Monday, August 6, 2012

Bóg jest miłością

 Na pewnym przyjęciu, gospodarz podając gościowi kieliszek wina, usłyszał odmowę - „Dziękuję, jestem samochodem”.  Po tych słowach, padło wyjaśnienie - „Niestety, nie mam benzyny, aby pana poczęstować.”
W każdym języku są słowa wieloznaczne, lub takie, które są używane domyślnie. Podobnie jest w matematyce, mówimy „dwa plus dwa jest cztery”, a powinno mówić się „równa się” zamiast „jest”, ponieważ mamy do czynienia z równaniem. Lecz nikt nie zwraca na to uwagi, gdyż wiadomo o co chodzi. W pisemnej formie równania matematycznego używamy znaku „=”, który znaczy „równa się”, i w języku angielskim mówi się „is equal”, gdyż zawsze po odbu stronach tego znaku jest taka sama wartość i można swobodnie strony zamienić. Dlatego mówimy - „dwa plus dwa jest cztery” i odwrotnie, „cztery jest to samo, co dwa plus dwa”. Ale dość tych rozważań natury lingwistycznej.
Chcę zwrócić uwagę na podobne wyrażenie, w którym użycie słówka „jest” nie znaczy, że można zamienić strony. Gdy mówimy „Bóg jest miłością”, zgadzamy się z tym całkowicie, lecz jeśli powiemy, że „miłość jest Bogiem” popełniamy poważny błąd, o ile nie herezją. Niestety, spotykamy się, i to coraz częściej, z zamianą stron w tym popularnym biblijnym określeniu Boga. Apostoł Jan poświęca wiele miejsca w swoich listach tej wielkiej prawdzie, że Bóg jest miłością, lecz nigdzie nie mówi o tym, że miłość jest Bogiem.
Czwarty rozdział pierwszego listu Jana rozpoczyna się przestrogą, aby być ostrożnym w tym, kogo obdarzamy zaufaniem, ponieważ „wielu fałszywych proroków wyszło na ten świat” (1 Jan 4:1). Jest to jeden ze znaków czasów ostatecznych, o jakich mówił również Pan Jezus – „Powstaną bowiem fałszywi mesjasze i fałszywi prorocy i czynić będą wielkie znaki i cuda, aby, o ile można, zwieść i wybranych” (Mat. 24:24). Jestem przekonany co do tego, że przestrogi Pana Jezusa i Jego apostołów powinniśmy brać do swych serc serio. Szczególnie w czasie, gdy w rzeczywistości mamy do czynienia w coraz częstszym pojawianiem się przeróżnych "cudotwórców", zwodzących wiernych na manowce herezji i "nauczycieli" najdziwniejszych doktryn.
Nieraz podkreślam to, że diabeł jest sprytny i wie jak podejść ludzi wierzących w Boga. Jego podstępność widzimy już na samym początku – „A wąż był chytrzejszy niż wszystkie dzikie zwierzęta, które uczynił Pan Bóg” (1 Moj. 3:1).   Ewa nie usłyszała z diabelskich ust słów krytyki Boga, lub argumentów o Jego nieistnieniu, lecz były to słowa zachęty do osiągnięcia dobra i większej własnej wartości. Diabeł również odwołał się do tego, co powiedział sam Bóg, zapewniając:  „Bóg wie, że gdy tylko zjecie z niego, otworzą się wam oczy i będziecie jak Bóg, znający dobro i zło” (w. 5). Przecież człowiek został stworzony na  Boże podobieństwo, więc w tym, do czego nakłaniał wąż, wszystko się niby zgadzało.
Apostoł Paweł, gdy już upłynęło kilka tysięcy lat od pierwszego kuszenia, będąc pełen obawy o duchowy rozwój wierzących w jego czasach, ostrzegał - „ażeby, jak wąż chytrością swoją zwiódł Ewę, tak i myśli wasze nie zostały skażone i nie odwróciły się od szczerego oddania się Chrystusowi.” (2 Kor. 11:3)  A pisał te słowa mając na uwadze to, że „przychodzi ktoś i zwiastuje innego Jezusa, którego myśmy nie zwiastowali, lub gdy przyjmujecie innego ducha, którego nie otrzymaliście, lub inną ewangelię, której nie przyjęliście, znosicie to z łatwością” (w. 4). Widzimy więc, że z dużą łatwością zwolennicy nauki Chrystusa dawali posłuch przeróżnym nauczycielom nowinek, zgodnych z współczesnymi ideologiami.
Widocznie "ewangelia o innym Jezusie", jaką zwiastowali odwiedzający zbór koryncki kaznodzieje, brzmiała zachęcająco, zawierała treści przyjemne dla ucha i łatwe do zaakceptowania, skoro znosili to z łatwością. W naszych czasach, falszywi zwiastuni ogłaszają ewangelię pokoju i miłości do wszystkich i do wszystkiego. Znajdują w ten sposób wielu chętnych naśladowców, którzy nie posiadają wystarczającej dojrzałości duchowej, aby stawić opór fałszywym ideom.
