciekawym czasie, gdyż na naszych oczach wypełniają się kolejne zapowiedzi.

Czas jest naprawdę bardzo krótki, aż spełni się wszystko i nastanie wieczne Królestwo Boże, już na Nowej Ziemi. Diabeł i jego demoniczne zastępy są świadomi tego, jaki koniec ich czeka w nieugaszonym ogniu piekielnym. Nic więc dziwnego, że diabeł stosuje różne środki oddalenia czekającego go losu. Jednym z nich jest antysemityzm.

W najnowszej historii dokonały się takie okropności jak Holokaust i ciągle narastająca wrogość wobec Izraela. Dziś państwo Izrael jest atakowane przez Hamas, Hezbollah, Huti oraz głównie Iran. Natomiast na całym świecie nadal szerzy się antysemityzm. Pod pozorem obrony ludności cywilnej, przywódcy różnych krajów zajmują wrogie stanowiska wobec Izraela. Ostatnio dołączyły kraje europejskie, grożąc Izraelowi: „Wspólne oświadczenie Francji, Wielkiej Brytanii i Kanady: Podejmiemy „konkretne” działania przeciwko Izraelowi, jeśli wojna w Gazie nie zostanie zatrzymana, a tempo pomocy humanitarnej nie zostanie zwiększone” (Telegram).

Premier Netanjahu odpowiada na groźby przywódców Wielkiej Brytanii, Francji i Kanady: „Żądając, aby Izrael zakończył egzystencjalną wojnę obronną, zanim terroryści z Hamasu zostaną wyeliminowani na naszych granicach, i żądając utworzenia państwa palestyńskiego – przywódcy w Londynie, Ottawie i Paryżu wyznaczają ogromną nagrodę za atak na Izrael z 7 października i zapraszają do dalszych okrucieństw. Wojna rozpoczęła się 7 października, kiedy palestyńscy terroryści naruszyli nasze granice, zamordowali 1200 niewinnych osób i porwali ponad 250 kolejnych do piwnic Gazy. Izrael akceptuje wizję prezydenta Trumpa i wzywa wszystkich europejskich przywódców, aby to zrobili. Wojna może zakończyć się jutro – jeśli wszyscy zakładnicy zostaną zwróceni, Hamas złoży broń, jego morderczy przywódcy zostaną wygnani, a Strefa Gazy zdemobilizowana. Żaden kraj nie może oczekiwać mniej – a na pewno nie Izrael. To wojna między cywilizacją a barbarzyństwem. Izrael będzie nadal bronił się sprawiedliwymi środkami – aż do osiągnięcia całkowitego zwycięstwa” (Telegram).

Obserwując przebieg ostatniej kampanii wyborczej w Polsce, nabieram coraz większych obaw odnośnie do narastania antysemityzmu w naszym kraju. Przeraża mnie postawa młodego pokolenia, które pozwoliło sobie na wypłukanie umysłów przez antysemickich działaczy i w tak ogromnej liczbie poparli antysemickich kandydatów na urząd prezydenta naszego kraju. Najbardziej jednak przeraża mnie to, że pośród zwolenników „wypędzenia Żydów z Polski”, są osoby wierzące ewangelicznie. Czyżby znajomość Biblii była na tak niskim poziomie? Czyżby ochrona Ducha Świętego przed nienawiścią do Izraela w ich sercach nie działa? Gdzie jest nauczanie w zborach Bożej prawdy o Izraelu?

Niezależnie od osobistych przekonań i upodobań wobec Izraela, nadal obowiązuje Boża obietnica i zarazem przestroga, jaką złożył Abrahamowi: „Będę błogosławił tym, którzy tobie błogosławią, a tych, którzy ciebie przeklinają, będę przeklinał. W tobie będą błogosławione wszystkie plemiona ziemi” (Rdz 12:3).

Liczę na to, że szef naszego rządu jakoś dowie się o tej obietnicy i zrozumie, że powodzenie naszego narodu leży właśnie w odniesieniu się do Izraela, a niekoniecznie do tzw. wartości europejskich.

