Biblię czytam często, ewangelię Jana, chyba jeszcze częściej. Ostatnio, czytając właśnie tę ewangelię, zwróciłem swoją uwagę na kilka wersetów, których poprzednio jakoś nie zauważyłem. Wierzę, że każdemu czytelnikowi Biblii zdarzyło się, iż jakiś werset, nagle zwróci szczególną uwagę. Wówczas staramy się zgłębić jego treść, wertujemy całą Biblię, aby lepiej zrozumieć, co Pan chce nam przez to słowo powiedzieć.
W drugiej części, drugiego rozdziału tej ewangelii, Pan Jezus udaje się do Jerozolimy na święto Paschy. „W świątyni zastał sprzedających woły, owce i i gołębie oraz siedzących bankierów. Wówczas splótł sobie bicz ze sznurów, wypędził wszystkich ze świątyni, także owce i woły, rozsypał pieniądze wymieniającym, a stoły powywracał” (Jan 2:14,15). Przyznacie, że to było dość nietypowe zachowanie się Mesjasza w najważniejszym miejscu dla Żydów. Nic dziwnego, gdyż już wcześniej Chrystus zaświadczył, że przyszedł - „do swojej własności, lecz swoi Go nie przyjęli” (Jan 1:11). Pobożni Żydzi nie spodziewali się takiego Mesjasza, który wywraca stołki w świątyni i smaga po plecach handlujących zwierzyną przeznaczoną na ofiarę. A co gorsze - wypędził bankierów z kościoła.
Pan Jezus nie przyszedł po to, aby utrwalić istniejący już od wieków system religijny, lecz zapowiedział rzecz dotychczas niespotykaną - „Zburzcie tę świątynię, a Ja w trzy dni ją odbuduję” (Jan 2:19). Dziś wiemy, że w tym momencie Chrystus mówił o „świątyni swojego ciała” (w. 21). Dlatego zrozumiałe stają się Jego słowa, że tym, „którzy Go przyjęli, dało moc stania się dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w Jego imię” (Jan 1:12).
Chrystus w czasie tej krótkiej wizyty w Jerozolimie dokonał wielu cudów, a raczej pokazał znaki, które świadczyły o tym, kim On jest naprawdę. Żydzi niejednokrotnie domagali się od Niego - „Jakim znakiem potwierdzisz nam, że masz prawo to czynić?” (Jan 2:18). Nic więc dziwnego, że teraz, gdy ludzie zobaczyli znaki świadczące o tym, że jest Tym, o kim pisał Dawid w jednym z Psalmów - „Gorliwość o dom Twój pożre Mnie” (w. 17), uwierzyli w Niego. Ewangelista Jan dał świadectwo, że „wielu widząc znaki, które czynił, uwierzyło w Niego” (w. 23). Ewangeliści opisują wiele podobnych sytuacji, gdy mnóstwo ludzi uwierzyło w Chrystusa, widząc cuda, jakie czynił.
Podczas lektury tego fragmentu ewangelii, zaskoczyła mnie treść dwóch kolejnych wersetów. Czytamy mianowicie, że „Jezus jednak nie polegał na nich, ponieważ wszystkich znał” (Jan 2:24). Jak to - możemy zapytać - przecież wcześniej powiedział, że „dał moc stania się dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w Jego imię” (Jan 1:12), a teraz mówi twardo, że im nie ufa? Warto jest w tym miejscu zajrzeć do innych przekładów tego tekstu. Według mnie, najlepiej zostało to oddane w tzw. Biblii Interlinearnej - „Sam zaś Jezus nie zdawał (się) (na) nich z powodu tego (że) on (znał) wszystkich”. To znaczy, że pomimo iż uwierzyli w Niego, Jezus nie mógł im zaufać, „bowiem wiedział, co się w człowieku kryje” (w. 25).
Oczywiście, Chrystus ma prawo tak powiedzieć, a także nie ufać tym, którzy uwierzyli w Jego imię, ponieważ On nie potrzebuje „niczyjego świadectwa o człowieku. Sam bowiem wiedział, co się w człowieku kryje” (Jan 2:25). Pan Jezus niejednokrotnie zwracał uwagę ludziom, którzy tłumnie Go naśladowali, że idą za Nim dlatego, iż nakarmił ich chlebem, albo że widzieli cuda, których dokonywał. Myślę, że możemy tę myśl przenieść do współczesności. Dzisiaj możemy również zobaczyć wielkie tłumy tam, gdzie „coś” się dzieje, gdzie ludzie czują się fajnie, mają „fun”, gdzie jest miła atmosfera, ponieważ słyszą same pochwały o sobie i zapewnienie, że Bóg ich kocha i nie muszą już nic robić. Wystarczy „wskoczyć Tatusiowi na kolana” i spokojnie czekać na wieczność w niebiańskim pałacu. Takich wierzących jest coraz więcej.
