Thursday, August 13, 2015

Mówienie prawdy

Kampania wyborcza na urząd Prezydenta w USA nabierała rozpędu. Najciekawiej było po stronie republikańskiej, gdyż w blokach stratowych stanęło kilkunastu kandydatów. Niektórzy odpadli już po paru miesiącach, inni ciągneli w tym biegu do Białego Domu nieco dłużej.
Główną uwagę medialną zwróciło na siebe dziesięciu chętnych do fotela prezydenckiego, którzy spotkali się na pierwszej debacie w Cleveland. Całe to wydarzenie jednak należało do jednego kandydata, do miliardera Donalda Trumpa. Nie tylko dlatego, że posiadał nietuzinkową osobowość, lecz ze względu na język, jakim się posługiwał od momentu ogłoszenia swej kandydatury.
Podczas oficjalnego podania do wiadomości, że startuje w tym wyścigu wyborczym, otwarcie powiedział co myśli o problemie nielegalnej imigracji, jaka zalewa ten kraj przez meksykańską granicę. Trump, bez owijania w bawełnę powiedział, że wsród nielegalnie przybywających obywateli z Meksyku, są przestępcy, narkomani, mordercy i gwałciciele. Duże brawa w szczelnie wypełnionej hali sportowej towarzyszyły takim wypowiedziom, jak np: „Prawdą jest, że narkotyki są przywożone z Meksyku do naszego kraju, a od nas do Meksyku wywożone są nasze pieniądze”. Oficjalnie o tym się nie mówi, ani nie używa się takiego języka. Wręcz odwrotnie, sugeruje się dziennikarzom, aby zamiast „nielegalny imigrant” mówili „osoba nie posiadająca odpowiednich dokumentów”.
Pomimo, że główne media, tzw. „main stream media” potępiały Trumpa w czambuł za te wypowiedzi, to jednak on zajmował wiodącą pozycję na liście kandydatów republikańskich. Moim zdaniem, wyraźnie wyczuwa się, że ten odważnie mówiący kandydat zyskuje poparcie właśnie dlatego, że mówi otwarcie to, co większość rodowitych Amerykanów jedynie wyraża w prywatnych rozmowach. Trump nazywał rzeczy po imieniu, i jego wypowiedzi szczególnie zdominowały pierwszą debatę republikańskich kandydatów.
Ta debata i jej przebieg nasunęły mi kilka skojarzeń z naszym życiem w świetle Biblii. Apostoł Paweł napisał, że powinniśmy mówić „w prawdziwej miłości” (Ef 4:15). Wprawdzie nasze polskojęzyczne przekłady oddają tę wypowiedż Pawła w nieco w innych słowach, to jednak w oryginale tak jest napisane. Natomiast prawie wszystkie przekłady angielskojęzyczne oddaję oryginalne słowa „aleteuontes de en agape” właśnie tak - „speaking the truth in love”.
Od razu chcę zwrócić uwagę, iż odniesienie się do wypowiedzi Donalda Trumpa nie jest najszczęśliwsze, gdyż naszym obowiązkiem jest wówienie prawdy w miłości, o co nie musi zabiegać ten polityk. Moją główną myślą, jaka się nasunęła podczas tej debaty, to właśnie konieczność mówinia prawdy, bez względu na to, czy jest miła, czy, jak mówi znane przysłowie, „kole w oczy”. Prawda jest zawsze prawdą, i nie wolno zmieniać jej wymowy, używając innych słów, które brzmią łagodniej dla naszych uszu.
Gdyby na butelce z trucizną napisano „Toksyna” i zamieszczono wyjaśnienie, że jest to „środek ograniczający funkcje organizmu”, z pewnością niejeden spróbowałby, jak ta toksyna smakuje. Ponieważ nie każdy jest świadomy znaczenia słowa „toksyna” (brzmi prawie jak „kofeina” znajdująca sie w kawie), dlatego z reguły na butelce jest napisane „trucizna”, aby ostrzec przed niebezpieczeństwem.