W internecie pojawiło się oświadczenie odnośnie do stanowiska przywódców Francji, Wielkiej Brytanii i Kanady: „Wzywam wszystkich Żydów z tych trzech krajów, aby opuścili je tak szybko, jak to możliwe, i przenieśli się do Izraela. Wasze rządy wspierają terroryzm i nienawidzą Żydów, a sytuacja się nie poprawi. Mieszkacie w Niemczech z 1933 roku”.

Henryk Hukisz

Thursday, May 15, 2025

Gdzie mieszka Bóg?

Pojęcie „dom Ojca” najczęściej pojawia się w momencie odejścia kogoś bliskiego do wieczności. Mówimy wtedy, że osoba wierząca w Jezusa Chrystusa i zbawiona dzięki Jego łasce, odchodzi do domu Ojca. Odwołujemy się wówczas do fragmentu Słowa Bożego z Ewangelii Jana, gdzie znajdujemy wypowiedź Pana Jezusa: W domu Mojego Ojca jest wiele mieszkań. Jeśliby tak nie było, to czy powiedziałbym wam, że idę przygotować wam miejsce? Gdy pójdę i przygotuję wam miejsce, znowu przyjdę i zabiorę was do siebie, abyście tam, gdzie Ja jestem i wy byli” (Jn 14:2,3).

Nic dodać, nic ująć. Mówimy, że to miał na uwadze Pan Jezus, pocieszając Swoich uczniów w najsmutniejszej chwili, gdy On sam szedł na krzyż, aby umrzeć za nas. Czyżby rzeczywiście o tym myślał Chrystus?

Tak myślałem przez wiele lat mojego życia, krocząc za Panem, któremu całkowicie ufałem z nadzieją, że On przygotuje tam w niebie wspaniały dom. Zachęcany tekstami chrześcijańskich piosenek o lepszym kraju, gdyż tutaj mamy tylko „izdebkę małą i więcej nic”, umacniałem się w przekonaniu, że właśnie tak należy rozumieć te wersety. Natomiast z czasem, dzięki wnikliwej lekturze Biblii, najczęściej w odwołaniu do tekstów oryginalnych, zauważyłem, że takie pojmowanie nasuwa wiele wątpliwości, czy rzeczywiście Pan Jezus w tym momencie Swojej ziemskiej misji, miał na uwadze niebiański dom Ojca?

Postaram się w kilku wpisach odnieść się z większą uwagą do tego ważnego fragmentu Słowa Bożego. W pierwszym rozważaniu chcę zastanowić się nad pytaniem: „Gdzie mieszka Bóg?”

To pytanie pojawia się najczęściej w tragicznych sytuacjach, gdy giną niewinni ludzie w różnych kataklizmach, gdy szaleje trudna do opanowania zaraza. Wówczas z ust sceptyków lub ateistów, którzy w ten sposób chcą zademonstrować, że Boga przecież nie ma, dlatego zadają pytanie: Gdzie jest Bóg?”. Zdarza się nawet, że osoby wierzące w takich sytuacjach poddawane są testowi zaufania Bogu.

Już w dawnych czasach psalmista Dawid wyraził się dość oryginalnie,  mówiąc: „Rzekł głupiec w swoim sercu: Nie ma Boga!” (Ps 53:2). Obawiam się, że obecnie nawet wielu wierzących w Boga, jedynie intelektualnie uznają Jego istnienie. Natomiast praktycznie, szczególnie w sytuacjach trudnych, zadają pytanie wraz z ateistami i niemądrymi: „Gdzie jest Bóg?”. To powątpiewanie w istnienie Boga może występować w różnych formach, jak na przykład, „Gdyby Bóg tu był, to nie spotkałoby mnie, to co spotkało”, albo „Tutaj Boga nie ma, bo, ...”. Mamy wówczas własne wyobrażenia o Bogu.