Podobną sytuację zastał apostoł Piotr w Samarii, gdy przyszedł na wieść, iż wielu uwierzyło w zwiastowanego im Mesjasza. Łukasz, opisując to wydarzenie, zwraca uwagę na to, że „tłumy przyjmowały uważnie i zgodnie to, co Filip mówił, ponieważ słyszały o znakach, które czynił i je widziały” (Dz.Ap. 8:6). Z imienia wymieniony został pewien neofita - „Uwierzył również sam Szymon, a kiedy został ochrzczony, towarzyszył wszędzie Filipowi i zdumiewał się bardzo na widok dokonywanych znaków i cudów” (w. 13). Lecz apostoł Piotr, gdy usłyszał prośbę, z jaką do niego zwrócił się ten nowo nawrócony, nie dał temu wiary. Odpowiedział wprost: „Nie masz żadnego udziału w tym dziele, bo twoje serce nie jest prawe wobec Boga. Odwróć się więc od swojej nieprawości i proś Pana, a może ci odpuści zamysł twego serca. Widzę bowiem, że jesteś pogrążony w goryczy i uwikłany w nieprawości” (w. 21-23).
Wow! Zastanawiam się, czy dziś jakiś pastor odważyłby się tak zareagować? Najczęściej widzimy jedynie ogrom radości z powodu nawrócenia jednego grzesznika, bez głębszej duchowej analizy rozpoznania autentyczności zjawiska. Liczą się jedynie liczby. Niedawno słyszałem zapowiedź uroczystości chrztu w jednym ze zborów i informację, że jeśli ktoś pragnie przyjąć chrzest, to powinien zgłosić się godzinę wcześniej, aby wysłuchać nauki na temat chrztu.
Wracając do wydarzenia opisanego przez Jana, chcę zwrócić uwagę na kontekst dalszej rozmowy Pana Jezusa z Nikodemem. Częstym błędem jest, że czytając Biblię, wstawiamy przerwy pomiędzy rozdziałami. Powinniśmy jednak zawsze pamiętać, że oryginalny tekst nie był podzielony na rozdziały. Dlatego pozwólcie, że dokonam pewnego uwspółcześnienia tego fragmentu z ewangelii Jana.
„ Wielu przekonało się, że jest Mesjaszem, bo widzieli cuda, jakie czynił w Jerozolimie podczas święta Paschy. Ale Jezus im nie ufał, zbyt dobrze znał naturę ludzką i wiedział, jak bardzo jest zmienna.
Pewnej nocy przyszedł arcybiskup, hierarcha powszechnie znanej religii.
- Mistrzu, wiemy wszyscy - rozpoczął - że jesteś Nauczycielem, którego przysłał Bóg. Świadczą o tym wyraźnie Twoje cuda.
W odpowiedzi rzekł mu Jezus:
- Z całą mocą muszę cię zapewnić, że jeśli nie narodzisz się na nowo, nie wejdziesz do Królestwa Bożego.
- Urodzić się na nowo? - zdumiał się arcybiskup. - Co masz na myśli? Jak może dorosły człowiek na powrót wejść w łono matki i znowu się narodzić?
Jezus powiedział:
- Oświadczam ci, że jeśli człowiek nie narodzi się z wody i z Ducha, nie może wejść do Królestwa Bożego.” (Ew. Jana 2:23 - 3:5 [Słowo Życia]).
Można wierzyć w imię Jezusa, można nawet wierzyć w Boga i drżeć na wspomnienie Jego imienia, lecz bez narodzenia się z Ducha Świętego, pozostaje się tylko „narodzonym z ciała”. Bez względu na religijność i zajmowane stanowisko w hierarchii kościelnej, każdy kto jest narodzony jedynie z ciała jest grzesznikiem, gdyż „Nikt nie jest sprawiedliwy, nie jest rozumny, nie szuka Boga, wszyscy zbłądzili, razem stali się nieużyteczni, nikt nie czyni dobra” (Rzym. 3:10-12).
Dlatego tak ważne są słowa apostoła Pawła, że „Bóg jednak, będąc bogaty w miłosierdzie, przez wielką swoją miłość, którą nas ukochał, i to nas, którzy byliśmy umarli wskutek występków, z Chrystusem przywrócił także do życia. Łaską przecież jesteście zbawieni!” (Efez. 2:4,5).
Tylko to się liczy przed Bogiem.
Henryk Hukisz
No comments:
Post a Comment
Note: Only a member of this blog may post a comment.