Nigdzie się nie wybieram, jedynie przypomniałem sobie jedną ze starych pieśni, jakie kiedyś śpiewało się ochoczo na nabożeństwach. Słowa tego hymnu mówią o pociągu Bożej łaski, który dowiezie nas do niebios bram.
„Już pociąg łaski Bożej przybliża szybko się,
Nadjeżdża w wielkim pędzie, by zabrać z sobą cię.
Wjazd dzwonek oznajmuje, dyżurny sygnał śle
I przejazd mu szykuje, stróż do wsiadania zwie.”
Ostatnia zwrotka zachęca nas do tego, aby porzucić grzech i troski gdyż ten ciężar będzie przeszkadzać w drodze do nieba, dokąd zawiezie nas pociąg Bożej łaski. Natomiast słowa refrenu są zaproszeniem dla wszystkich grzeszników i spracowanych, aby pośpieszyli się, by zdążyć wsiąść do tego pociągu.
Być może jazda pociągiem już nikogo nie pociąga, gdyż myśląc obecnie o podróży, wolimy wybrać lot samolotem. Prawdą jest, że teraz częściej korzystamy z tego podniebnego środka lokomocji, niż z jazdy wlekącym sie powoli pociągiem. Lecz niezależnie od prędkości poruszania się, obowiązuje nas ta sama reguła – musimy zdążyć na czas odjazdu, aby zabrać się w podróż. I o tym chciałbym napisać w tym rozmyślaniu.
Miałem kiedyś okazję odwozić moją siostrę na lotnisko Tegel w Berlinie. Wyjechaliśmy z Poznania odpowiednio wcześnie, aby zdążyła na czas odlotu samolotu do Chicago. Działo się to jeszcze za czasów NRD, musiałem więc zarezerwować nieprzewidywalną ilość czasu na przejście graniczne w Świecku. Niestety, odprawa trwała dużo dłużej, niż zakładaliśmy, dlatego już przed Berlinem wiedzieliśmy, że nie zdążymy. Chciałem nawet spróbować rzeczy niemożliwej, a mianowicie podjechałem na lotnisko Schenefeld w NRD-owskiej części Berlina, aby nakłonić lokalnego taksówkarza do zawiezienia pasażerki w jemu tylko znany sposób. Niestety, nie podjął się tego karkołomnego zadania, gdyż do odlotu pozostawało jedynie pół godziny. Musieliśmy więc przedzierać się przez środek Berlina na lotnisko Tegel. Cała historia zakończyła się jednak szczęśliwie, gdyż linie lotnicze przełożyły lot mojej siostry na późniejszy samolot, tak że z małym opóźnieneim, doleciała do domu w Chicago.
Opisałem tę historię z małymi szczegółami, gdyż chcę zwrócić nasza uwagę na fakt, że nasz lot, czy też jazda pociągiem łaski Bożej, nie przewiduje innej możliwości. Nie będzie już innego połączenia. Mamy tylko jedną możliwość aby dostać się do nieba – musimy zdążyć na czas, na ten przysłowiowy pociąg łaski Bożej
Naszą drogą do nieba jest sam Chrystus, nasz Pan i Zbawiciel. On sam to powiedział, nie dając innej możliwości – „Ja jestem droga i prawda, i żywot, nikt nie przychodzi do Ojca, tylko przeze mnie” (Jan 14:6). Słowa te, Jezus powiedział w kontekście Swego odejścia do Ojca, lecz zaraz dodał: „A gdy odejdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie, abyście i wy byli tam, gdzie Ja jestem” (w. 3 [B.T.]).
Nie ma możliwości dostania się do nieba na swój własny sposób. Nie ma „autostopu” do nieba, lecz jedynie zabranie się z Jezusem, gdy przyjdzie powtórnie. Jak to będzie się działo, nie wiemy dokładnie, lecz mamy wiele zapowiedzi, że stanie się to nagle, o godzinie, o jakiej nikt nie wie. A co najważniejsze, musimy być na ten moment przygotowani, zanim on nastanie. Wiele prawd zostało nam przedstawionych w przypowieściach, jakimi posługiwał się mistrzowsko Pan Jezus. Odnośnie powtórnego przyjścia, Chrystus opowiedział przypowieść o dziesięciu pannach. Chociaż słyszałem kilkanaście przeróżnych interpretacji tej historii, to jednak uważam, że jej głównym przesłaniem jest ostrzeżenia wierzących w Jezusa, aby byli cały czas przygotowani na spotkanie Oblubieńca. Pięć panien, nazwane mądrymi, chociaż razem z pozostałymi przysnęły przed nadejściem Pana, to jednak w tym najważniejszym momencie, chwyciły swoje lampy pełne oleju i wyszły na spotkanie. Głupie, natomiast, nie myślały zawczasu o spotkaniu, więc nie postarały się o olej i zamiast radosnego spotkania, usłyszały: „Zaprawdę powiadam wam, nie znam was” (Mat. 25:12). Oblubieniec odjechał wraz z gotowymi do podróży, natomiast pozostałe, pomimo natarczywego pukania do drzwi, nie weszły na wesele Baranka.
Nie wiemy dlaczego te drugie pięć panien tak postąpiło. Przecież wiedziały o tym, że Oblubieniec ma nadejść, wiedziały również o tym, że nie ma podanej godziny odejścia. Możemy jedynie snuć przypuszczenia dlaczego nie potraktowały poważnie tego zaproszenia. Gdy dzisiaj rozmawiamy z ludźmi o powtórnym przyjściu Pana po Kościół, który jest Jego Oblubienicą, najczęściej spotykamy się ze wzruszeniem ramion, jakoby nie było potrzeby przygotowania się do tego spotkania. Przecież jest tyle innych ważnych spraw, nawet mówi się, że są sprawy ważniejsze od trwania w gotowości. Czy naprawdę?
Apostoł Paweł słysząc, że wielu nie przygotowuje się do tego najważnejszego spotkania, wyjaśnił dość dokładnie, że gdy „Pan na dany rozkaz, na głos archanioła i trąby Bożej zstąpi z nieba; wtedy najpierw powstaną ci, którzy umarli w Chrystusie, potem my, którzy pozostaniemy przy życiu, razem z nimi porwani będziemy w obłokach w powietrze, na spotkanie Pana; i tak zawsze będziemy z Panem” (1 Tes. 4:16,17).
Gdy już zostaniemy „porwani w obłokach w powietrze”, nie będzie powtórki, ponieważ „na zawsze będziemy już z Panem”.
Trzecia zwrotka pieśni o pociągu łaski mówi tak:
„Wprzód trzeba się szykować, bo brama wąska tam,
Wstęp bez biletu łaski wzbroniony będzie wam.
Ten bilet nabędziecie przy kasie wiary już
Jezusa gdy przyjmiecie za Zbawcę swoich dusz”
(Śpiewnik Pielgrzyma, Nr. 143)
Henryk Hukisz
No comments:
Post a Comment
Note: Only a member of this blog may post a comment.