Czy naprawdę możemy powiedzieć, że gdzieś Boga nie ma? Przecież jednym z podstawowych Jego atrybutów jest wszechobecność. Pytanie o Boga może brzmieć paradoksalnie, gdyż z założenia powinien być wszędzie, a jednak są miejsca, w których Go szukamy. Dlaczego więc wołamy nieraz w modlitwie, aby Bóg do nas przyszedł? Skoro On jest Wszechobecny, to nie musi przychodzić, gdyż On już jest na każdym miejscu. Gdzie więc leży problem?

Jestem przekonany, że często nie doświadczamy Jego obecności, gdyż nie mamy z Nim osobistej społeczności. Dlatego wydaje nam się, że Go nie ma, szczególnie w chwilach, gdy Go potrzebujemy. Tak więc problem leży w nas, a nie w istnieniu Boga. On istnieje i jest obecny wszędzie. Zamiast pytania o to, gdzie jest Bóg, postawmy sobie pytanie: Dlaczego nie odczuwam Bożej obecności?".

Odpowiedź znajdziemy w Biblii, jedynej księdze, która zawiera odpowiedzi na wszystkie pytania. Stary Testament jest nie tylko historycznym opisem Bożego działania w tym świecie, lecz przede wszystkim, jest źródłem przykładów Bożej obecności pośród ludzi. Bóg odgrywał szczególną rolę wobec narodu wybranego, główne w tym celu, aby wszystkie inne narody poznały, że On jest jedynym prawdziwym Bogiem.

Chciałbym przenieść się do czasów, gdy w Izraelu rządzili królowie. Jak wiemy z historii Izraela, po śmierci Salomona nastąpił podział na dwa państwa - Izrael i Judę. W państwie południowym, którego stolicą była Jerozolima, królami byli potomkowie Dawida i w większości chodzili drogami swego praojca. Jednak ogólnie można powiedzieć, że naród Boży popełniał często bałwochwalstwo i zapominał o Bogu, który wyprowadził ich z niewoli egipskiej. Jestem przekonany, że w tym czasie wielu pobożnych Izraelitów zadawało sobie pytanie, czy Bóg nadal istnieje i czy można Go gdzieś znaleźć. Dlatego wielu Bożych proroków wołało: Szukajcie PANA, gdy pozwala się znaleźć! Wzywajcie Go, kiedy jest blisko!” (Iz 55:6). A przecież Pan przebywał w tamtym czasie wszędzie, gdyż jest Wszechobecny.

Na przełomie X i IX wieku przed Chrystusem w Judzie panował Asa, wnuk Roboama, syna Salomona. Był to dobry król, o którym czytamy, że „czynił to, co dobre i prawe w oczach PANA, swojego Boga” (2 Krn 14:1). Ten wierny Bogu król, nie tylko usunął pogańskie ołtarze i wzgórza świątynne obcych bożków, lecz również „polecił Judejczykom, aby szukali PANA, Boga swych ojców, oraz przestrzegali Prawa i przykazania” (w. 3). Dzięki takiej decyzji króla możemy przeczytać, że „kraj doznawał spokoju i nie było wojny w tych latach, PAN bowiem dał mu odpocząć” (w. 5)

Wróg jednak nie spał i niedługo po tym Zerach Kuszyta wyruszył przeciwko Judzie w sile jednego miliona żołnierzy i trzystu rydwanów. Wówczas Asa zgromadził prawie półmilionową armię i gotowy do obrony stanął w Dolinie Sefaty. Świadomy przewagi, jaką miał nad nim nieprzyjaciel, wołał do Boga: „PANIE, nie ma nikogo poza Tobą, kto pospieszyłby z pomocą w walce między silnym a bezsilnym. Pomóż nam, PANIE, nasz Boże, ponieważ na Tobie polegamy, i w Twoje imię wyruszyliśmy przeciwko tej gromadzie. PANIE, Ty jesteś naszym Bogiem, niech człowiek Ci nie dorówna” (2 Krn 14:10).

