Sunday, October 18, 2015

Wesoły autobus

W latach 80-tych ubiegłego wieku, w ramówce programowej polskiego radia, znajdowała się audycja zatytułowana „Wesoły autobus”, propagująca piosenki biesiadne. Ponieważ większość współczesnych czytelników mojego bloga nie zna tak odległych czasów, muszę przeto przypomnieć treść tej piosenki, która dla moich uszu nadal brzmi znajomo.
W czołówce tej audycji leciała skoczna melodia i słowa:
„Sroczka na płocie
Wyjrzyjże no ociec, aha, aha
Co tak pędzi drogą, aż popatrzeć strach
Wesoły autobus, gna po kocich łbach  (...)
Najsmutniejsza rzecz, karawaniarza twarz
Pełna śmiechu beczka, to autobus nasz  (...)
Wszyscy słuchają, aha, aha
O czym dziś gadają, aha, aha
Baw się razem z nami do białego dnia
Wesoły autobus, gna po kocich łbach”

Piosenka jest tylko piosenką, istotna natomiast jest jej treść niosąca przesłanie, iż rzeczą najważniejszą jest, bawić się wesoło. Redaktorzy programu starali się zawsze o to, aby dostarczyć słuchaczom całą „beczkę śmiechu”, dlatego wypełniali czas audycji anegdotami i piosenkami, których treść i melodia wywoływała ogólną wesołość
Osobiście nie mam nic przeciwko wesołości, lecz uważam, iż musimy umieć odróżnić ją od radości, jakiej zasadniczo możemy doświadczać jedynie w Duchu Świętym. Pisałem już o tym wcześniej w rozmyślaniu „Ewangelia na wesoło”. Powracam jednak do tematu, gdyż zauważyłem, iż nie wszyscy dostrzegają tę różnicę. A szczególnie niebezpiecznie robi się w sytuacji, gdy liderzy kościołów, dla zadowolenia swoich fanów, zapewniają podczas nabożeństw dobrą rozrywkę. Moim zdaniem kościół powinien zapewniać ludziom wierzącym duchowy rozwój, prowadzący do dojrzałości, której szczytową formą jest całkowita uległość Chrystusowi, a nie spędzanie czasu na wesołej zabawie. Ostatnio spotkałem nawet zachętę skierowaną do zborowników, aby korzystali z darmowych lekcji tańca w zaprzyjaźnionym klubie. W programie bezpłatnych lekcji tańca towarzyskiego znajduje się oferta dobrze zaopatrzonego baru. W prawdzie za drinki, trzeba już sporo zapłacić.
Pewien pastor stworzył nawet teologię wesołości, aby ludzie w jego społeczności mieli dobry „ubaw”. Pojawiające się w naszym kraju tego rodzaju trendy najczęściej pochodzą z drugiej strony oceanu, gdzie przyszło mi jakiś czas mieszkać. Pisałem też niejednokrotnie, iż coraz częściej w zborach amerykańskich pastorzy starają się dostarczać wiernym dobrą zabawę. Dla mnie, wychowanego w czasie, gdy zgromadzonych na  nabożeństwie najczęściej witano zwrotem „Chwała Panu”, lub „Chwała Jezusowi”, obco brzmią słowa, jakimi tam wita się zgromadzonych: „Are you having a fun?” (Czy dobrze się bawicie?).
Wspomniany wyżej pastor ogłasza na zborowej witrynie: „ Zalecam wesołość wszystkim, którzy pragną pozyskiwać dusze”. Aby to zawołanie brzmiało poważniej, podpiera się cytatem „księcia kaznodziejów”, czyli Charles'a Spurgeona, który rzekomo pisał o tym w swoim podręczniku dla kaznodziejów.
Ponieważ jestem człowiekiem dociekliwym, sięgnąłem do oryginału tego dzieła, gdzie znalazłem takie oto zalecenie słynego kaznodziei: „I commend cheerfulness to all who would win souls; not levity and frothiness, but a genial, happy spirit” („Lectures to my students. Volume I”). Tłumacząc na nasz język, słowa te brzmią: „Wszystkim, którzy chcą zdobywać dusze, polecam pogodę ducha; nie lekkomyślność i wesołość, ale serdeczny, radosny nastrój”. Natomiast twórca teologii wesołości w ewangelizacji, powołał się na przekład z komentarza Barcley’a do Ewangelii Jana, gdzie niezbyt poprawnie przetłumaczono to zdanie – (Zalecam wesołość wszystkim, którzy pragną pozyskiwać dusze. Nie groźby, nie pienienie się, ale duch szczerości i szczęśliwości). Charles Spurgeon w cytowanym dziele uczy przyszłych kaznodziejów, jak należy posługiwać się darowanym przez Stwórcę głosem, aby zwiastowane słowo zostało właściwie odebrane przez słuchaczy. Ogólna jego rada jest wyrażona w zdaniu: „A needful rule is — always suit your voice to your matter”, czyli „Ważna zasada brzmi: zawsze dostosuj swój głos do sprawy, którą chcesz poruszyć”. Nie sądzę, iż w Biblii znajdziemy jakąś treść, którą należy odczytywać tak, aby wywołać u słuchaczy wesołość.
Biblia mówi jedno, a współcześni jej zwiastuni bardziej dbają o uszy słuchaczy, niż o wierny przekaz Bożego Słowa. Mnie uczono, że rzeczą najważniejszą dla Kościoła jest zwiastowanie ewangelii. A ewangelia, to przesłanie o śmierci i zmartwychwstaniu Pana Jezusa. Nie sądzę więc, iż to zwiastowanie można przekazywać w nastroju wywołującym wesołość. Spurgeon nauczał w swoim czasie, iż nawet ton głosu należy dostosować do znaczenia słów, jakie się przekazuje.
Apostoł Paweł, który żył wiele wieków dawniej, niż autor tego bloga, czy też Charles Spurgeon, napisał: „Postanowiłem bowiem będąc wśród was, nie znać niczego innego, jak tylko Jezusa Chrystusa, i to ukrzyżowanego. I stanąłem przed wami w słabości, i w bojaźni, i z wielkim drżeniem” (1 Kor 2:2,3).
I niech tak zostanie w prawdziwym Kościele Jezusa Chrystusa, aż do Jego powrotu.
Henryk Hukisz

1 comment:

  1. Dzięki. Nic mnie tak nie denerwowało jak tekściki o tym, że trzeba słuchaczom dowcip opowiedzieć w czasie kazania. Żeby ich " odśmiać", to się nie będą nudzić.�� Pozdrawiam.

    ReplyDelete

Note: Only a member of this blog may post a comment.