Pamietam, jak przygotowywałem się kiedyś do kazania na temat pokuty i chciałem zdefiniować czym jest upamiętanie. Zacząłem więc szukać w Słowniku Języka Polskiego (PWN) informacji na temat słowo „pokuta” i pod tym hasłem znalazłem wyjaśniene, że jest to „kara za jakieś wykroczenie, (...) w wielu religiach tą karą jest zadośćuczynienie za grzech”. Z taką definicją nie mogłem się zgodzić, gdyż według ewangelii, karę za nasze grzechy poniósł już Chrystus.
Podobnie dzieje się z pojęciem grzechu. Wielu współczesnych kaznodziejów nie chce straszyć słuchaczy tym staroświeckim słowem, dlatego wymyśla inne, przyjemniejsze dla ucha. Jednak bez względu na to, czy grzech nazwiemy „błędem”, „niedoskonałością” czy jeszcze innaczej, zawsze będzie grzechem, podobnie jak trucizna, bez względu na jej nazwanie, będzie zawsze zabijać.
Apostoł Paweł, nie bawił sie w dobieranie mile brzmiących słówek, grzech nazywał grzechem, bałwochwalstwo, bałwochwalstwem, nieczystość, nieczystością, dlatego mógł powiedzieć z pełnym przekonaniem, że święty Bóg przyjmie tych, którzy za prawdziwe przyjmą słowa wzywające do świętości – „Nie wprzęgajcie się w jedno jarzmo z niewierzącymi. Co bowiem łączy sprawiedliwość i bezprawie? Lub jaka wspólnota między światłem a ciemnością? (...) Dlatego wyjdźcie spośród nich i odłączcie się, mówi Pan, i nie dotykajcie tego, co nieczyste, a Ja was przyjmę (2 Kor 6:14,17).
Podobnie dzieje się, gdy zamiast nazywać spłeczność ludzi wierzących kościołem, wymyśla się inne wyrazy, jak na przykład:  wspólnota lub inne określenia, jakie używa się w świecie. Dlaczego nie tak, jak został nazwany przez Głowę: „ja zbuduję Mój Kościół”.  Kościół (greckie „ekklesia”), znaczy „wywołać” z ogółu. Czyżby biblijne słowa już się zestarzały i przestały być adekwatne do współczesnych celów, jakie zostały wyznaczone ludziom wierzącym przez Głowę Kościoła?  
Apostoł Paweł nie szedł na żadne kompromisy w zwiastowaniu ewangelii. Nie ubierał jej w pięknie brzmiące słówka, ponieważ nie chciał pozbawić jej mocy. Mówił o krzyżu i jego skutecznym działaniu. Przypomniał koryntianom, którzy zaczęli dobierać sobie nauczycieli według własnego upodobania, że „gdy przyszedłem do was, przyszedłem głosić wam tajemnicę Boga nie za pomocą górnolotnych słów lub mądrości” (1 Kor 2:1).  
W zborach galackich pojawił się problem spowodowany nauczaniem o konieczności przestrzegania przepisów Zakonu. Apostoł Paweł nie szczędził słów prawdy, gdy pisał list do tych wierzących. Używał nawet ostrych słów, tak jak realne było niebezpieczeństwo odpadnięcia od łaski.  Zwrócił się do nich słowami: „O nierozumni Galaci, kto was omamił, was, wobec których został ukazany Jezus Chrystus ukrzyżowany?” (Ga 3:1). Nie można sądzić, że apostoł pisał te prawdziwe słowa bez miłości. W następnym rozdziale zadał im retoryczne pytanie: „Czyżbym się stał waszym wrogiem, mówiąc wam prawdę?” (Ga 4:16) Oczywiście, nadal był ich przyjacielem zgodnie  ztym, co pisał mądry Salomon  „Szczere są razy od tego, kto kocha, obfite pocałunki od tego, kto nienawidzi” (Prz 27:6).
Pamiętajmy też o przestrodze, o jakiej pisał apostoł Paweł, mając na uwadze czasy ostateczne – „Nadejdzie bowiem czas, gdy zdrowej nauki nie będą znosić, ale według własnych pożądań będą sami sobie dobierać nauczycieli, którzy wyjdą naprzeciw ich oczekiwaniom. I odwrócą się od słuchania prawdy, a zwrócą się do baśni” (2 Tm 4:3,4).
Warto zadać sobie pytanie o to, czy w czasie kolorowania fałszu, aby wyglądał jak prawda, nasze ucho jest wrażliwe na to, co jedynie jest Prawdą?

Henryk Hukisz

1 comment:

  1. This comment has been removed by a blog administrator.

    ReplyDelete

Note: Only a member of this blog may post a comment.