Bóg był z królem judzkim, dlatego dziś znajdujemy w naszej Biblii bardzo zwięzły raport: „PAN rozgromił Kuszytów przed Asą i przed Judą, wtedy Kuszyci uciekli” (w. 11)Gdy na pustyni Judzkiej już opadł kurz po uciekających nieprzyjaciołach ludu Bożego, do króla Asy przyszedł prorok Pana Azariasz. Opanował go wówczas Duch Boży i powiedział:  „Słuchajcie mnie, Aso i wszyscy Judejczycy i Beniaminici! PAN będzie z wami, jeśli wy z Nim będziecie. Jeśli będziecie Go szukać, pozwoli się wam znaleźć, lecz opuści was, jeśli wy Go opuścicie” (2 Krn 15:2)Lekcja, jakiej się nauczyli w tym wydarzeniu, miała ich utwierdzić w tym, że Bóg ich nie opuszcza w każdej sytuacji, jeśli będą wiernie przy Nim stać.

Uważam, że słowa wypowiedziane przez proroka, zawierają nieprzemijającą prawdę na temat obecności Boga w naszym życiu. Widzimy tu wyraźnie, że Pan jest obecny z tymi, którzy są z Nim. Chociaż niezaprzeczalną prawdą jest, że Bóg jest wszędzie, to tylko ci, którzy Go szukają, mogą doświadczyć Jego obecności. Dlatego Dawid nie pytał się o to, gdzie Bóg jest, lecz raczej zastanawiał się „gdzie się oddalę przed Twoim duchem, dokąd ucieknę przed Twoim obliczem?” (Ps 139:7). Odpowiedzią było stwierdzenie: „Choćbym wstąpił do niebios, tam jesteś, choćbym legł w Szeolu – i tam będziesz” (w. 8). Nie ma takiego miejsca na ziemi ani w niebie, gdzie Boga nie ma. On jest wszędzie, tylko czy my Go szukamy, aby być z Nim?

W tej wypowiedzi proroka widzimy wyraźny warunek, że jeśli my będziemy Go szukać, to On nam się objawi, abyśmy doświadczyli Jego obecności. Nie wystarczy chłodna, dogmatyczna wiedza uznająca wszechobecność Boga. Potrzebujemy nadprzyrodzonego objawienia, aby Go zobaczyć sercem. Bez tej łaski, jaką jest doznanie Jego bliskości, pozostaje nam jedynie suchy dogmat o Bożej wszechobecności. Dlatego może się zdarzyć, że rozum będzie wyznawać, iż Bóg jest wszędzie, lecz serce nie doświadczy Jego obecności tu i teraz. Wówczas możemy zwątpić, czy On jest z nami w chwili, gdy przechodzimy przez dolinę cienia śmierci (Ps 23:4)

Piękny obraz, tym razem już w Nowym Testamencie, widzimy w sytuacji dwóch uczniów, którzy znaleźli się na drodze do Emmaus, gdy byli targani powątpiewaniami, ponieważ nie spełniły się ich własne oczekiwania. Łukasz opisuje nam tę sytuację dokładnie, wskazując na fakt, że Jezus był obecny z nimi w drodze ich zwątpień. To oni nie widzieli Go w swoich sercach. Dopiero gdy doświadczyli łaski łamanego chleba, „otworzyły się im oczy i poznali Go” (Łk 24:31).

Łaską jest to, że możemy doświadczać obecność Boga codziennie w każdej sytuacji, gdyż Jezus obiecał: „Oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni aż do końca świata” (Mt 28:20). Potrzebujemy doświadczenia obecności Boga, a nie tylko chłodnego przekonania, że wierzymy w Boga Wszechobecnego. Pan Jezus powiedział: Na świecie będziecie mieć ucisk, ale ufajcie, Ja zwyciężyłem świat (Jn 16:33). Dlatego potrzebujemy zawsze świeżego doświadczenia obecności Pana, pamiętając, że Pan jest z tymi, którzy Go szukają.

Nie zapominajmy więc o starodawnych, lecz jakże prawdziwych słowach proroka Azariasza: „PAN będzie z wami, jeśli wy z Nim będziecie”.

Henryk Hukisz