Podobnymi słowami ostrzega Paweł młodego Tymoteusza, pisząc o czasach, jakie mają nadejść. W kościołach ludzie będą z łatwością przyjmować to, co brzmi przyjemnie dla ucha. Natomiast „zdrowej nauki nie ścierpią” (2 Tym. 4:3). Tutaj warto jest dokonać porównania wyrażenia „nie ścierpieć” (gr. anechomai), jakie występuje również w 2 Kor. 11:4.  Tam jest ono użyte w formie pozytywnej i znaczy „znosicie cierpliwie” zwiastunów innej eangelii, tu natomiast Paweł pisze, że nastaną czasy, gdy słuchacze „nie będą znosić cierpliwie zdrowej nauki”, ponieważ „odwrócą ucho od prawdy, a zwrócą się ku baśniom” (2 Tym. 4:4).
Bóg jest miłością - to jedna z podstawowych prawd biblijnych jakie znamy, i które stanowią fundament naszej relacji z Ojcem niebieskim. Boża miłość został wyrażona w sposób bardzo widoczny, gdyż „Syna swego jednorodzonego posłał Bóg na świat, abyśmy przezeń żyli” (1 Jan 4:9). Życie, jakie otrzymaliśmy dzięki miłości Ojca, który wydał Swego Syna na krwawą ofiarę na Golgocie, nacechowane jest miłością do Boga i do bliźnich. Jan pisze: „Umiłowani, jeżeli Bóg nas tak umiłował, i myśmy powinni nawzajem się miłować” (w. 11).  
Niestety, dziś często słyszy się w kościołach wspaniałe nauczania na temat miłości, lecz tak, jak gdyby sama miłość była Bogiem. Mówi się o budowaniu relacji z innymi poprzez okazywanie zainteresowania ich problemami i udzielanie pomocy. Nic dodać, nic ująć – nauka jak najbardziej poprawna, i do tego bardzo potrzebna we współczesnym świecie pełnym zobojętnień. Lecz słuchając tych nauczycieli, odnoszę wrażenie, że ich głównym celem jest budowanie relacji opartej wyłącznie na wzajemnym poszanowaniu i miłości w zakresie społecznym, na podłożu psychologicznym, a nie na relacji z Bogiem. Ta relacja może być uzyskana jedynie na drodze pokuty i wyznania swoich grzechów, które prowadzą do narodzenia się na nowo. I o tym, współcześni kaznodzieje jakoś zapominają już mówić, aby nie obrażać słuchaczy.
Taką pacyfistyczną ewangelię zwiastują wszelkiego rodzaju świeckie stowarzyszenia niesienia pomocy i budowania lepszego społeczeństwa. Wykorzystywane są w tym celu różnego rodzaju techniki i metody, nawet skuteczne, lecz nie oparte na Bożej miłości, jaką znajdujemy w Ewangelii Jezusa Chrystusa. Jest to taka miłość, o jakiej śpiewają swieccy piosenkarze – „All you need is love”, którzy równocześnie ogłaszają, że świat nie potrzebuje Boga. W tej religii, bogami są ludzie, a ewangelią jest narzędziem służącym propagowaniu takiej miłość. Bogiem staje się miłość, więc Bóg nie jest już potrzebny.
Bóg jest miłością. „Każdy, kto wierzy, iż Jezus jest Chrystusem, z Boga się narodził, a każdy, kto miłuje tego, który go zrodził, miłuje też tego, który się z niego narodził” (1 Jan 5:1). Dzięki temu, że Bóg umiłował świat i dał Swego Syna, możemy doświadczyć narodzenia na nowo, możemy być narodzeni z Boga. Tylko taki stan uzdalnia do miłości, o jakiej czytamy w Biblii, i jaka jest prawdziwym fundamentem relacji z Bogiem i z ludźmi. Ta miłość wyrażana jest w posłuszeństwie wobec Jego przykazań, wszystkich, jakie znajdujemy w Bożym Słowie.
Miłość jest wyrażana w uległości wobec Prawdy objawionej, w którą wierzy bezgranicznie i uwalnia od lęku przed sądem. Apostol Jan napisał, że „w miłości nie ma bojaźni, wszak doskonała miłość usuwa bojaźń, gdyż bojaźń drży przed karą; kto się więc boi, nie jest doskonały w miłości” (1 Jan 4:18)
W Bożym Królestwie istnieje porządek wyrażony w zależności -  „Miłujmy więc, gdyż On nas przedtem umiłował”(1 Jan 4:19). Dlatego, w Bożym równaniu o miłości, zawsze wpierw musi być Bóg, który jest miłością. Dopiero wówczas będziemy zdolni miłować bliźnich taką samą miłością, jaką jest nasz Ojciec niebieski.
Henryk Hukisz

No comments:

Post a Comment

Note: Only a member of this blog may post a comment.